Caroline
w pośpiechu wkładała do walizki rzeczy, które zdążyła w ciągu
tych kilku dni wypakować. Łzy spływały po jej policzkach i nie
było widać końca. Nadal nie potrafiła uwierzyć, że Klaus tak ją
potraktował. Raz jest wobec niej miły i czarujący, a później
każe jej się wynosić z Nowego Orleanu. Jeśli tego chce, to proszę
bardzo! Ona nie ma zamiaru błagać go o pozwolenie, żeby tu zostać.
Ze
złością zamknęła walizkę i otarła spływające łzy.
Rozejrzała się po pokoju, który jeszcze niedawno wydawał jej się
cudowny, a teraz nawet nie miała ochoty na niego patrzeć.
Zatrzymała swój wzrok na dziurze w ścianie, która przedtem
umknęła jej uwadze. Podeszła do niej i delikatnie dotknęła.
Okruszki posypały się na podłogę. Kolejne łzy popłynęły z jej
oczu, kiedy zdała sobie sprawę, że dziura jest dziełem Klausa.
Musiał ją zrobić, kiedy zorientował się, że nie ma jej w domu.
Normalnie by się ucieszyła, że tak się o nią troszczy, jednak
teraz ogarniała ją złość.
Otarła
ostatnie łzy i chwyciwszy walizkę wybiegła z domu, głośno
trzaskając drzwiami.
Oczywiście,
ten hałas nie umknął uwadze Klausa, który zaszył się w swojej
pracowni i opróżniał już dziewiątą, albo może dziesiątą
szklankę whiskey. Był świadom tego, że skrzywdził wampirzycę,
jednak wmawiał sobie, że tak będzie lepiej.
-Czy
Caroline właśnie wyszła z walizką? - spytał Elijah, wchodząc
zaskoczony do pracowni Klausa.
-Na
to wygląda – mruknął obojętnie.
-Dlaczego?
- dopytywał się Elijah. - Pokłóciliście się?
-Caroline
wraca do Mystic Falls – oznajmił po dłuższej chwili, jakby
szukał odpowiednich słów.
-I
nic z tym nie zrobisz? Pozwalasz jej odejść? - Elijah był
zaskoczony zachowaniem brata.
-Tak
będzie lepiej – powiedział, zmierzając w kierunku wyjścia.
-A
czy będzie lepiej dla ciebie? - spytał tym samym powodując, że
Klaus się zatrzymał. Hybryda stał przez dłuższą chwilę w
bezruchu, kłócąc się ze swoimi myślami. Nawet się nad tym nie
zastanawiał, jednak odpowiedź była prosta.
-To
nie ma znaczenia – mruknął i wyszedł, zostawiając brata samego.
***
Elena
siedziała w hotelowym lobby, czekając na Caroline. Z jednej strony
cieszyła się, że przyjaciółka jednak zdecydowała się z nią
jechać, z drugiej zaś była zaskoczona, że ta decyzja nastąpiła
tak szybko. Kiedy rozmawiali w kawiarni, Caroline nie wyglądała na
przekonaną, a zaledwie 10 minut temu napisała, że z nią pojedzie.
Uśmiech
pojawił się na jej twarzy, kiedy zobaczyła jak znajoma blondynka
wchodzi do hotelu.
-Caroline!
- zawołała, zwracając jej uwagę na siebie. Blondynka z delikatnym
uśmiechem na twarzy podeszła do szatynki i ją przytuliła, jednak
nim to nastąpiło, Elena zdążyła zauważyć opuchnięte oczy
przyjaciółki.
-Co
się stało? - spytała, odsuwając ją na odległość ramion.
-Cieszę
się, że wracam – oznajmiła Caroline, chociaż wiedziała, że
szatynka i tak się na to nie nabierze. Sama by sobie nie uwierzyła.
Elena spojrzała na nią z politowaniem.
-A
tak naprawdę? - spytała lekko poirytowana.
-Nie
chcę o tym gadać – mruknęła, spuszczając wzrok. Brązowooka
już otworzyła buzię, aby coś powiedzieć, jednak powstrzymała
się, wiedząc że i tak niczego się nie dowie. Zamiast tego, po
prostu się uśmiechnęła.
-Wyjeżdżamy
jutro z samego rana, tak żeby przed zmrokiem być już w Mystic
Falls, więc mamy jeszcze cały dzisiejszy wieczór – oznajmiła, a
Caroline uśmiechnęła się do niej, wdzięczna za zmianę tematu. -
Co zamierzamy robić? - spytała, obejmując ją ramieniem i spoglądając znacząco.
