Caroline ocknęła się łapiąc gwałtownie powietrze.
Podniosła się do pozycji siedzącej, rozglądając po pomieszczeniu, w którym się
znajdowała.
Mimo iż było ciemno, a jedynym źródłem światła
był księżyc, z łatwością rozpoznała pokój. Wielka szafa, regał wypełniony
książkami i ogromne łóżko z baldachimem, na którym leżała.
Uśmiechnęła się pod nosem, wyczuwając czyjąś
obecność.
- Jesteś bardzo sentymentalny wiesz? – spytała, a
jej głos przerwał panującą ciszę. W odpowiedzi usłyszała cichy śmiech.
- Dlaczego skręciłeś mi kark? – spytała
oskarżycielskim tonem, pocierając szyję mimo iż nie czuła żadnego bólu.
- Miałem taki kaprys – odpowiedział jej Klaus,
podchodząc w stronę okna, tak że światło księżyca oświetliło jego twarz.
- Wiesz, że prędzej czy później i tak stąd wyjdę
– oznajmiła, wstając z łóżka. Podłoga zaskrzypiała cicho pod jej ciężarem.
Pierwotny spojrzał na nią spode łba.
- Nie możesz mnie tu trzymać całą wieczność –
rzuciła, zakładając ręce na piersi.
- Jesteś tego pewna? – spytał, z typowym dla
niego uśmiechem na twarzy.
- I co masz zamiar zrobić? Zmusić mnie do
włączenia uczuć, abym znowu stała się słodką, naiwną Caroline, którą wszyscy
kochają – rzuciła sarkastycznie.
- To na początek – odpowiedział blondyn, na co
wampirzyca odpowiedziała mu cichym parsknięciem.
- I jak chcesz to zrobić? – spytała bez większego
zainteresowania.
Klaus podszedł do niej, aż dzieląca ich odległość
wynosiła zaledwie kilka centymetrów. Prawą dłoń położył na jej policzku, tym
samym odgarniając kilka blond kosmyków z twarzy wampirzycy.
- Co robisz? – spytała, patrząc mu prosto w oczy.
- Domyśl się – odpowiedział, nachylając się ku
niej.
- Tym razem zrobimy to w łóżku, a może zabierzesz
mnie znów do lasu? – spytała, kiedy jego wargi były tuż przy jej. – W końcu
uwielbiasz trzymać się tradycji – dodała, odsuwając się od niego, aby móc
zobaczyć jego twarz.
Jednak on tylko stał, z tym jego typowym
uśmiechem na twarzy, który zaczynał strasznie irytować wampirzycę.
- Naprawdę myślałeś, że jeśli mnie pocałujesz
wywoła to u mnie jakiekolwiek uczucia? – spytała, rozbawiona.
- Wydaje mi się, że tak skoro nawet nie
pozwoliłaś mi się pocałować – odpowiedział Pierwotny, a uśmiech z twarzy
wampirzycy znikł, szybciej niż się pojawił.
- To ja miałam się bawić twoimi uczuciami
–rzuciła, krzyżując ręce na piersiach.
- Doprawdy? – spytał Klaus nad wyraz rozbawiony.
– A jak chciałaś to zrobić? –spytał, niby zaciekawiony.
- Miałam zamiar ci powiedzieć jak beznadziejnie
się w tobie zakochałam, po raz drugi – oznajmiła spokojnie, a brwi Pierwotnego
powędrowały w górę ze zdziwienia. - Ale to uczucie i wszystkie inne zniknęły,
kiedy przypomniałam sobie jakim naprawdę jesteś potworem – dodała i poczuła
pewną satysfakcję, kiedy zauważyła w jego oczach smutek.
Czekała na to co zrobi bądź powie. Spodziewała
się że będzie zły, wręcz na to liczyła, jednak on tylko uśmiechnął się smutno i
powiedział:
- Przecież mówiłem, że jak poznasz prawdę, nie
będziesz chciała mieć już ze mną nic wspólnego.
W jednej chwili coś w niej tknęło i nim zdała
sobie sprawę z tego co robi, Klaus upadł na posadzkę ze skręconym karkiem.
