Szok,
smutek, rozczarowanie te emocje towarzyszyły Elenie, kiedy
dostrzegła pustkę w oczach Caroline.
Przecież
to niemożliwe. Ona nie mogła wyłączyć uczuć. Dlaczego miałaby
zrobić coś tak głupiego? Co zmusiło ją do podjęcia tak
nierozsądnej decyzji?
-
Caroline, dlaczego? - spytała cicho, czując zbierające się w jej
oczach łzy.
-
Wiem, że masz tendencje do płakania o byle co, ale mogłabyś sobie
darować – mruknęła, znudzonym tonem głosu. - W końcu nie
umieram – dodała, wywracając oczami.
-
Czemu to zrobiłaś, dlaczego wyłączyłaś uczucia? - spytała, łamiącym się głosem.
-
Dlaczego? Czemu? - Blondynka zaczęła przedrzeźniać przyjaciółkę.
- Nie możesz się po prostu cieszyć, że wróciłam cała i zdrowa?
- mruknęła, udając urażoną.
Szatynka
wpatrywała się z niedowierzaniem w przyjaciółkę, kiedy poczuła
na swoim ramieniu czyjąś rękę.
Odwróciła
się za siebie i jej wzrok spotkał się z oczami Elijahy, o którym,
co musiała niestety stwierdzić, całkiem zapomniała.
-
Eleno, sądzę że powinnaś powiadomić twoich przyjaciół z Mystic
Falls o zaistniałej sytuacji – oznajmił, na co Caroline
odpowiedziała głośnym prychnięciem.
-
Idź – nakazał niezrażony zachowaniem blondynki. Elena
przytaknęła głową i powoli wyszła z salonu, spoglądając
jeszcze raz na przyjaciółkę, jednak ta nawet nie zwróciła na nią
uwagi.
-
Tylko mi nie mów, że po śmierci Katherine przeniosłeś swoje
zainteresowanie na Elenę – mruknęła rozbawiona blondynka. Usiadła na
kanapie i założyła nogę na nogę.
-
Gdzie Klaus? - spytała nagle, rozglądając się po pomieszczeniu.
-
Nie tutaj – odpowiedział spokojnie Pierwotny
-
Zdążyłam zauważyć – mruknęła, wzdychając głośno. - I
widzę, że nie masz zamiaru mi powiedzieć gdzie go znajdę.
-
Dlaczego szukasz mojego brata? - spytał, odbiegając od tematu. Niebieskooka spojrzała na niego spod uniesionych brwi, po czym zaniosła
się głośnym śmiechem, wytrącając tym Pierwotnego z równowagi.
-
Nie powiem – oznajmiła, a uśmiech na jej twarzy wyglądał prawie
jak szczery.
***
Elena
weszła do pierwszego lepszego pokoju, który znajdował się na
pierwszym piętrze i trzęsącymi rękoma wyciągnęła komórkę.
Wybrała numer Stefana i przyłożyła telefon do ucha.
Salvatore
odebrał już po dwóch sygnałach.
-
Elena?
-
Tak, posłuchaj. Caroline... ona.. to po prostu straszne. -
Dziewczyna nie potrafiła złożyć w całość zdania.
-
Eleno spokojnie. Oddychaj. - Stefan starał się uspokoić szatynkę.
Tak
jak jej nakazał, wampirzyca wzięła głęboki wdech.
-
Caroline wyłączyła uczucia – oznajmiła na jednym tchu.
-
Co?! - Usłyszała nie jeden a dwa głosy. Do tego ten drugi należał
do kobiety.
-
Kto jest z tobą? - spytała, na chwilę zapominając o prawdziwym
problemie.
-
Bonnie – odparł Stefan, jakby to było coś oczywistego. -
Przyszła, ponieważ nie miała od ciebie, ani Caroline żadnych
wiadomości...
-
Mniejsza o to – przerwała mu Bennet. - Dlaczego Caroline wyłączyła
uczucia?
-
Sama chciałabym wiedzieć. Podobno jakaś czarownica z przeszłości
Pierwotnych wykorzystuje Caroline, aby zemścić się na Klausie, ale
wątpię aby udało jej się zmusić ją do wyłączenia uczuć...
-
Czekaj, jaka czarownica? I czemu akurat Caroline? - spytała Bonnie.