Caroline nie wyglądała na przekonaną jednak po chwili jej głowie zaświtał pomysł, aby
zapomnieć o Klausie, amnezji, wszystkich innych problemach i po
prostu spędzić ostatni dzień w Nowym Orleanie dobrze się bawiąc.
Musi też mieć jakieś miłe wspomnienia z tego miejsca.
-Znajdziemy
bar, w którym się dobrze zabawimy - oznajmiła i obie zaniosły
się wesołym śmiechem.
***
Mary
ze znużeniem wypisanym na twarzy weszła do baru. W środku jak
zwykle był tłum, głównie wampiry i ich chodzące „pożywienie”.
Kiedyś nigdy nie odważyłaby się tu wejść, jednak teraz miała
konkretny powód. Musiała odnaleźć tą wampirzycę, Caroline, a
żeby do niej dotrzeć potrzebowała Klausa. Niestety jego aktualny
adres zamieszkania się zmienił i nie miała pojęcia, gdzie go, ich
znajdzie. Miała zamiar ich namierzyć zaklęciem lokalizacyjnym,
niestety Caroline nie zostawiła niczego po sobie. Nie pozostało jej
nic innego jak szukać ich w tradycyjny sposób.
-Co
podać? - spytał barman, wyrywając ją z rozmyśleń.
-Colę
– mruknęła, na co mężczyzna głośno prychnął.
-Jeśli
chcesz colę, to sklep jest obok – mruknął, a szatynka spojrzała
na niego spod uniesionych brwi.
-Płacą
ci za głupie gadanie, czy obsługę klientów? - mruknęła
sarkastycznie. Tak właściwie było jej obojętne czy dostanie coś
do picia, czy nie.
-Za
to i za to – odpowiedział z głupim uśmiechem na twarzy.
-Dostanę
tą colę, czy mam iść gdzieś indziej? - spytała, tracąc powoli
cierpliwość.
Barman
wywrócił oczami i podał jej zamówienie.
Zirytowana
upiła łyk napoju i rozejrzała się po pomieszczeniu.
Nic
specjalnego, normalny bar. Z obrzydzeniem patrzyła jak jakiś wampir
wbił się w tętnicę dziewczyny i wysysał z niej życie. Odwróciła
wzrok od tego ohydnego widoku, starając się wymazać go z pamięci,
kiedy zauważyła dwie młode kobiety wchodzące do baru, szatynkę i
blondynkę. Niby nic nadzwyczajnego, tyle że jedna z nich była
osobą, którą poszukuje.
Lepiej
być nie może, pomyślała uśmiechając się sama do siebie.
Dopiła
resztę napoju i rzucając pieniądze na blat, zaczęła dyskretnie
zmierzać w kierunku celu, który tańczył zręcznie na parkiecie.
Wmieszała
się w tłum, starając się zbliżyć do wampirzycy, niestety było
to trudniejsze niż się spodziewała. Blondynka zręcznie jej
unikała, jakby wiedziała, że jest śledzona.
Mary
zirytowana odsunęła się na bok, jednak nie spuszczała z Caroline
oczu. Musiała opracować sposób, jak najprościej dotrzeć do
wampirzycy, nie wzbudzając niczyich podejrzeń.
I
ta okazja nadarzyła się szybciej, niż się spodziewała. Już po
kilku minutach dzikiego tańca, dziewczyny udały się do baru,
zamawiając coś do picia.
Mary
z uśmiechem na twarzy, zaczęła zmierzać w ich stronę.
-Maggie!
- krzyknęła, rzucając się na blondynkę i zamykając ją w
uścisku.
Zdezorientowana
Caroline, spojrzała na nową przybyłą towarzyszkę, a później na
Elenę, która był równie zaskoczona co ona.
-Znamy
się? - spytała blondynka, na co Mary przyjrzała jej się uważnie.
-Och,
przepraszam – mruknęła czarownica, odsuwając się od wampirzycy.
- Musiałam cię z kimś pomylić – oznajmiła uśmiechając się
przepraszająco.
-Nie
szkodzi – odpowiedziała Caroline odwzajemniając uśmiech.
Mary
skinęła głową i oddaliła się od nich, zmierzając w kierunku
wyjścia. Dostała to co chciała.
***
Dwie
młode wampirzyce zmierzały z powrotem do hotelu z butelką burbonu
w ręce. Dochodziła północ, kiedy postanowiły opuścić bar. Co
za dużo to niezdrowo, a one wypiły dziś o butelkę więcej niż
powinny, jednak jakoś musiały się odstresować. Przynajmniej to
wmawiała sobie Caroline, kiedy butelka, za butelką zostały po
kolei opróżniane.