Wpatrywała się w niego przez jakiś czas
zdezorientowana, aż w końcu delikatnie trąciła go stopą, sprawdzając czy na
pewno jest nieprzytomny, jednak Pierwotny się nie poruszył.
Klaus był nieprzytomny, zatem mogła w spokoju iść
poszukać naszyjnika.
Wyszła po cichu z pokoju, nasłuchując czy czasem
Elijah nie kręci się gdzieś w pobliżu, jednak w domu panowała grobowa cisza.
Nie czekając ani chwili dłużej w wampirzym tempie
zbiegła po schodach i udała się do pracowni hybrydy. Było to pierwsze miejsce,
które przyszło jej do głowy, gdzie Klaus mógłby schować coś co nie powinno być
odnalezione. Niestety po przeszukaniu każdego zakątka pomieszczenia, musiała
stwierdzić, że naszyjnika tu nie ma.
Nie rozmyślając dłużej nad tym czy powinna skupić
się na konkretnym miejscu, zaczęła szukać gdzie popadnie. Otwierała szafki,
półki, wyrzucając ich zawartość na podłogę. Po niespełna kilku minutach, na
parterze panował istny chaos, jednak wampirzyca ciągle nie znalazła naszyjnika.
Musiała znaleźć miejsce, w którym normalnie by
nie szukała i nagle ją olśniło.
Wbiegła po schodach na górę i wróciła do swojego
pokoju. Klaus leżał na ziemi tak jak go zostawiła. Wiedziała, że pozostało jej
niewiele czasu, w końcu jest Pierwotnym i na pewno obudzi się prędzej niż
normalny wampir.
Zaczęła przeszukiwać każdą szafkę znajdującą się
w pokoju, wyrzuciła wszystkie książki z regałów, robiąc przy tym mnóstwo hałasu
i mimo to naszyjnika nigdzie nie było.
- Gdzie ty go schowałeś? – szepnęła, siadając
obok nieruchomego ciała, jakby on mógł jej odpowiedzieć.
Czas uciekał, a ona siedziała na podłodze
wpatrując się w nieruchomą twarz Pierwotnego, jakby z niej mogła wyczytać
odpowiedzi na wszystkie nurtujące ją pytania. Właściwie tyko jedno: gdzie jest
naszyjnik?
Podskoczyła lekko, wyczuwając wibracje telefonu.
Instynktownie sięgnęła do kieszeni kiedy zdała sobie sprawę, że Mary skonfiskowała
jej telefon. Przeklęła w myślach wiedźmę, po czym sięgnęła do kieszeni kurtki
Pierwotnego skąd dobiegał irytujący dźwięk. Na wyświetlaczu pokazał się numer
Eleny, który Caroline znała na pamięć, jednak nie to zwróciło jej uwagę. Z
kieszeni wystawało coś srebrnego. Sięgnęła po przedmiot i ze zdziwieniem stwierdziła,
że jest to naszyjnik.
„Raz w życiu się na coś przydałaś” – pomyślała, w
duchu dziękując Elenie, że zadzwoniła.
Odłożyła wibrujący telefon i w wampirzym tempie
wybiegła z posiadłości, kierując się w stronę cmentarza.
***
Promienie słoneczne padały na twarz czarownicy.
Mary zmrużyła oczy instynktownie zasłaniając je dłonią. Musiała być wyjątkowo
zmęczona skoro udało jej się zasnąć w tak niewygodnym miejscu jak ta krypta.
- Wyspana? - Szatynka podniosła się, słysząc
czyjś głos. Kilka kroków od niej stała Viviane ze swoim typowym, znudzonym
wyrazem twarzy
- Niekoniecznie - mruknęła w odpowiedzi
czarownica. – Czy…
- Twój wampir się pojawił? – skończyła za nią
Vive. – Tak, już jakąś dobrą godzinę stoi pod bramą i wygląda na nieźle
wkurzoną.
- Czemu mnie wcześniej nie obudziłaś? – spytała
czarownica z oburzeniem. Tamta odpowiedziała jej wzruszając ramionami.