- To ktoś z przeszłości Pierwotnych. Wytłumaczę wam to wszystko, ale...
-
Ale to nie jest rozmowa na telefon – dokończył za nią Stefan
-
Nie, nie jest – potwierdziła wampirzyca.
-
Dlatego tam przyjedziemy. Caroline potrzebuje nas teraz bardziej niż
kiedykolwiek – dodał, a Elena poczuła, że kamień spadł jej z
serca.
-
Będę na was czekać – oznajmiła, po czym się pożegnała i
zakończyła rozmowę.
Schowała
telefon do kieszeni i po kilku głębokich wdechach udała się z
powrotem na dół.
Nie
do końca wiedziała czego się spodziewać, jednak kiedy zastała
Caroline i Elijahę, którzy mierzyli się wzajemnie wzrokiem, było
lekko zaskoczona.
-
Eleno... – zaczął Pierwotny nie spuszczając wzroku z blondynki –
co ustaliliście z przyjaciółmi?
-Przyjadą
tutaj najszybciej jak się da – oznajmiła szatynka, co wywołało
uśmiech na twarzy Caroline.
-
Jeszcze więcej pionków do gry – mruknęła, hamując śmiech.
-
O czym mówisz? - spytała Elena, zdezorientowana zachowaniem
przyjaciółki.
-
Dowiesz się w swoim czasie – odpowiedziała, a po chwili z
rozbawieniem dodała - albo i nie.
- Caroline, przestań się tak zachowywać i powiedz o co ci tak naprawdę chodzi - poprosiła Gilbert, do reszty załamana zachowaniem przyjaciółki.
-
Och no proszę cię, jakbyś ty zachowała się lepiej – mruknęła
podirytowana blondynka - Przynajmniej ja nie staram się ciebie
zabić... jak na razie – dodała, przypominając przyjaciółce
sytuację, kiedy Elena praktycznie wbiła jej kołek w serce.
Szatynka chciała coś powiedzieć jednak w ostatnie chwili się rozmyśliła, odwracając wzrok.
-
Widzę, że dalsza rozmowa nie ma sensu – zaczął Elijah,
wzdychając cicho - Uważam, że powinnaś już wyjść – oznajmił
spokojnym tonem, spoglądając wyczekująco na blondynkę.
Caroline
uniosła wysoko głowę, podtrzymując
spojrzenie Pierwotnego, jednak po chwili uśmiechnęła się szeroko
i podniosła z sofy.
-
No to... do zobaczenia – rzuciła i już po chwili jej nie było.
***
Klaus
chodził po szklarni z miejsca na miejsce, zniecierpliwiony
nieobecnością Genevieve. Czarownica kazała mu przyjść jakieś
pół godziny temu, jednak do tej pory się nie zjawiła.
Kiedy
jego irytacja w końcu sięgnęła zenitu, do pomieszczenia wpadła
czarownica.
-
Wybacz, ale miałam po drodze pewne komplikacje – powiedziała na
przywitanie.
-
Po co chciałaś się spotkać? - spytał ciągle zirytowany
Pierwotny.
Czarownica
wywróciła wymownie oczami, jednak nie zraziła ją niechęć
hybrydy.
-Znalazłam
zaklęcie, którego użyła tamta wiedźma do wymazania pamięci
twojej znajomej, ale...
-
Ale? - ponaglił ją Pierwotny.
-
Tylko tamta czarownica, może je odczynić – dokończyła, kładąc
grimuar Esther na stół.
-
Zatem jesteś bezużyteczna – mruknął, a jego irytacja wzrastała
z każdą minutą. Nie dość, że wiedźma nie ma dla niego żadnych
cenny informacji, do tego Carolinie gdzieś przepadła, a on zamiast
jej szukać, marnuje tutaj swój czas.
-Wspominałeś,
że już kiedyś
miałeś styczność z tą czarownicą. Jak jej było? -
spytała, wyrywając Klausa z zamyślenia, jednak ten nie zdążył
nic powiedzieć, ponieważ w tym momencie odezwał się jego telefon.
Na wyświetlaczu ukazał się numer Elijahy.
Pierwotny
odszedł kawałek, zostawiając czarownicę samą.
-
Co jest bracie? - spytał, przyglądając się ze znudzeniem
czerwonym różom.
-
Znaleźliśmy Caroline – oznajmił, a ręka hybrydy zastygła w
bezruchu, na łodydze kwiatka.
