Kolejny
słoneczny dzień zapowiadał się nad Nowym Orleanie.
Caroline
nie spała już od kilku dobrych godzin, jednak zamiast wstać i
stawić czoła nowemu dniu, ona wolała leżeć w łóżku i
rozmyślać nad wszystkim o czym się wczoraj dowiedziała, a było
tego sporo. Elena spędziła praktycznie całą noc na opowiadaniu
jej o niej samej i jeśli ma być szczera to nie spodziewała się
tego, że jej życie tak wyglądało. Jasne, żyła jak każda
normalna dziewczyna, była jedynaczką, jej rodzice byli rozwiedzeni,
miała dwie najlepsze przyjaciółki, Elenę i Bonnie, jej życie
było przeciętne, przynajmniej do momentu przemiany. Wtedy wszystko
wywróciło się o 180 stopni.
Stała
się wampirem i poczuła prawdziwą ulgę, kiedy dowiedziała się,
że nie pożywia się na ludziach, ale krwią z torebek. Nie była
potworem, za którego się miała i z tego chyba cieszyła się
najbardziej.
Po
kilku minutach ciągłego leżenia, w końcu stwierdziła, że czas
już wstać. Wygramoliła się z łóżka i podeszła do walizki,
która nadal stała nierozpakowana przy szafie. Jako, że dzień
zapowiadał się pogodnie, wybrała jasną sukienkę w kwiatki, a do
tego jeansową katanę.
Kiedy
już załatwiła poranną toaletę, udała się na dół, mając
nadzieję, że spotka któregoś z braci, chociaż w głębi duszy
miała nadzieję, że nie będzie to Klaus. Było jej naprawdę
głupio, że tak się przy nim rozkleiła, a w rzeczywistości nie
miała o co płakać. Była świadoma tego, że w końcu będzie
musiała z nim porozmawiać, ale jak na razie się jej nie spieszyło.
-Dzień
dobry – przywitała się, posyłając Pierwotnemu szczery uśmiech.
-Witaj
Caroline – odpowiedział, odkładając książkę, którą
aktualnie czytał. - Dobrze spałaś? Widziałem, że Elena całkiem
późno wyszła.
-Tak,
mieliśmy sobie dużo do opowiedzenia – oznajmiła, siadając
naprzeciwko niego.
-Nie
wątpię – mruknął, uśmiechając się do niej.
Zapanowała
cisza. Caroline zastanawiała się jak zadać pytanie, które chciała
wypowiedzieć.
-Eh...
czy... - zaczęła, zwracając na siebie uwagę szatyna.
-Tak?
-Jestem
głodna – oznajmiła zażenowana. - Czy macie może krew w
torebkach?
Elijah
spojrzał na nią lekko zaskoczony.
-Oczywiście,
przyniosę ci – powiedział, wstając, jednak Caroline go
zatrzymała.
-Sama
mogę iść – powiedziała szybko, również się podnosząc..
-Caroline,
jesteś naszym gościem, dlatego nie mogę pozwolić, abyś robiła
wszystko sama – oznajmił, uśmiechając się do niej.
-Wiem,
ale...
-Nie
ma żadnego ale, usiądź sobie wygodnie i czekaj, za moment wrócę
– powiedział i nim Caroline zdążyła coś powiedzieć już go
nie było.
To
pewnie jedna z tych sztuczek wampirów, pomyślała i ponownie
usiadła. Rozejrzała się po salonie, który bez nakrytego stołu i
setek świeczek, wyglądał całkiem zwyczajnie. Pomijając fakt, że
był urządzony jak na XVIII wieczną rezydencje przystało.
Z
zainteresowanie wzięła do ręki książkę, chociaż lepiej było
powiedzieć księgę, którą chwilę temu przeglądał Elijah.
Wyglądała na bardzo starą, oprawiona w brązową okładkę z
pożółkłymi kartkami. Zaciekawiona otworzyła ją i ze zdziwieniem
musiała stwierdzić, że jej strony są zapisane w nieznanym jej
języku, prawdopodobnie w łacinie.
-To
grimuar mojej matki – oznajmił Elijah, który zjawił się znikąd.
- Znane też jako księga zaklęć.
-Elena
wspomniała, że wasza matka była czarownicą – oznajmiła,
odkładając księgę. Pierwotny tylko przytaknął głową. Podszedł
do niej, wręczając torebkę z krwią.
-Dziękuję
– szepnęła Caroline, wpatrując się w jej „jedzenie”. Gdy
tylko poczuła metaliczną woń ogarnęło ją dziwne pragnienie. Jej
gardło zapiekło, a kły się wydłużyły.
-Częstuj
się, ja nie będę przeszkadzał – oznajmił Elijah, biorąc
książkę i opuścił salon.
Gdy
tylko została sama, nie czekając, ani chwili dłużej rozerwała
woreczek i opróżniła do ostatniej kropli. Mimo iż nie zrobiła
nic złego, to czuła się okropnie. Nie potrafiła uwierzyć, że
jej życie tak wyglądało, a tym bardziej, że to zaakceptowała.
