niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 16

Szok, smutek, rozczarowanie te emocje towarzyszyły Elenie, kiedy dostrzegła pustkę w oczach Caroline.
Przecież to niemożliwe. Ona nie mogła wyłączyć uczuć. Dlaczego miałaby zrobić coś tak głupiego? Co zmusiło ją do podjęcia tak nierozsądnej decyzji?
- Caroline, dlaczego? - spytała cicho, czując zbierające się w jej oczach łzy.
- Wiem, że masz tendencje do płakania o byle co, ale mogłabyś sobie darować – mruknęła, znudzonym tonem głosu. - W końcu nie umieram – dodała, wywracając oczami.
- Czemu to zrobiłaś, dlaczego wyłączyłaś uczucia? - spytała, łamiącym się głosem.
- Dlaczego? Czemu? - Blondynka zaczęła przedrzeźniać przyjaciółkę. - Nie możesz się po prostu cieszyć, że wróciłam cała i zdrowa? - mruknęła, udając urażoną.
Szatynka wpatrywała się z niedowierzaniem w przyjaciółkę, kiedy poczuła na swoim ramieniu czyjąś rękę.
Odwróciła się za siebie i jej wzrok spotkał się z oczami Elijahy, o którym, co musiała niestety stwierdzić, całkiem zapomniała.
- Eleno, sądzę że powinnaś powiadomić twoich przyjaciół z Mystic Falls o zaistniałej sytuacji – oznajmił, na co Caroline odpowiedziała głośnym prychnięciem.
- Idź – nakazał niezrażony zachowaniem blondynki. Elena przytaknęła głową i powoli wyszła z salonu, spoglądając jeszcze raz na przyjaciółkę, jednak ta nawet nie zwróciła na nią uwagi.
- Tylko mi nie mów, że po śmierci Katherine przeniosłeś swoje zainteresowanie na Elenę – mruknęła rozbawiona blondynka. Usiadła na kanapie i założyła nogę na nogę.
- Gdzie Klaus? - spytała nagle, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Nie tutaj – odpowiedział spokojnie Pierwotny
- Zdążyłam zauważyć – mruknęła, wzdychając głośno. - I widzę, że nie masz zamiaru mi powiedzieć gdzie go znajdę.
- Dlaczego szukasz mojego brata? - spytał, odbiegając od tematu. Niebieskooka spojrzała na niego spod uniesionych brwi, po czym zaniosła się głośnym śmiechem, wytrącając tym Pierwotnego z równowagi.
- Nie powiem – oznajmiła, a uśmiech na jej twarzy wyglądał prawie jak szczery.

