wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 12

Caroline w pośpiechu wkładała do walizki rzeczy, które zdążyła w ciągu tych kilku dni wypakować. Łzy spływały po jej policzkach i nie było widać końca. Nadal nie potrafiła uwierzyć, że Klaus tak ją potraktował. Raz jest wobec niej miły i czarujący, a później każe jej się wynosić z Nowego Orleanu. Jeśli tego chce, to proszę bardzo! Ona nie ma zamiaru błagać go o pozwolenie, żeby tu zostać.
Ze złością zamknęła walizkę i otarła spływające łzy. Rozejrzała się po pokoju, który jeszcze niedawno wydawał jej się cudowny, a teraz nawet nie miała ochoty na niego patrzeć. Zatrzymała swój wzrok na dziurze w ścianie, która przedtem umknęła jej uwadze. Podeszła do niej i delikatnie dotknęła. Okruszki posypały się na podłogę. Kolejne łzy popłynęły z jej oczu, kiedy zdała sobie sprawę, że dziura jest dziełem Klausa. Musiał ją zrobić, kiedy zorientował się, że nie ma jej w domu. Normalnie by się ucieszyła, że tak się o nią troszczy, jednak teraz ogarniała ją złość.
Otarła ostatnie łzy i chwyciwszy walizkę wybiegła z domu, głośno trzaskając drzwiami.
Oczywiście, ten hałas nie umknął uwadze Klausa, który zaszył się w swojej pracowni i opróżniał już dziewiątą, albo może dziesiątą szklankę whiskey. Był świadom tego, że skrzywdził wampirzycę, jednak wmawiał sobie, że tak będzie lepiej.
-Czy Caroline właśnie wyszła z walizką? - spytał Elijah, wchodząc zaskoczony do pracowni Klausa.
-Na to wygląda – mruknął obojętnie.
-Dlaczego? - dopytywał się Elijah. - Pokłóciliście się?
-Caroline wraca do Mystic Falls – oznajmił po dłuższej chwili, jakby szukał odpowiednich słów.
-I nic z tym nie zrobisz? Pozwalasz jej odejść? - Elijah był zaskoczony zachowaniem brata.
-Tak będzie lepiej – powiedział, zmierzając w kierunku wyjścia.
-A czy będzie lepiej dla ciebie? - spytał tym samym powodując, że Klaus się zatrzymał. Hybryda stał przez dłuższą chwilę w bezruchu, kłócąc się ze swoimi myślami. Nawet się nad tym nie zastanawiał, jednak odpowiedź była prosta.
-To nie ma znaczenia – mruknął i wyszedł, zostawiając brata samego.

***

Elena siedziała w hotelowym lobby, czekając na Caroline. Z jednej strony cieszyła się, że przyjaciółka jednak zdecydowała się z nią jechać, z drugiej zaś była zaskoczona, że ta decyzja nastąpiła tak szybko. Kiedy rozmawiali w kawiarni, Caroline nie wyglądała na przekonaną, a zaledwie 10 minut temu napisała, że z nią pojedzie.
Uśmiech pojawił się na jej twarzy, kiedy zobaczyła jak znajoma blondynka wchodzi do hotelu.
-Caroline! - zawołała, zwracając jej uwagę na siebie. Blondynka z delikatnym uśmiechem na twarzy podeszła do szatynki i ją przytuliła, jednak nim to nastąpiło, Elena zdążyła zauważyć opuchnięte oczy przyjaciółki.
-Co się stało? - spytała, odsuwając ją na odległość ramion.
-Cieszę się, że wracam – oznajmiła Caroline, chociaż wiedziała, że szatynka i tak się na to nie nabierze. Sama by sobie nie uwierzyła. Elena spojrzała na nią z politowaniem.
-A tak naprawdę? - spytała lekko poirytowana.
-Nie chcę o tym gadać – mruknęła, spuszczając wzrok. Brązowooka już otworzyła buzię, aby coś powiedzieć, jednak powstrzymała się, wiedząc że i tak niczego się nie dowie. Zamiast tego, po prostu się uśmiechnęła.
-Wyjeżdżamy jutro z samego rana, tak żeby przed zmrokiem być już w Mystic Falls, więc mamy jeszcze cały dzisiejszy wieczór – oznajmiła, a Caroline uśmiechnęła się do niej, wdzięczna za zmianę tematu. - Co zamierzamy robić? - spytała, obejmując ją ramieniem i spoglądając znacząco. 
Caroline nie wyglądała na przekonaną jednak po chwili jej głowie zaświtał pomysł, aby zapomnieć o Klausie, amnezji, wszystkich innych problemach i po prostu spędzić ostatni dzień w Nowym Orleanie dobrze się bawiąc. Musi też mieć jakieś miłe wspomnienia z tego miejsca.
-Znajdziemy bar, w którym się dobrze zabawimy - oznajmiła i obie zaniosły się wesołym śmiechem.