Roześmiane
weszły do pokoju, wynajmowanego przez Elenę i pierwsze co uczyniły
to rzuciły się na ogromne łóżko.
-Takie
pożegnanie to ja rozumiem – mruknęła, przymykając oczy.
-Będziesz
tęsknić? - spytała szatynka, spoglądając z ukosa na
przyjaciółkę.
-Za
tym fantastycznym miastem, które jest rajem dla każdego wampira,
czy za debilem, który złamał mi serce? - Słowa wypłynęły z jej
ust, nim zdążyła się zastanowić nad tym co tak właściwie mówi.
-Kto
złamał ci serce? - spytała Elena, podnosząc się do pozycji
siedzącej, spoglądając uważnie na blondynkę.
Caroline
westchnęła głośno i odwróciła się plecami do szatynki.
-Nie
słuchaj mnie, jestem pijana i gadam głupoty – mruknęła,
starając się powstrzymać napływające łzy.
-Wiesz,
że możesz mi wszystko powiedzieć – oznajmiła Elena, kładąc
rękę na jej ramieniu. Ten gest spowodował, że emocje wzięły nad
nią górę.
Łzy
popłynęły po jej policzkach, a z ust wydobył się cichy szloch.
-Nienawidzę
go – powiedziała, przez łzy. - Myślałam, że mu na mnie zależy,
ale najwidoczniej to tylko moja wyobraźnia – mówiła, szlochając.
-Zależy
mu na tobie – powiedziała Elena takim tonem, że Caroline się
podniosła i spojrzała na nią zaskoczona.
-Co?
-Klaus.
To o nim mówisz, prawda?
-Nie
rozumiem... jak ty to...? - Była zdezorientowana. Czy to, aż tak
oczywiste, że chodzi jej o Klausa?
-Wiesz,
kiedy tutaj jechałam byłam pełna wątpliwości – zaczęła
Elena, spoglądając przyjaciółce prosto w oczy. - Bałam się, że
po utracie pamięci nie będziesz tą samą osobą, którą byłaś,
ale tak nie jest. Ty... Jesteś tą samą Caroline co zawsze. I ta
Caroline zrobiła coś czego nikt przez setki lat zrobić nie mógł.
Pokochałaś potwora, którym jest Klaus, wybaczyłaś mu jego
najgorsze przewinienia, i nadal nie potrafię w to uwierzyć, ale
taka jest prawda.
Caroline
wpatrywała się zdziwiona w przyjaciółkę. Już nie płakała, a
łzy, które spływały po jej policzkach zdążyły wyschnąć.
-I
nawet teraz – ciągnęła Elena – kiedy zapomniałaś wszystko.
Tobie nadal na nim zależy. Szczerze, zaczynam się zastanawiać, czy
czasem nie rzucił na ciebie jakiegoś uroku, abyś ciągle do niego
powracała – mruknęła, śmiejąc się cicho. Jednak Caroline nie
było do śmiechu. Nie miała pojęcia co powiedzieć. Już wtedy,
kiedy była sobą, zależało jej na Klausie, ale...
-Skąd
wiesz, że jemu też na mnie zależy? - spytała, bo ten fakt do niej
nie docierał.
-Zawsze
byłaś dla niego ważna – oznajmiła szatynka, wzruszając
ramionami.
-Jeśli
mu na mnie zależy to dlaczego chce, żebym się stąd wyniosła –
warknęła trochę za bardzo złośliwie.
Z
ust Eleny wydobyło się głośne westchnięcie.
-Nigdy
nie miałam okazji poznać Klausa bliżej, jednak znam go na tyle,
aby móc powiedzieć, że często podejmuje decyzje pochopnie i bez
namysłu, ale gdybym żyła już tysiąc lat i była najpotężniejszą
istotą chodzącą po tej ziemi to też nie zastanawiałabym się nad
konsekwencjami – oznajmiła żartobliwie.
-Wątpię.
Nie wyglądasz na kogoś komu wszystko jest obojętne – mruknęła
Caroline, a po chwili dodała - Klaus też taki nie jest.
Przynajmniej nie przy mnie.
-Widzisz
i tu jest różnica między nami. Klaus nigdy nie okazał mi
jakiejkolwiek sympatii. Mi, ani nikomu innemu.
-Dlaczego?
- spytał zdezorientowana. - Czemu wobec mnie miałby zachowywać się
inaczej?
-Wydaje
mi się, że już znasz odpowiedź – oznajmiła Elena, uśmiechając
się.