***

Elena weszła do pierwszego lepszego pokoju, który znajdował się na pierwszym piętrze i trzęsącymi rękoma wyciągnęła komórkę. Wybrała numer Stefana i przyłożyła telefon do ucha.
Salvatore odebrał już po dwóch sygnałach.
- Elena?
- Tak, posłuchaj. Caroline... ona.. to po prostu straszne. - Dziewczyna nie potrafiła złożyć w całość zdania.
- Eleno spokojnie. Oddychaj. - Stefan starał się uspokoić szatynkę.
Tak jak jej nakazał, wampirzyca wzięła głęboki wdech.
- Caroline wyłączyła uczucia – oznajmiła na jednym tchu.
- Co?! - Usłyszała nie jeden a dwa głosy. Do tego ten drugi należał do kobiety.
- Kto jest z tobą? - spytała, na chwilę zapominając o prawdziwym problemie.
- Bonnie – odparł Stefan, jakby to było coś oczywistego. - Przyszła, ponieważ nie miała od ciebie, ani Caroline żadnych wiadomości...
- Mniejsza o to – przerwała mu Bennet. - Dlaczego Caroline wyłączyła uczucia?
- Sama chciałabym wiedzieć. Podobno jakaś czarownica z przeszłości Pierwotnych wykorzystuje Caroline, aby zemścić się na Klausie, ale wątpię aby udało jej się zmusić ją do wyłączenia uczuć...
- Czekaj, jaka czarownica? I czemu akurat Caroline? - spytała Bonnie.
- To ktoś z przeszłości Pierwotnych. Wytłumaczę wam to wszystko, ale...
- Ale to nie jest rozmowa na telefon – dokończył za nią Stefan
- Nie, nie jest – potwierdziła wampirzyca.
- Dlatego tam przyjedziemy. Caroline potrzebuje nas teraz bardziej niż kiedykolwiek – dodał, a Elena poczuła, że kamień spadł jej z serca.
- Będę na was czekać – oznajmiła, po czym się pożegnała i zakończyła rozmowę.
Schowała telefon do kieszeni i po kilku głębokich wdechach udała się z powrotem na dół.
Nie do końca wiedziała czego się spodziewać, jednak kiedy zastała Caroline i Elijahę, którzy mierzyli się wzajemnie wzrokiem, było lekko zaskoczona.
- Eleno... – zaczął Pierwotny nie spuszczając wzroku z blondynki – co ustaliliście z przyjaciółmi?
-Przyjadą tutaj najszybciej jak się da – oznajmiła szatynka, co wywołało uśmiech na twarzy Caroline.
- Jeszcze więcej pionków do gry – mruknęła, hamując śmiech.
- O czym mówisz? - spytała Elena, zdezorientowana zachowaniem przyjaciółki.
- Dowiesz się w swoim czasie – odpowiedziała, a po chwili z rozbawieniem dodała - albo i nie.
- Caroline, przestań się  tak zachowywać i powiedz o co ci tak naprawdę chodzi - poprosiła Gilbert, do reszty załamana zachowaniem przyjaciółki.
- Och no proszę cię, jakbyś ty zachowała się lepiej – mruknęła podirytowana blondynka - Przynajmniej ja nie staram się ciebie zabić... jak na razie – dodała, przypominając przyjaciółce sytuację, kiedy Elena praktycznie wbiła jej kołek w serce.
Szatynka chciała coś powiedzieć jednak w ostatnie chwili się rozmyśliła, odwracając wzrok.
- Widzę, że dalsza rozmowa nie ma sensu – zaczął Elijah, wzdychając cicho - Uważam, że powinnaś już wyjść – oznajmił spokojnym tonem, spoglądając wyczekująco na blondynkę.
Caroline uniosła wysoko głowę, podtrzymując spojrzenie Pierwotnego, jednak po chwili uśmiechnęła się szeroko i podniosła z sofy.
- No to... do zobaczenia – rzuciła i już po chwili jej nie było.