Będzie musiała ponownie się do tego przyzwyczaić.
Spojrzała
na pustą torebkę, po czym szybko ją zgniotła i udała się do
kuchni, wyrzucając ją do kosza. Nadal czuła w ustach metaliczny
smak krwi. Zrobiła zniesmaczoną minę, po czym nalała wody do
szklanki i wypłukała jamę ustną.
-Zwykłą
wodą nie pozbędziesz się smaku – oznajmił głos z brytyjskim
akcentem, który spowodował dreszcz na ciele blondynki.
-Masz
na to lepszy sposób? - spytała, spoglądając na niego kątem oka.
-Kochana,
mam tysiąc lat, oczywiście że znam lepszy sposób – powiedział,
rozkładając ręce z szerokim uśmiechem na twarzy. - Jednak nie
rozumiem, dlaczego chcesz zaprzeczać swojej prawdziwej naturze.
-Powiedzmy,
że moja natura do mnie nie przemawia – mruknęła, odkładając
szklankę na bok. - Zdradzisz mi ten sposób? - spytała, odwracając
się twarzą do niego, jednak starała się unikać jego spojrzenia.
Z
ust hybrydy wydobyło się ciche westchnięcia po czym opuścił
kuchnię. Caroline, niepewnie podążyła za nim i jak się okazało,
zmierzał do barku w salonie. Nalał do szklanki whiskey i podał
wampirzycy.
-Nie
za wcześnie na alkohol? - spytała, podnosząc wysoko brwi.
-Alkohol
gasi pragnienie i pomaga pozbyć się smaku krwi – mruknął, nie
zwracając na nią większej uwagi.
-Rozumiem
– odparła, biorąc od niego szklankę. Faktycznie alkohol pomógł,
nie czuła już takiego pragnienia i znikł metaliczny posmak.
-Dzięki
– mruknęła, uśmiechając się do niego, jednak Klaus nie zwracał
na nią uwagi.
Poczuła
niemiłe ukłucie w okolicach klatki piersiowej, jednak nie miała
zamiaru się tak łatwo poddać.
-Dlaczego
wczoraj tak szybko wyszedłeś? - spytała niby od niechcenia, jednak
prawdą było, że to pytanie prześladowało ją od wczorajszego
wieczoru.
-Musiałem
coś załatwić – mruknął, nawet na nią nie spoglądając. Ból
w jej klatce piersiowej, zaczynał przeistaczać się w złość.
-Kiedy
wczoraj trzymałeś mnie w swoich objęciach, nie spieszyło ci się
za bardzo – fuknęła, zakładając ręce na piersi. Miała
nadzieję, że Klaus na nią spojrzy, jednak on wydawał się nic z
tego nie robić.
-O
co ci chodzi? - spytała, nie wytrzymując jego ciągłej
obojętności.
-Dziwie
się, że w ogóle chcesz ze mną rozmawiać – mruknął cicho.
Caroline spojrzała na niego zaskoczona i już miała spytać
„Dlaczego?”, jednak on mówił dalej. - Twoja przyjaciółka
zapewne zdradziła ci wszystkie moje grzech. Spodziewałem się
ciebie już więcej nie zobaczyć – oznajmił i po raz pierwszy
tego dnia spojrzał jej prosto w oczy. Caroline dostrzegła w nich
smutek, ale i rozczarowanie. Wzięła głęboki wdech, po czym
zaczęła mówić:
-Elena
wspomniała, że nie należysz do tych dobrych, ale to nie ma dla
mnie znaczenia. Zdążyłam cię poznać od tej drugiej strony, od
tej dobrej i jeśli myślisz, że będę się wzorować czyjąś
opinią to znasz mnie gorzej, niż ja siebie – powiedziała,
śmiejąc się cicho, jednak zaraz spoważniała. - A nawet jeśli
bym chciała odejść... puściłbyś mnie? - spytała, spoglądając
mu prosto w oczy.
Zapanowała
cisza. Wpatrywali się w siebie, tak jak dzień wcześniej, tylko że
teraz panowała między nimi większa odległość.
Klaus
w końcu postanowił przerwać tą niezręczną cisze i już otworzył
usta, aby coś powiedzieć, gdy zadzwonił telefon. Pierwotny
spojrzał na wyświetlacz, po czym szybko wyszedł z salonu
zostawiając Caroline samą. Dziewczyna stała w otępieniu, które
minęło dopiero, gdy usłyszała trzaśnięcie drzwi.
Wyszedł.
Tak po prostu. Znowu zostawił ją samą, bez słowa wyjaśnienia.
Zamknęła
oczy, starając się powstrzymać łzy, jednak wiedziała, że to na
nic. Już po chwili jej policzki były mokre. Wbiegła szybko na górę
i gdy tylko znalazła się w swoim pokoju, rzuciła się na łóżko.
