Zapadał zmrok, kiedy Klaus wszedł na teren
cmentarza. Wytężył słuch, starając się wyłapać jakikolwiek dźwięk, jednak
wszędzie było cicho jak makiem zasiał.
- Mary! – zawołał, a jego głos rozniósł się po
całym cmentarzu.
- Twój krzyk mógłby obudzić zmarłego – dobiegł go
głos, gdzieś z tyłu. Jakieś dziesięć metrów od niego stała czarownica. – A
tutaj jest to całkiem możliwe – dodała, a na jej twarzy zawitał szyderczy
uśmiech.
- Gdzie jest Caroline? – spytał, bez owijania w
bawełnę.
- Powinna być gdzieś w pobliżu – oznajmiła,
bawiąc się czymś w ręce. Dopiero po jakimś czasie zauważył, że jest to
naszyjnik, który zabrała mu wampirzyca.
- Gdzie ona jest?! – warknął, robiąc kilka kroków
w jej stronę.
- Nie jestem do końca pewna gdzie ją zostawiłam –
przyznała, robiąc zamyśloną minę. – Ale możesz jej poszukać. Jak to się mówi?
Kto szuka ten znajduje – dodała, a na jej twarzy zawitał szeroki uśmiech.
Klaus tracąc resztki cierpliwości, rzucił się w
jej stronę, jednak ona rozpłynęła się w powietrzu.
Pierwotny przeklną pod nosem, po czym nie chcąc
tracić ani chwili pobiegł szukać Caroline. W wampirzym tempie przejrzał kilka
pierwszych rzędów grobów, jednak w końcu zdał sobie sprawę że jest to bezsensu.
Wyszedł z cmentarza i pierwsze co mu się rzuciło
w oczy była grupka osób, która zbierała się niedaleko bramy. Pierwotny
wyostrzył słuch.
- Jak myślisz co się jej stało? – spytała jakaś
kobieta, szturchając swojego znajomego.
- Wygląda jakby była martwa – odpowiedział
mężczyzna.
Klaus podszedł do nich powoli, przeciskając się
przez grupę i zobaczył, leżące na ziemi, nieruchome ciało blondynki. Wystarczyło tylko
jedno spojrzenie, aby ją rozpoznać.
Podbiegł do niej, popychając ludzi na swojej
drodze.
Odgarnął jej blond włosy z czoła i z łatwością
wziął na ręce, mijając przyglądających się im z zaciekawieniem ludzi.
Był już w połowie drogi kiedy
wampirzyca się ocknęła, łapiąc gwałtownie powietrze.
- Caroline – szepnął i pomógł jej stanąć na równe
nogi.
Blondynka rozejrzała się zdezorientowana, jakby
próbowała się zorientować gdzie się znajduje. W jej oczach pojawiła się
wściekłość.
- Zabiję ją – warknęła, zaciskając szczęki. Jej
oczy pociemniały, przybierając twarz demona.
- Spokojnie – powiedział Klaus, kładąc ręce na
jej ramionach.
- Nawet nie próbuj – warknęła, odsuwając się od
niego. – To wszystko dzieje się tylko i wyłącznie przez ciebie.
Pierwotny zmarszczył brwi.
- Caroline czy ty…
- Nie, nie włączyłam uczuć – odpowiedziała,
wyprzedzając jego pytanie. – Ale to nie znaczy, że nie mogę być na ciebie
wściekła.
Brwi Klausa powędrowały w górę. Nie wiedział czy
powinien się śmiać czy może lepiej będzie jeśli zachowa powagę.
- Dlaczego wszyscy chcecie, abym je w ogóle
włączyła? – spytała bardziej siebie niż jego. – A zwłaszcza ty! Powinieneś być
szczęśliwy, że w końcu wydobyłam swoją mroczną stronę.
Tym razem już nie mógł się powstrzymać i
roześmiał się jej prosto w twarz.
- Z czego się śmiejesz? – spytała wkurzona i
zdezorientowana zarazem.
- Caroline, kochana, uwielbiam cię niezależnie od
tego czy masz włączone człowieczeństwo czy też nie. Chociaż muszę przyznać, że
z włączonymi uczuciami jest o wiele zabawniej. Przynajmniej mam pewność, że ci
zależy.
- Jesteś idiotą – oznajmiła, krzyżując ręce na
piersi.
- Innej reakcji się nie spodziewałem – powiedział
z szerokim uśmiechem na twarzy. – Chodź,
pójdziemy coś przekąsić, a później
zapolujemy na wiedźmę.
- Raczej wiedźmy – burknęła wampirzyca, na co
Klaus spojrzał na nią zaskoczony. – Nie
wiedziałeś, że Mary ma bardzo wkurzającą siostrę?
Pokręcił przecząco głową, prawie niezauważalnie.
- Byłaś już na terenie cmentarza? – spytał,
zmieniając nagle temat.
- Nie,wampiry potrzebują zaproszenia żeby wejść, w
innym wypadku już dawno wyrwałabym…
- Zatem pójdziesz razem z twoimi przyjaciółmi –
przerwał jej Pierwotny, na co blondynka odpowiedziała mu głośnym prychnięciem.
- Nie będą przyjmować rozkazów od ciebie.
- Caroline tu nie chodzi o dumę tylko o twoje
bezpieczeństwo – oznajmił, starając się jej wytłumaczyć powagę sytuacji.