Mary westchnęła głośno i pobiegła ku wejściu
cmentarza. Caroline siedziała pod bramą i obserwowała przechodniów, jakby miała
ochotę rzucić się na każdego.
- Hej – przywitała się niepewnie czarownica.
Wampirzyca odwróciła powoli głowę, posyłając jej obojętne spojrzenie. Podniosła
się z ziemi i podeszła do Mary.
- Masz naszyjnik? – spytała, na co wampirzyca
prychnęła.
- Miałam wrócić tylko wtedy, gdy go zdobędę –
powiedziała, wyciągając z kieszeni wisiorek.
- No tak – przyznała szatynka. Wyciągnęła w jej
stronę rękę.
Caroline
już miała oddać naszyjnik, kiedy w ostatniej chwili się zawahała.
- Musiałam wysłuchiwać irytującego gadania
Pierwotnego i przeleżeć pół nocy ze skręconym karkiem, więc bądź tak miła i
wytłumacz mi po co tak naprawdę to robiłam.
Mary spojrzała na nią zdziwiona.
- Tłumaczyłam ci, że naszyjnik ma potężną moc, która
jest mi potrzebna – oznajmiła czarownica., przyglądając się uważnie blondynce.
- Do czego? Co zamierzasz zrobić? – Caroline
sprawiała wrażenie jakby miała zamiar nie odpuścić dopóki nie dostanie
odpowiedzi na swoje pytania.
- Od kiedy zaczęło cię to interesować? –
odpowiedziała jej pytaniem szatynka.
Wampirzyca otworzyła usta, aby odpowiedzieć,
jednak powstrzymała się bo tak naprawdę nie miała pojęcia dlaczego to wszystko
robi.
- Czemu zaczęłaś się tym tak nagle interesować? –
ponowiła pytanie czarownica.
- Ponieważ jej uczucia powracają. – Odpowiedział
czyjś głos.
Zza ramienia Mary wyszła szatynka, mierząc
Caroline nieufnym spojrzeniem.
- A ty kim do cholery jesteś? – spytała
wampirzyca, uważnie przyglądając się dziewczynie. Tamta spojrzała wymownie na
Mary, która tylko wywróciła oczami.
- To Viviane – oznajmiła, a po chwili cicho
dodała – Moja siostra.
Blondynka spojrzała zaskoczona na dziewczyny. Za
nic w świecie nie pomyślałaby, że są siostrami. Jedyne co mają wspólnego to
kolor oczu i najwidoczniej nie darzą się miłością.
- Co miałaś na myśli mówiąc, że jej uczucia
powracają? – spytała Mary, przerywając ciągnącą się ciszę.
- No proszę cię, wampir bez emocji nie interesuje
się niczym i nikim, a ona najwidoczniej martwi się o swojego Pierwotnego.
- Niby skąd możesz być taka pewna – warknęła
blondynka, a jej oczy pociemniały.
- Sama twoja reakcja jest wystarczającym dowodem
– odpowiedziała jej Viviane, nie robiąc sobie nic z ostrych kłów wampirzycy. –
Dlatego też nie powinnaś mieć mi za złe, za to co teraz zrobię – dodała i
jednym machnięciem ręki skręciła Caroline kark.
- Czy to było konieczne? – spytała Mary,
spoglądając karcąco na siostrę.
- Jeszcze chwila i mogłabyś się pożegnać z
naszyjnikiem – mruknęła Vive, podchodząc do nieruchomego ciała blondynki i
wyjęła z jej ręki wisiorek.
- Łap – powiedziała, rzucając przedmiot w stronę
siostry. – Będzie ci potrzebny – dodała i skierowała się z powrotem do krypty.
~~~~~
Witajcie! Przychodzę do was z kolejnym
rozdziałem, który mam nadzieję, że się spodobał. Było trochę Klaroline, chociaż
przyznam że nad tym fragmentem siedziałam najdłużej :D
Taki mały spoiler, w najbliższym rozdziale
postaram się rozwinąć postać Viviane ;) A tak w ogóle to co sądzicie o tej
postaci?
Do następnego! ♥