***

Klaus chodził po szklarni z miejsca na miejsce, zniecierpliwiony nieobecnością Genevieve. Czarownica kazała mu przyjść jakieś pół godziny temu, jednak do tej pory się nie zjawiła.
Kiedy jego irytacja w końcu sięgnęła zenitu, do pomieszczenia wpadła czarownica.
- Wybacz, ale miałam po drodze pewne komplikacje – powiedziała na przywitanie.
- Po co chciałaś się spotkać? - spytał ciągle zirytowany Pierwotny.
Czarownica wywróciła wymownie oczami, jednak nie zraziła ją niechęć hybrydy.
-Znalazłam zaklęcie, którego użyła tamta wiedźma do wymazania pamięci twojej znajomej, ale...
- Ale? - ponaglił ją Pierwotny.
- Tylko tamta czarownica, może je odczynić – dokończyła, kładąc grimuar Esther na stół.
- Zatem jesteś bezużyteczna – mruknął, a jego irytacja wzrastała z każdą minutą. Nie dość, że wiedźma nie ma dla niego żadnych cenny informacji, do tego Carolinie gdzieś przepadła, a on zamiast jej szukać, marnuje tutaj swój czas.
-Wspominałeś, że już kiedyś miałeś styczność z tą czarownicą. Jak jej było? - spytała, wyrywając Klausa z zamyślenia, jednak ten nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ w tym momencie odezwał się jego telefon. Na wyświetlaczu ukazał się numer Elijahy.
Pierwotny odszedł kawałek, zostawiając czarownicę samą.
- Co jest bracie? - spytał, przyglądając się ze znudzeniem czerwonym różom.
- Znaleźliśmy Caroline – oznajmił, a ręka hybrydy zastygła w bezruchu, na łodydze kwiatka.
- Gdzie jest?
- Właśnie wyszła.
- Dlaczego pozwoliłeś jej wyjść? - warknął zdenerwowany Klaus.
- Ona nie jest sobą Niklaus – oznajmił, brązowooki, a po jego głosie można było rozpoznać iż coś go trapi.
- Nie rozumiem – mruknął, zdezorientowany Klaus.
- Wyłączyła człowieczeństwo – oznajmił po dłuższej chwili Elijah, jakby się zastanawiał czy na pewno powinien przekazać tę informację bratu.
- To niemożliwe – powiedział Klaus po chwili ciszy i pod wpływem złości złamał kwiat na wpół. - Dlaczego miałaby zrobić coś tak głupiego?
- To teraz nie jest najważniejsze – przerwał mu Elijah. - Szukała cię i wspomniała coś o zemście, jednak nic więcej z niej nie wyciągnąłem. Jeśli faktycznie to wszystko jest sprawką Mary powinieneś się mieć na baczności. Pamiętaj, że już raz zaszkodziła naszej rodzinie – dodał i nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony brata, rozłączył się.
Klaus włożył telefon do kieszeni i z powrotem wszedł do szklarni, jednak widok jaki tam zastał był większym szokiem niż informacje, które przed chwilą przekazał mu brat.
Genevieve stała nieruchomo, wpatrując się ze strachem w Pierwotnego, a przy jej szyi lśniło ostrze.
-Długo każesz na siebie czekać – mruknęła szatynka, przyciskając nóż do gardła czarownicy tak, że z niewielkiej rany popłynęła strużka krwi.
-Po co to całe przedstawienie, Mary? - spytał Klaus, starając się brzmieć nonszalancko.
-W ten sposób wszystko jest zabawniejsze – odpowiedziała, uśmiechając się wesoło.
-Powiedz po prostu czego chcesz i zakończmy tą całą dziecinadę – warknął zdenerwowany.
-Czy to nie oczywiste? - spytała, a nóż w jej dłoni zjechał niżej. Z ust czarownicy wydobył się cichy jęk.
-Rozumiem, chcesz zemsty, proszę bardzo - Rozłożył ręce tak jakby chciał jej powiedzieć, że ma atakować.
-Nie chcę twojej śmierci Klaus – oznajmiła, wypowiadając jego imię z odrazą. - Chcę, żebyś zaznał cierpienia, bólu, tak że będziesz mnie błagał o litość i na kolanach prosił, abym skróciła twoje cierpienie.
Pierwotny posłał jej wściekłe spojrzenie.
-Jednak, aby tego dokonać, muszę podążać według konkretnego planu – kontynuowała – i wykonywać polecenia z góry – dodała i sprawnym ruchem poderżnęła Genevieve gardło.
Jej twarz zastygła w niemym krzyku, a ciało zsunęło się bezwładnie na ziemię.
Klaus chciał podbiec do szatynki i zakończyć to wszystko raz na zawsze, jednak jakaś niewyjaśniona siła trzymała go w miejscu.
-Do zobaczenia wkrótce – rzuciła na pożegnanie i wyszła, zostawiając Pierwotnego samego z martwym ciałem czarownicy.

~~~~~

Wracam do was po na prawdę dłuuugiej przerwie, za co bardzo, ale to bardzo przepraszam. Niestety nie mam już tyle czasu, aby pisać, dlatego rozdział jest krótki, a do tego beznadziejny. Liceum to nie to samo co gimnazjum i nauki jest niestety o wiele więcej. 
Mam do was prośbę. Chciałabym wiedzieć ile osób, albo czy w ogóle ktoś to jeszcze czyta, dlatego proszę zostawić chociażby krótki komentarz. Może być zwykłe ":)". Po prostu chcę wiedzieć ilu was jest i czy w ogóle mi się jeszcze opłaca pisać. 
Z góry już dziękuję ♥
Do następnego rozdziału, który mam nadzieję, pojawi się szybciej niż ten :)