***

Mary ze znużeniem wypisanym na twarzy weszła do baru. W środku jak zwykle był tłum, głównie wampiry i ich chodzące „pożywienie”. Kiedyś nigdy nie odważyłaby się tu wejść, jednak teraz miała konkretny powód. Musiała odnaleźć tą wampirzycę, Caroline, a żeby do niej dotrzeć potrzebowała Klausa. Niestety jego aktualny adres zamieszkania się zmienił i nie miała pojęcia, gdzie go, ich znajdzie. Miała zamiar ich namierzyć zaklęciem lokalizacyjnym, niestety Caroline nie zostawiła niczego po sobie. Nie pozostało jej nic innego jak szukać ich w tradycyjny sposób.
-Co podać? - spytał barman, wyrywając ją z rozmyśleń.
-Colę – mruknęła, na co mężczyzna głośno prychnął.
-Jeśli chcesz colę, to sklep jest obok – mruknął, a szatynka spojrzała na niego spod uniesionych brwi.
-Płacą ci za głupie gadanie, czy obsługę klientów? - mruknęła sarkastycznie. Tak właściwie było jej obojętne czy dostanie coś do picia, czy nie.
-Za to i za to – odpowiedział z głupim uśmiechem na twarzy.
-Dostanę tą colę, czy mam iść gdzieś indziej? - spytała, tracąc powoli cierpliwość.
Barman wywrócił oczami i podał jej zamówienie.
Zirytowana upiła łyk napoju i rozejrzała się po pomieszczeniu.
Nic specjalnego, normalny bar. Z obrzydzeniem patrzyła jak jakiś wampir wbił się w tętnicę dziewczyny i wysysał z niej życie. Odwróciła wzrok od tego ohydnego widoku, starając się wymazać go z pamięci, kiedy zauważyła dwie młode kobiety wchodzące do baru, szatynkę i blondynkę. Niby nic nadzwyczajnego, tyle że jedna z nich była osobą, którą poszukuje.
Lepiej być nie może, pomyślała uśmiechając się sama do siebie.
Dopiła resztę napoju i rzucając pieniądze na blat, zaczęła dyskretnie zmierzać w kierunku celu, który tańczył zręcznie na parkiecie.
Wmieszała się w tłum, starając się zbliżyć do wampirzycy, niestety było to trudniejsze niż się spodziewała. Blondynka zręcznie jej unikała, jakby wiedziała, że jest śledzona.
Mary zirytowana odsunęła się na bok, jednak nie spuszczała z Caroline oczu. Musiała opracować sposób, jak najprościej dotrzeć do wampirzycy, nie wzbudzając niczyich podejrzeń.
I ta okazja nadarzyła się szybciej, niż się spodziewała. Już po kilku minutach dzikiego tańca, dziewczyny udały się do baru, zamawiając coś do picia.
Mary z uśmiechem na twarzy, zaczęła zmierzać w ich stronę.
-Maggie! - krzyknęła, rzucając się na blondynkę i zamykając ją w uścisku.
Zdezorientowana Caroline, spojrzała na nową przybyłą towarzyszkę, a później na Elenę, która był równie zaskoczona co ona.
-Znamy się? - spytała blondynka, na co Mary przyjrzała jej się uważnie.
-Och, przepraszam – mruknęła czarownica, odsuwając się od wampirzycy. - Musiałam cię z kimś pomylić – oznajmiła uśmiechając się przepraszająco.
-Nie szkodzi – odpowiedziała Caroline odwzajemniając uśmiech.
Mary skinęła głową i oddaliła się od nich, zmierzając w kierunku wyjścia. Dostała to co chciała.