- Potrafię o siebie zadbać! – warknęła, krzyżując
ramiona na piersiach, jak uparte dziecko.
- Nie, nie potrafisz! Gdybyś umiała o siebie
zadbać nie miałabyś wyłączonego człowieczeństwa, a już na pewno nie doszłoby do
twojej amnezji! – krzyknął, tracąc cierpliwość.
- Uważasz, że to wszystko moja wina?! – spytała
gniewnie.
- Jak nie twoja to czyja? Moja? – spytał
sarkastycznie, chociaż dobrze wiedział jaka będzie jej odpowiedź.
- Tak! Właśnie, że twoja! To dla ciebie tu
przyjechałam, to ciebie szukała, to na tobie chce się zemścić Mary, a ja… -
Głos się jej załamał. - A ja zostałam w to wszystko wmieszana, tylko
dlatego że się w tobie zakochałam.
Klaus wpatrywał się w nią, nie bardzo wiedząc co
powiedzieć lub zrobić.
- Wiedziałam, że powinnam stłumić to uczucie
zanim było za późno – powiedziała, bardziej do siebie niż do niego.
- Caro… - zaczął Pierwotny, jednak mu przerwała.
- Wiesz jak bardzo chciałabym móc cię nienawidzić?
– spytała, patrząc mu prosto w oczy.
Pierwotny chciał coś powiedzieć, jednak blondynka
nie dopuściła go do słowa.
- Ale bardziej pragnę zobaczyć jak cierpisz –
rzuciła, a jej oczy pociemniały. – I wiem co zrobić, aby tak się stało – dodała
i szybko, nim Klaus zdążył zareagować wepchnęła dłoń do swojej klatki
piersiowej, tam gdzie znajdowało się jej serce.
- Żegnaj – szepnęła i wyjęła już dawno nie bijące
serce, które upadło głucho na ziemię.
Pierwotny stojąc jak sparaliżowany wpatrywał się
w jej twarz, która momentalnie poszarzała. W ostatniej chwili zdążył złapać jej
ciało nim runęło na ziemię. Upadł na kolana, obejmując ją mocniej i przytulił.
Odsunął, najdelikatniej jak potrafił niesforne kosmyki z jej twarzy, na którą opadły jego łzy.
- Smutny widok – odezwał się głos gdzieś za nim.
Nawet nie musiał się odwracać, aby wiedzieć, że należy do Mary.
- Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolona –
powiedział głosem przepełnionym goryczą.
- Lubiłam ją – oznajmiła, powoli się zbliżając. –
Trochę przypominała mi mnie. Także zakochała się w niewłaściwej
osobie.
Sposób w jaki to powiedziała, zmusił Pierwotnego
do podniesienia wzroku. Czarownica, widząc to posłała mu smutny uśmiech.
- Jak to
dobrze, że dzieje się to tylko w twojej głowie – dodała, a Klaus ze zdziwieniem
zauważył, że ciało Caroline zniknęło, a on ponownie znalazł się na cmentarzu.
Westchnął głośno kiedy zdał sobie sprawę, że ostatnie
kilka minut były tylko iluzją.
- Czego ty tak naprawdę ode mnie chcesz? –
spytał, podnosząc się z ziemi.
Czarownica stała z założonymi rękoma jakby się głęboko
nad czymś zastanawiała.
- Na początku myślałam, że chodzi mi tylko o
zemstę – zaczęła niepewnie, jakby próbowała dobrać odpowiednie słowa. – Miałam idealny
plan, chciałam odebrać ci wszystko na czym ci kiedykolwiek zależało, ale… -
zawahała się, spoglądając gdzieś ponad ramię Pierwotnego.
- To nie jest wystarczające – dokończyła, po czym
zaczęła nerwowo przemieszczać się po cmentarzu.
- Myślałam, że kiedy zobaczę cię zdruzgotanego po
śmierci ukochanej osoby, będę usatysfakcjonowana, ale nie jestem. Zdaję sobie
sprawę, że niezależnie od tego ile bólu i cierpienia ci zadam to nie zmieni
faktu, że Kol nie żyje.
Czarownica zatrzymała się w miejscu i spojrzała
na hybrydę, jakby chciała się upewnić czy na pewno jej słucha.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – spytał Klaus, widząc
że Mary już nic więcej nie powie.
Szatynka pokręciła prawie niezauważalnie głową.
- Caroline znajdziesz w najbliższej uliczce na
Bourbon Street. Oprócz urażonej dumy, raczej nic jej nie będzie – oznajmiła, po
czym nie czekając na jego reakcję, wycofała się i zniknęła w ciemnościach.
~~~~~
Witam was po dość długiej przerwie. Muszę przyznać, że napisanie tego rozdziału było trudne i jak zwykle nie jestem do końca z niego zadowolona. Tak naprawdę, nie miałam pojęcia jak go zakończyć, a tym bardziej że napiszę to tak. Przyznam, że było to dla mnie nie lada zaskoczeniem kiedy ten pomysł zrodził się w mojej głowie.
Zapewne się zastanawiacie czy to czasem nie koniec skoro Mary porzuciła swój plan zemsty i odpowiedź brzmi nie. Zbliżamy się do końca ale jeszcze nie teraz ;)
Mam nadzieję, że się podobało i do następnego! ♥