-
Gdzie jest?
-
Właśnie wyszła.
-
Dlaczego pozwoliłeś jej wyjść? - warknął zdenerwowany Klaus.
-
Ona nie jest sobą Niklaus – oznajmił, brązowooki, a po jego
głosie można było rozpoznać iż coś go trapi.
-
Nie rozumiem – mruknął, zdezorientowany Klaus.
-
Wyłączyła człowieczeństwo – oznajmił po dłuższej chwili
Elijah, jakby się zastanawiał czy na pewno powinien przekazać tę
informację bratu.
-
To niemożliwe – powiedział Klaus po chwili ciszy i pod wpływem
złości złamał kwiat na wpół. - Dlaczego miałaby zrobić coś
tak głupiego?
-
To teraz nie jest najważniejsze – przerwał mu Elijah. - Szukała
cię i wspomniała coś o zemście, jednak nic więcej z niej nie
wyciągnąłem. Jeśli faktycznie to wszystko jest sprawką Mary
powinieneś się mieć na baczności. Pamiętaj, że już raz
zaszkodziła naszej rodzinie – dodał i nie czekając na
jakąkolwiek reakcję ze strony brata, rozłączył się.
Klaus
włożył telefon do kieszeni i z powrotem wszedł do szklarni,
jednak widok jaki tam zastał był większym szokiem niż informacje,
które przed chwilą przekazał mu brat.
Genevieve
stała nieruchomo, wpatrując się ze strachem w Pierwotnego, a przy
jej szyi lśniło ostrze.
-Długo
każesz na siebie czekać – mruknęła szatynka, przyciskając nóż
do gardła czarownicy tak, że z niewielkiej rany popłynęła
strużka krwi.
-Po
co to całe przedstawienie, Mary? - spytał Klaus, starając się
brzmieć nonszalancko.
-W
ten sposób wszystko jest zabawniejsze – odpowiedziała,
uśmiechając się wesoło.
-Powiedz
po prostu czego chcesz i zakończmy tą całą dziecinadę –
warknął zdenerwowany.
-Czy
to nie oczywiste? - spytała, a nóż w jej dłoni zjechał niżej. Z
ust czarownicy wydobył się cichy jęk.
-Rozumiem,
chcesz zemsty, proszę bardzo - Rozłożył ręce tak jakby chciał
jej powiedzieć, że ma atakować.
-Nie
chcę twojej śmierci Klaus – oznajmiła, wypowiadając jego imię
z odrazą. - Chcę, żebyś zaznał cierpienia, bólu, tak że
będziesz mnie błagał o litość i na kolanach prosił, abym
skróciła twoje cierpienie.
Pierwotny
posłał jej wściekłe spojrzenie.
-Jednak,
aby tego dokonać, muszę podążać według konkretnego planu –
kontynuowała – i wykonywać polecenia z góry – dodała i
sprawnym ruchem poderżnęła Genevieve gardło.
Jej
twarz zastygła w niemym krzyku, a ciało zsunęło się bezwładnie
na ziemię.
Klaus
chciał podbiec do szatynki i zakończyć to wszystko raz na zawsze,
jednak jakaś niewyjaśniona siła trzymała go w miejscu.
-Do
zobaczenia wkrótce – rzuciła na pożegnanie i wyszła,
zostawiając Pierwotnego samego z martwym ciałem czarownicy.
~~~~~
Wracam do was po na prawdę dłuuugiej przerwie, za co bardzo, ale to bardzo przepraszam. Niestety nie mam już tyle czasu, aby pisać, dlatego rozdział jest krótki, a do tego beznadziejny. Liceum to nie to samo co gimnazjum i nauki jest niestety o wiele więcej.
Mam do was prośbę. Chciałabym wiedzieć ile osób, albo czy w ogóle ktoś to jeszcze czyta, dlatego proszę zostawić chociażby krótki komentarz. Może być zwykłe ":)". Po prostu chcę wiedzieć ilu was jest i czy w ogóle mi się jeszcze opłaca pisać.
Z góry już dziękuję ♥
Do następnego rozdziału, który mam nadzieję, pojawi się szybciej niż ten :)
Z góry już dziękuję ♥
Do następnego rozdziału, który mam nadzieję, pojawi się szybciej niż ten :)