***

Dwie młode wampirzyce zmierzały z powrotem do hotelu z butelką burbonu w ręce. Dochodziła północ, kiedy postanowiły opuścić bar. Co za dużo to niezdrowo, a one wypiły dziś o butelkę więcej niż powinny, jednak jakoś musiały się odstresować. Przynajmniej to wmawiała sobie Caroline, kiedy butelka, za butelką zostały po kolei opróżniane.
Roześmiane weszły do pokoju, wynajmowanego przez Elenę i pierwsze co uczyniły to rzuciły się na ogromne łóżko.
-Takie pożegnanie to ja rozumiem – mruknęła, przymykając oczy.
-Będziesz tęsknić? - spytała szatynka, spoglądając z ukosa na przyjaciółkę.
-Za tym fantastycznym miastem, które jest rajem dla każdego wampira, czy za debilem, który złamał mi serce? - Słowa wypłynęły z jej ust, nim zdążyła się zastanowić nad tym co tak właściwie mówi.
-Kto złamał ci serce? - spytała Elena, podnosząc się do pozycji siedzącej, spoglądając uważnie na blondynkę.
Caroline westchnęła głośno i odwróciła się plecami do szatynki.
-Nie słuchaj mnie, jestem pijana i gadam głupoty – mruknęła, starając się powstrzymać napływające łzy.
-Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć – oznajmiła Elena, kładąc rękę na jej ramieniu. Ten gest spowodował, że emocje wzięły nad nią górę.
Łzy popłynęły po jej policzkach, a z ust wydobył się cichy szloch.
-Nienawidzę go – powiedziała, przez łzy. - Myślałam, że mu na mnie zależy, ale najwidoczniej to tylko moja wyobraźnia – mówiła, szlochając.
-Zależy mu na tobie – powiedziała Elena takim tonem, że Caroline się podniosła i spojrzała na nią zaskoczona.
-Co?
-Klaus. To o nim mówisz, prawda?
-Nie rozumiem... jak ty to...? - Była zdezorientowana. Czy to, aż tak oczywiste, że chodzi jej o Klausa?
-Wiesz, kiedy tutaj jechałam byłam pełna wątpliwości – zaczęła Elena, spoglądając przyjaciółce prosto w oczy. - Bałam się, że po utracie pamięci nie będziesz tą samą osobą, którą byłaś, ale tak nie jest. Ty... Jesteś tą samą Caroline co zawsze. I ta Caroline zrobiła coś czego nikt przez setki lat zrobić nie mógł. Pokochałaś potwora, którym jest Klaus, wybaczyłaś mu jego najgorsze przewinienia, i nadal nie potrafię w to uwierzyć, ale taka jest prawda.
Caroline wpatrywała się zdziwiona w przyjaciółkę. Już nie płakała, a łzy, które spływały po jej policzkach zdążyły wyschnąć.
-I nawet teraz – ciągnęła Elena – kiedy zapomniałaś wszystko. Tobie nadal na nim zależy. Szczerze, zaczynam się zastanawiać, czy czasem nie rzucił na ciebie jakiegoś uroku, abyś ciągle do niego powracała – mruknęła, śmiejąc się cicho. Jednak Caroline nie było do śmiechu. Nie miała pojęcia co powiedzieć. Już wtedy, kiedy była sobą, zależało jej na Klausie, ale...
-Skąd wiesz, że jemu też na mnie zależy? - spytała, bo ten fakt do niej nie docierał.
-Zawsze byłaś dla niego ważna – oznajmiła szatynka, wzruszając ramionami.
-Jeśli mu na mnie zależy to dlaczego chce, żebym się stąd wyniosła – warknęła trochę za bardzo złośliwie.
Z ust Eleny wydobyło się głośne westchnięcie.
-Nigdy nie miałam okazji poznać Klausa bliżej, jednak znam go na tyle, aby móc powiedzieć, że często podejmuje decyzje pochopnie i bez namysłu, ale gdybym żyła już tysiąc lat i była najpotężniejszą istotą chodzącą po tej ziemi to też nie zastanawiałabym się nad konsekwencjami – oznajmiła żartobliwie.
-Wątpię. Nie wyglądasz na kogoś komu wszystko jest obojętne – mruknęła Caroline, a po chwili dodała - Klaus też taki nie jest. Przynajmniej nie przy mnie.
-Widzisz i tu jest różnica między nami. Klaus nigdy nie okazał mi jakiejkolwiek sympatii. Mi, ani nikomu innemu.
-Dlaczego? - spytał zdezorientowana. - Czemu wobec mnie miałby zachowywać się inaczej?
-Wydaje mi się, że już znasz odpowiedź – oznajmiła Elena, uśmiechając się.


~~~~~

Rozdział trochę krótszy niż zwykle, jednak kiedy zobaczyłam wasze komentarze i jak liczba wyświetleń szybko wzrosła, po prostu wena się we mnie obudziła i zaczęłam pisać. Wasze słowa są dla mnie największą motywacją i bardzo za nie dziękuję! ♥
