sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 7

W pokoju panowała cisza, którą przerywał spokojny oddech czarownicy.
Caroline przyglądała jej się zniecierpliwiona.
Minęło już 5 godzin, odkąd Mary otrzymała tajemniczego SMS'a i do tej pory nic się nie wydarzyło, chociaż „zabawa miała się zacząć”.
Nie rozumiała tego. Została porwana, jednak jej oprawca, zachowywał się wyjątkowo przyjaźnie. Do tego czarownica położyła się spać, nie przywiązawszy jej czy coś. Czy tak wygląda prawdziwe porwanie? Szczerze w to wątpiła.
Przecież mogłaby tak po prostu wybiec, w końcu słońce już dawno zaszło, jednak coś tak jakby ją powstrzymywało. Najpierw myślała, że to może przez strach, ale szybko zdała sobie sprawę, że nie boi się Mary, wręcz przeciwnie, nawet polubiła jej towarzystwo.

3 godziny wcześniej
-Więc jesteś czarownicą, masz włoskie pochodzenie i urodziłaś się w XIX wieku – wyliczała Caroline. - Coś jeszcze powinnam wiedzieć?
-Zapomniałaś o tym, że pochodzę z jednego z najpotężniejszych rodów na świecie – powiedziała szatynka z uśmiechem na twarzy.
-No tak, przez ten napływ informacji, całkiem mi to wyleciało – powiedziała wampirzyca, również się uśmiechając. - Ale jedna rzecz mnie ciągle zastanawia.
-Jaka? - Mary wyglądała na zainteresowaną.
-Mówiłaś coś o zaklęciu nieśmiertelności, ale jak ci się udało je rzucić... bez skutków ubocznych?
-Skutków ubocznych? Czyli bez kłów i niepohamowanej chęci do picia krwi? - rzuciła, śmiejąc się.
-Tak, jak ci się to udało?
-Musiałabym zacząć od początku, czyli od historii Siliasa i jego...
-Tak naprawdę – zaczęła Caroline, tym samym przerywając Mary. - Znam tę historię, z wszystkimi szczegółami.
-Och, teraz to mnie zaskoczyłaś – przyznała, jak najbardziej zaskoczona. - To mogę od razu przejść do ciekawszej części.
Usiadła wygodniej na łóżku, po czym zaczęła opowiadać:
-Po tym jak Qetsiyah stworzyła zaklęcie nieśmiertelności, wiele czarownic próbowało je ulepszyć. Większość z nich poświęciła swoje, jaki i życie innych, aby tego dokonać. Moja babka również próbowała i się jej udało.
Zaklęcie w zasadzie nie jest nadzwyczajne, bo wydłuża tylko życie. Wielkim plusem jest to, że nadal posiadam swoje moce i mogę dalej praktykować magię. Jednak wykonie go, cóż potrzebna jest ofiara. 
-Musiałaś kogoś zabić? - przerwała jej Caroline. 
-Tak, wykonując zaklęcie, odbierasz komuś jego życie. Czyli wszystkie lata, które pozostały tej osobie przechodzą na ciebie - wytłumaczyła.  
-Dlaczego to zrobiłaś? - spytała wampirzyca. - To znaczy, co cie skłoniło do takiej decyzji? Miałaś jakiś konkretny powód?
-Wieczne życie, kto by się nie skusił? - odpowiedział wzruszając ramionami.
Caroline przyjrzała się jej uważnie.
-Nie wierzę ci – oznajmiła, na co Mary spojrzała na nią zaskoczona.
-Słucham? - Szatynka podniosła wysoko brwi.
-Chciałam powiedzieć, że nie wyglądasz mi na osobę, która bez konkretnego powodu, zdecydowałaby się na coś tak... wielkiego.
Przez moment czarownica wpatrywała się w Caroline ze zdziwieniem, jednak po chwili na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
-Aż tak bardzo to widać? - spytała, bardziej siebie niż ją.
Caroline z jakiegoś powodu wolała nic nie mówić i może lepiej, że nic nie powiedziała.