~~~~~
Rozdział trochę krótszy niż zwykle, jednak kiedy zobaczyłam wasze komentarze i jak liczba wyświetleń szybko wzrosła, po prostu wena się we mnie obudziła i zaczęłam pisać. Wasze słowa są dla mnie największą motywacją i bardzo za nie dziękuję! ♥
Do następnego! ♥
Bardzo mi się podobał! ♥ Mam nadzieję, że po tym co Elena powiedziała, Car nie wyjedzie z Nowego Orleanu! ^.^ Tylko boję się Mary, co ona zamierza zrobić? :| Ale właściwie Klaus sobie poradzi... przynajmniej tak mi się wydaje. Cieszę się, że było trochę ElenaxCaroline, bo lubię je razem (chociaż nie bardziej niż Klaroline, hee).
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział, próbując się domyślić nad ostateczną decyzją Car:3 Weny życzę!~
Ojeeej, jak fajnie, że tak szybko dodałaś rozdział! :D Okej. Nie, żeby coś, ale zachwycił mnie moment, kiedy Klaus wypowiedział te zdanie (uwaga, cytuję) "To nie ma znaczenia". Nie wiem... chyba dlatego bo jednak stawia Caroline na pierwszym miejscu. Tak jakby. No nie wiem, noo, po prostu podobało mi się i tyle! xD
OdpowiedzUsuńTak samo nie wiem czemu, ale miła Elena wydaje się sztuczna. Przynajmniej dla mnie. Nie wiem, dlaczego tak jest. Coś dzisiaj nic nie wiem. xD
ACH! Mary! Na początku odniosłam nieco inne wrażenie co do jej charakteru, ale (pewnie się powtórzę) uwielbiam ją. No może troszkę przesadziłam, ale na pewno jest jedną z moich ulubionych w tym opowiadaniu. :D A w tym rozdziale wymiotła wszystkich, huehue, mój ulubieniec rozdziału. :D Nie lubię w niej jedynie tego, że kumpluje się z Marcelem. :/ NO I WŁAŚNIE! Cóż ta kobieta planuje, huh? Nie mogę doczekać się, aż poznam jej pomysł, czy coś. :D
I niech Care zrozumie, że Klausowi na niej zależy. No, muszę przyznać że Elena mnie z deka zdziwiła. :p
Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka, ciepełka, wiaterku i wszystkich super rzeczy. <3
we-have-immortality-tvd.blogspot.com
Cudowny rozdział, chociaż nie ukrywam, że przygnębiający. Fakt, że Caroline nie zdaje sobie sprawy z tego, że wszystko co Klaus robi związanego z nią, szczególnie te wynoś się z tego miasta, jest dla niej, dla jej dobra.
OdpowiedzUsuńPoczytałabym więcej o Elijah, uwielbiam jego postać, ale przysięgam, że chyba się popłaczę, jak zostaniesz kolejną osobą, która będzie pisała o wielkiej miłości Elijah do głupiej Hayley.
Elena mogłaby wykrzesać z siebie odrobinę więcej... czegoś. Nie wiem, przyjacielskiej rady, albo chociażby przytulić Caro i powiedzieć coś, przez co blondyna poczułaby się ciut lepiej, nie iść do baru i nachlać się za wsze czasy.
Chociaż ja bym tak zrobiła.
Okey, jest środek nocy, piszę od rzeczy :). Życzę tylko weny, więcej weny.
Pozdrawiam cieplutko i zapraszam na nowy rozdział u mnie.
http://rescue-me-dean.blogspot.com/
Bardzo uroczy rozdział :) Przyjaciółki powróciły a rozdział bardzo mi się podobał. Widać że nawet Elijah był zaskoczony. Ale jak Mary to zrobiła? No bo przecież musiała coś jej zabrać. W końcu jakoś musiała zlokalizować ją/go. :) W każdym razie czekam na następny rozdział by się dowiedzieć :) Jeśli chodzi o mój blog to ostatnio miałam problemy techniczne, brak internetu a na dodatek laptop mi się zepsuł razem z moimi rozdziałami :( Ale jest dobrze bo napisałam na nowo i już niedługo pojawią się na moim blogu :) Pozdrawiam, życzę weny :)
OdpowiedzUsuńI jest nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńGorąco zapraszam cię na nn do mnie :)
mysticfallskrainamarzen.blogspot.com
Wciągnęłam się. Jest wiele blogów z opowiadaniami o podobnej tematyce, jednak Twoje ma w sobie coś wyjątkowego. Z przyjemnością się je czyta. Świetne pierwsze zdanie, dialogi nie są przesadzone (wręcz przeciwnie, oddają rzeczywistość) - wielki plus dla Ciebie.
OdpowiedzUsuń[ miastotajemnic.blogspot.com ]
Przeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały i się zakochałam awww
OdpowiedzUsuń