Do następnego! ♥

7 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podobał! ♥ Mam nadzieję, że po tym co Elena powiedziała, Car nie wyjedzie z Nowego Orleanu! ^.^ Tylko boję się Mary, co ona zamierza zrobić? :| Ale właściwie Klaus sobie poradzi... przynajmniej tak mi się wydaje. Cieszę się, że było trochę ElenaxCaroline, bo lubię je razem (chociaż nie bardziej niż Klaroline, hee).
    Czekam na nowy rozdział, próbując się domyślić nad ostateczną decyzją Car:3 Weny życzę!~

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojeeej, jak fajnie, że tak szybko dodałaś rozdział! :D Okej. Nie, żeby coś, ale zachwycił mnie moment, kiedy Klaus wypowiedział te zdanie (uwaga, cytuję) "To nie ma znaczenia". Nie wiem... chyba dlatego bo jednak stawia Caroline na pierwszym miejscu. Tak jakby. No nie wiem, noo, po prostu podobało mi się i tyle! xD
    Tak samo nie wiem czemu, ale miła Elena wydaje się sztuczna. Przynajmniej dla mnie. Nie wiem, dlaczego tak jest. Coś dzisiaj nic nie wiem. xD
    ACH! Mary! Na początku odniosłam nieco inne wrażenie co do jej charakteru, ale (pewnie się powtórzę) uwielbiam ją. No może troszkę przesadziłam, ale na pewno jest jedną z moich ulubionych w tym opowiadaniu. :D A w tym rozdziale wymiotła wszystkich, huehue, mój ulubieniec rozdziału. :D Nie lubię w niej jedynie tego, że kumpluje się z Marcelem. :/ NO I WŁAŚNIE! Cóż ta kobieta planuje, huh? Nie mogę doczekać się, aż poznam jej pomysł, czy coś. :D
    I niech Care zrozumie, że Klausowi na niej zależy. No, muszę przyznać że Elena mnie z deka zdziwiła. :p
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka, ciepełka, wiaterku i wszystkich super rzeczy. <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział, chociaż nie ukrywam, że przygnębiający. Fakt, że Caroline nie zdaje sobie sprawy z tego, że wszystko co Klaus robi związanego z nią, szczególnie te wynoś się z tego miasta, jest dla niej, dla jej dobra.
    Poczytałabym więcej o Elijah, uwielbiam jego postać, ale przysięgam, że chyba się popłaczę, jak zostaniesz kolejną osobą, która będzie pisała o wielkiej miłości Elijah do głupiej Hayley.
    Elena mogłaby wykrzesać z siebie odrobinę więcej... czegoś. Nie wiem, przyjacielskiej rady, albo chociażby przytulić Caro i powiedzieć coś, przez co blondyna poczułaby się ciut lepiej, nie iść do baru i nachlać się za wsze czasy.
    Chociaż ja bym tak zrobiła.

    Okey, jest środek nocy, piszę od rzeczy :). Życzę tylko weny, więcej weny.

    Pozdrawiam cieplutko i zapraszam na nowy rozdział u mnie.
    http://rescue-me-dean.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo uroczy rozdział :) Przyjaciółki powróciły a rozdział bardzo mi się podobał. Widać że nawet Elijah był zaskoczony. Ale jak Mary to zrobiła? No bo przecież musiała coś jej zabrać. W końcu jakoś musiała zlokalizować ją/go. :) W każdym razie czekam na następny rozdział by się dowiedzieć :) Jeśli chodzi o mój blog to ostatnio miałam problemy techniczne, brak internetu a na dodatek laptop mi się zepsuł razem z moimi rozdziałami :( Ale jest dobrze bo napisałam na nowo i już niedługo pojawią się na moim blogu :) Pozdrawiam, życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I jest nowy rozdział!
    Gorąco zapraszam cię na nn do mnie :)
    mysticfallskrainamarzen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Wciągnęłam się. Jest wiele blogów z opowiadaniami o podobnej tematyce, jednak Twoje ma w sobie coś wyjątkowego. Z przyjemnością się je czyta. Świetne pierwsze zdanie, dialogi nie są przesadzone (wręcz przeciwnie, oddają rzeczywistość) - wielki plus dla Ciebie.

    [ miastotajemnic.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały i się zakochałam awww

    OdpowiedzUsuń