Teraźniejszość
-Która godzina? - spytała Mary, przeciągając się leniwie i tym samym, przerywając rozmyślenia wampirzycy.
-W pół do dwunastej – odpowiedziała Caroline, spoglądając na zegar, który stał na szafce nocnej.
-Już? - zdziwiła się. - Musimy iść. - Zerwała się na równe nogi, przeczesując włosy palcami.
-Gdzie idziemy? - spytała wampirzycy, również podnosząc się z łóżka.
-Do Marcela – oznajmiła, ziewając. - Czemu nie mógł wybrać normalnej godziny na spotkanie – mruknęła, niezadowolona.
-Ty i Marcel... – zaczęła Caroline – jesteście ze sobą blisko? - spytała, uważnie wyczekując reakcji czarownicy.
Mary stanęła w miejscu i spojrzała na wampirzycę.
-Jesteśmy przyjaciółmi – powiedziała, po chwili namysłu. - Chociaż na początku nasze relacje nie były za kolorowe, ale posiadanie wspólnego wroga zbliżyło nas do siebie – dodała, uśmiechając się szeroko.
-A Kol Mikaelson? Też był twoim przyjacielem? - spytała Caroline, zerkając na czarownicę z ukosa. Ta, usłyszawszy imię Pierwotnego, cała się spięła.
-Czemu o niego pytasz?
-To on wyprowadził cię wtedy z pubu, prawda? Kiedy twój chłopak zmarł.
Mary wpatrywała się w nią pustym wzrokiem, jednak po chwili przytaknęła twierdząco.
-Znasz go? - Jej głos wydawał się dziwnie odległy, jak nie jej.
-Słabo, ale znałam. On już nie żyje – oznajmiła cicho Caroline, jakby jej słowa mogły wyrządzić Mary krzywdę. Jednak ta tylko uśmiechnęła się smutno.
-Powinniśmy już iść – oznajmiła, wzdychając głośno.
Caroline przytaknęła i małymi krokami zaczęła zbliżać się do czarownicy. Mary podeszła do drzwi, jednak w ostatniej chwili zatrzymała rękę nad klamką.
-Odpowiedź na twoje pytanie, brzmi nie. Nie byliśmy przyjaciółmi – powiedziała, zerkając na Caroline przez ramię. - Kochałam go – oznajmiła po czym wyszła, nie czekając na wampirzycę.

***

Stary cmentarz w Nowym Orleanie, był często odwiedzany przez turystów, jednak tylko za dnia. Nic dziwnego, w końcu jaki idiota szwendał by się nocą po cmentarzu.
Tak pomyślałby normalny człowiek, jednak w Nowym Orleanie nie żyli tylko ludzie, a już zwłaszcza normalni.
-Długo jeszcze? – warknął Klaus na czerwonowłosą wiedźmę.
-Zaklęcie chwilę potrwa – odpowiedziała, zaciskając w dłoni pierścień Caroline. Hybryda westchnął głośno i zaczął chodzić w kółko po krypcie.
-Nie pomagasz mi – powiedziała zirytowana Genevieve.
-Może wyjdziemy na zewnątrz? - zaproponował Elijah, spoglądając na brata.
Klaus spojrzał to na czarownicę to na brata, po czym wyszedł z krypty, przy tym waląc pięścią w ścianę. Na ziemię posypały się odłamki marmuru.
Elijah głośno westchnął, po czym ruszył za bratem.
-Powinieneś być wdzięczny, nie każda czarownica byłaby gotowa ci pomóc.
-Nie mam pojęcia co się teraz dzieje z Caroline, a ona nie potrafi wykonać prostego zaklęcia – warknął, rozbijając pięścią pomnik.
Elijah spojrzał na niego lekko zdziwiony.
-Tobie naprawdę na tej dziewczynie zależy – powiedział nie kryjąc zdziwienia.
-Dziwi cię fakt, że to ona czy może, że jednak mam serce – mruknął, podnosząc odłamki marmuru i ciskając nimi w ciemność.
-Nigdy nie twierdziłem, że go nie masz – odpowiedział, na co Klaus prychnął cicho. -Niklaus, wiesz że chcę tylko twojego dobra. Chcę, żebyś został...
-Odkupiony? - przerwał mu zirytowany Klaus. - Tak, już to słyszałem.
Elijah westchnął, jednak nie dał się zrazić niechęcią brat i mówił dalej:
-Myślałem, że twoje dziecko będzie dla ciebie odkupieniem, jednak teraz widzę, że uczucie którym darzysz tą dziewczynę jest o wiele głębsze, niż gdybyś mógł pokochać swoje dziecko.
-Ironia losu, nieprawdaż – mruknął sarkastycznie. 
Kolejne kamienie odleciały w nicość.
Elijah podszedł do brata, kładąc mu rękę na ramieniu.
-Chcę, żebyś wiedział, że możesz liczyć na moją pomoc – oznajmił, spoglądając na tył głowy Klausa. Ten jednak, ani drgnął.
Zapanowała głucha cisza, którą przerywał od czasu do czasu wiatr, kołyszący konary drzew. Jednak ta cisza na długo nie trwała.
-Znalazłam ją – oznajmiła Genevieve. - Znajduje się na obrzeżach miasta, w magazynach na dokach.
Klaus i Elijah spojrzeli po sobie.
-Tam przecież jest...
-Marcel – dokończył Klaus i w wampirzym tempie wybiegł z cmentarza.

***

W powietrzu unosił się zapach pleśni i stęchlizny.
Caroline starała się nie oddychać, jednak było to trudniejsze niż się spodziewała. Z jednej strony była już martwa, ale niektórych czynności nie da się oduczyć.
Rozejrzała się po magazynie, bo tylko to przypominał jej ten budynek, który był praktycznie pusty, oprócz kilku drewnianych pudeł.
-Gdzie ten Marcel? - spytała, spoglądając na czarownicę.
-Tu – odpowiedział jej niski, męski głos. Caroline odwróciła się gwałtownie i jej oczom ukazała się postać ciemnoskórego mężczyzny, który przyglądał jej się z zainteresowaniem. W innych okolicznościach, pomyślałaby, że jest nawet przystojny, jednak teraz ogarniał ją lekki strach.
-Ty musisz być Caroline – zaczął, robiąc parę kroków w jej kierunku. Wampirzyca, przytaknęła twierdząco głową.
-Dowiem się w końcu dlaczego tutaj jestem? - spytała nim zdążyła się ugryźć w język.
Na jego twarzy zagościł lekki, ledwo widoczny uśmiech.
-Myślałem, że Mary ci wszystko wyjaśniła – oznajmił spoglądając na czarownicę.
Ta tylko wzruszyła ramionami.
-Wiem, że chcesz odzyskać władzę nad Nowym Orleanem, ale wytłumacz mi do czego ci ja? Jeśli uważasz, że porywając mnie uda ci się rozproszyć Klausa, to się mylisz – oznajmiła podnosząc przy tym wysoko brwi. - On nawet nie wie, że tu jestem – dodała ciszej. 
-Tego bym nie była taka pewna – powiedziała Mary, która do tej pory stała na uboczu.
-Co masz na myśli? - spytała blondynka spoglądając na nią.
-Nie zastanawiałaś się, gdzie schowałam twój pierścionek? - spytała jakby to było coś oczywistego. - Jestem pewna, że zdążył już przeszukać połowę miasta – dodała, puszczając do niej perskie oko.
-Jeśli Klaus się dowie, że to wasza sprawka to...
-Zabije mnie? - przerwał jej Marcel. - Jeśli Klaus chciałby mnie zabić, już dawno by to zrobił.
-Jesteś wyjątkowo pewny siebie – mruknęła cicho.
-Jedna z niewielu rzeczy jaką nauczył mnie Klaus – powiedział, na co Caroline zdziwiona, podniosła wysoko brwi.
-Widzę, że nie zostałaś o wszystkim poinformowana – powiedział, spoglądając na Mary.
Ta spojrzała na niego rozkładając bezradnie ręce.
-Kazałeś mi ją sprowadzić, a uwierz nie łatwo było rzucić zaklęcie na jej przyjaciółkę... Elenę? Czy jak jej tam. Serio, ta dziewczyna ma ochroniarzy, którzy pilnują ją 24 godziny na dobę, gorzej niż labradory.
-Jak to rzuciłaś zaklęcie na Elenę? - Caroline spoglądała to na mężczyznę to na czarownicę.
-Ktoś musiał ci powiedzieć, żebyś wyjechała, a kto zrobiłby to lepiej niż najlepsza przyjaciółka? – oznajmiła z uśmiechem, najwidoczniej zadowolona z siebie.
Wampirzyca zaczynała składać wszystko w jedną całość.
-Wilk – szepnęła, tym samym zwracając na siebie uwagę reszty. - To też twoja sprawka, mam rację?
-To było w tym wszystkim najtrudniejsze. Uwierzysz, że w Mystic Falls nie ma ani jednego wilkołaka, to naprawdę frustrujące, kiedy trzeba robić wszystko samemu.
-Ale po co to? Dlaczego musiałam zostać ugryziona?
-Najpierw musieliśmy się upewnić, że Klausowi naprawdę na tobie zależy – powiedziała jakby to było coś oczywistego. - No i się przekonaliśmy, kiedy rzucił wszystko, żeby móc cię uratować.
W Caroline wszystko zaczęło się gotować. Była wkurzona jak nigdy dotąd.
-I czego teraz ode mnie oczekujecie?! Po co to wszystko?! - Jej głos rozniósł się echem po magazynie.
Marcel, jak i Mary spojrzeli po sobie.
-Chcemy, żebyś się do nas przyłączyła – oznajmił ciemnoskóry, a szatynka przytknęła twierdząco głową.
Wampirzyca spojrzała na nich całkiem zdezorientowana.
-Co? - Jej głos brzmiał wyjątkowo cicho. Nawet nie była do końca pewna, czy naprawdę coś powiedziała. Potrafiła tylko wpatrywać się tępo w swoich towarzyszy.
Czy oni naprawdę oczekiwali, że się do nich przyłączy? Brali ją za, aż tak głupią?
-CHCEMY, ŻEBYŚ SIĘ DO NAS PRZYŁĄCZYŁA – powiedziała Mary, wymawiając każde słowo oddzielnie. - Mam ci to przeliterować?
-Mary – skarcił ją Marcel.
-Starałam się być miła – mruknęła, przewracając oczami.
-Pozwól, że ja to załatwię – powiedział Marcel, kierując swój wzrok na Caroline. - To jak? Przyłączysz się?
-Żartujesz sobie?! Oczywiście, że nie! - odparła oburzona.
Z ust Marcela, wydobyło się głośne westchnięcie.
-Mówiłam – mruknęła Mary, wbijając w Caroline ponure spojrzenie.
-Czyli jednak musimy zrealizować plan B. - Marcel spojrzał znacząco na Mary.
-Jaki plan B? - spytała Caroline ze strachem.
Mary podeszła do wampirzycy.
-Postaram się, żeby nie bolało – powiedziała uśmiechając się sztucznie.
-Co ty...? - zaczęła, jednak nie było dane jej skończyć.
Czarownica opuszkami palców dotknęła jej skroni, tak samo jak wtedy, gdy pokazywała jej swoje wspomnienia. Teraz jednak jej oczy pozostały otwarte, a z ust wydobywały się niezrozumiałe słowa.
Powieki Caroline zamknęły się wbrew jej woli. Widziała przesuwające się obrazy, tylko, że tym razem była na nich ona, jej rodzice, przyjaciele, wszyscy których kiedykolwiek poznała. Czuła jak jej głowa pulsuje od napływu myśli, ból był nie do zniesienia.
Nawet nie zauważyła, kiedy z jej ust wydobył się głośny krzyk.
Później zapanowała głucha cisza, której towarzyszyła ciemność.

***

Gdy w końcu znaleźli się na dokach, było już grubo po północy.
Klaus przeszukiwał po kolei każdy magazyn, jednak do tej pory nic, albo lepiej było powiedzieć, nikogo nie znalazł.
W przypływie złości uderzył, kilkakrotnie pięścią w metalowe drzwi magazynu, robiąc w nich wgniecenie.
-Jeszcze nie skończyliśmy, na pewno gdzieś tu jest – powiedział Elijah, starając się uspokoić brata.
I wtedy usłyszeli krzyk. 
Oboje spojrzeli po sobie.
-Caroline – szepnął Klaus i w wampirzym tempie pobiegł do miejsca skąd dochodził wrzask.
Magazyn stał pusty z wyjątkiem kilku pudeł i leżącej na zimnej posadzce blondynki.
Podszedł do niej i najdelikatniej jak potrafił wziął ją na ręce.
-Caroline – szepnął cicho.
Powieki wampirzycy zadrgały.
-Caroline – powtórzył, tym razem głośniej.
Blondynka otworzyła oczy i niewidomym wzrokiem wpatrywała się w Pierwotnego.
Klaus posłał jej delikatny uśmiech i odgarnął jej włosy z czoła.
-Witaj kochana – szepnął wpatrując się w jej anielską twarz, jak w najpiękniejszy obrazek.
-Kim jesteś? - spytała, a uśmiech z jego twarzy znikł tak szybko jak radość z ponownego spotkania. 


~~~~~

W ciągu ostatnich dni miałam takiego lenia i brak weny, że nie potrafiłam poskładać w całość choćby jednego zdania, do tego dochodziły jeszcze problemy podczas składania papierów do nowej szkoły (P.S. Dostałam się! :D), no ale w końcu mi się udało :) 
Teraz powinnam mieć więcej czasu na pisanie i postanawiam go dobrze wykorzystać :D 
To by było na tyle ;)
Do następnego! ♥ 

P.S. Pojawiła się nowa zakładka "Bohaterowie" :)

 

8 komentarzy:

  1. O kurcze!!! Rozdział jest po prostu świetny! :P Bardzo prosiłabym o informowanie mnie o nowym rozdziale :) Byłabym wdzięczna <3
    Co do rozdziału bardzo mi się podobał :3 Ale końcówką mnie po prostu rozwaliłaś tak jak moje Klarolinowskie serducho <3 Pozdrawiam, czekam na nn i życzę dużo weny :) P.S Gratulacje dostania się do szkoły! :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Dopiero teraz skończyłam czytać i muszę przyznać, że piszesz na prawdę rewelacyjnie!
    Czemu wcześniej na ciebie nie wpadłam? ; c
    A co do rozdziału to po prostu świetny!
    Nawet polubiłam Mary, jest taka nieprzewidywalna, haha :D
    Biedny Klaus, ledwo co znalazł Caroline a tu coś takiego.
    Dodaję do obserwowanych, pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. COOO?! No nie wierzę, że to zrobiłaś! :O A już myślałam, że lubię tą Mary. Cholera, okej, lubię ją, ale to co ona zrobiła jest niewybaczalne! Przecież... ugh! Dlaczeeego? :( Dzieje się coraz więcej. Rany, kocham to opowiadanie z każdą linijką jeszcze mocniej. Wszystko to, co działo się było sprawką Mary i Marcela. No nieźle. Świetnie piszesz, tak na marginesie. :D Wszystko jest ciekawe. :D Cudowny rozdział, chcę więcej i więcej. Ciekawa jestem co dalej wymyślisz. :D Ale teraz się podnieciłam, hahah. Nic, nic. xD Szczególnie ta końcówka. Myślałam, że padnę z krzesła! :O GENIUSZ. <3
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka, dobrych lodów albo shaków, czy cokolwiek. <3
    Cieszę się, że dostałaś się do tej szkoły. :D Jestem z Ciebie dumna! Hahah. :D Nie no, gratulację i w ogóle. <3 Radosny nadszedł czaaas, radujmy się więc, tralalala. :D

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybacz że spamuję.
    Heej! Ten szablon jest ŚLICZNY! i związku z tym mam pytanie do zamawiającej...
    Mogłabym go użyć na swoim blogu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro Ci się podoba, to nie widzę problemu ;)

      Usuń
  5. Cudowny blog, cudowny rozdział. Końcówka jest oszałamiająca. Dodaję do obserwowanych i z pewnością będę tu zaglądać. Ciekawa jestem, jak potoczą się dalsze losy Caroline, która nic nie pamięta XD
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział <3 Myślałam, że ta Mary jest fajna, ale po tym co zrobiła Caroline już tak nie myślę! Jak ona mogła to zrobić?! No ja się pytam jak? XD Akcja się rozkręca i jest coraz ciekawiej :D Bardzo fajnie pisesz. Masz talent dziewczyno! :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;*
    Pozdrawiam, życzę mnóstwo weny, słoneczka, pieknych wakacji i wszystkiego czego sobie życzysz! <3
    Caroline xx.
    Ps Zapraszam na nowe rozdziały:
    http://torn-klaroline.blogspot.com/
    http://klaroline21.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. stracila pamiec?? i to akurat teraz?? moze jednak przypomni sobie Klausa?

    OdpowiedzUsuń