Początkowo
cichy szloch, przerodził się w głośne łkanie.
Była
głupia myśląc, że Pierwotny coś do niej czuje, przynajmniej to
sobie wmawiała.
To,
że był dla ciebie miły, nie znaczy, że cię lubi, pomyślała,
łkając.
Jej
użalanie się nad sobą, przerwał dźwięk przychodzącego SMS'a.
Wzięła do ręki telefon, który leżał obok poduszki i otworzyła
wiadomość od Eleny.
Co ty
na to, żeby wybrać się na zakupy?
Caroline
wytarła łzy wierzchem dłoni. Nie miała za specjalnie ochoty iść
gdziekolwiek, jednak wiedziała, że nie wytrzyma, ani chwili dłużej
w tym domu, dlatego też nie zwlekając, ani chwili dłużej
odpisała:
Chętnie!
Spotkajmy się za pół godziny pod hotelem Pelham.
Ledwo
co wysłała wiadomość, już otrzymała odpowiedź:
Będę
czekać!
Blondynka
uśmiechnęła się lekko i udała do łazienki, żeby się ogarnąć.
Musiała przyznać, że wyglądała okropnie. Na policzkach miała
czarne smugi po tuszu do rzęs, a oczy były opuchnięte. Szybko
zmyła resztki makijażu i wykonała go na nowo.
Po
15 minutach, była już gotowa. Zeszła na dół, jednak nikogo nie
zastała. Przez moment w jej głowie zawitała myśl, żeby zostawić
jakąś wiadomość, jednak szybko się rozmyśliła. Nie miała
zamiaru się nikomu tłumaczyć, a już zwłaszcza Klausowi.
Szybko
opuściła posiadłość i udała się do Francuskiej Dzielnicy.
***
-Może
wejdziemy na kawę? - spytała Elena, wskazując na kawiarenkę i
uśmiechając się przy tym zachęcająco.
-Czy
MY w ogóle pijemy kawę? - odpowiedziała pytaniem Caroline, na co
szatynka się zaśmiała.
-To,
że jesteśmy wampirami nie oznacza, że nie możemy prowadzić
normalnego życia.
-Ty
wiesz lepiej – mruknęła Caroline i obie
weszły do kawiarni.
W
środku było pusto. Najwidoczniej kafejka nie należała do
popularnych, chociaż wyglądała całkiem przytulnie.
Zamówiły
po kawie i zajęły stolik.
-No
więc – zaczęła Elena, kiedy otrzymały zamówienie. - Dowiem się
dlaczego jesteś taka przygnębiona?
Blondynka
spojrzała na nią zaskoczona. Nie miała pojęcia, że aż tak
bardzo to widać mimo iż starał się udawać, że wszystko jest w
porządku. Nie chciała o tym rozmawiać, zwłaszcza, że wiedział
iż Elena nie przepada za Klausem, ale teraz już nie wymiga się od
tego, chociaż...
-Niby
już wiem o sobie więcej, ale jednak ta osoba, o której mi wczoraj
opowiadałaś jest mi obca – wyznała, co po części było też
prawdą.
-Spodziewałam
się takiej odpowiedzi – oznajmiła szatynka, popijając kawę.
-Ach
tak? - zdziwiła się Caroline.
-Nie
do końca takiej, ale wiedziałam, że chodzi o twoją amnezję –
powiedziała, uśmiechając się. - Dlatego mam dla ciebie
propozycję.
-Jaką?
- spytała zainteresowana blondynka.
-Wróć
ze mną do Mystic Falls – powiedziała, patrząc jej prosto w oczy,
a Caroline zrobiła zaskoczoną minę. Już otworzyła usta, żeby
coś powiedzieć, jednak Elena jej przerwała.
-Wiem,
że to może niespodziewane, ale Mystic Falls to twój dom. Tam masz
rodzinę, przyjaciół. Jeśli wrócisz, zobaczysz miejsca, w których
dorastałaś istnieje możliwość, że twoja pamięć powróci.
Blondynka
wpatrywała się w nią zdziwiona. Wiedziała, że szatynka ma rację,
jednak nie była pewna czy naprawdę chce wrócić.
-Planowałam
wyjeżdżać już jutro – mówiła dalej. - Nawet jakbym chciała,
nie mogę zostać tu na długo. Cieszyłabym się bardzo, gdybyś
pojechała ze mną. Co ty na to?
***
Po
spotkaniu z Genevieve, Klaus szybko udał się z powrotem do domu.
Dowiedział się od czarownicy, że istnieje zaklęcie, które
mogłoby pomóc Caroline, jednak do tego będzie mu potrzebny grimuar
Esther. Nie był do końca przekonany czy może wierzyć wiedźmie,
jednak nic innego mu nie pozostało.
Wparował
do rezydencji i już wiedział, że coś jest nie tak. W wampirzym
tempie wbiegł do pokoju Caroline, jednak nikogo w nim nie znalazł.
Szybko wyciągnął komórkę i wybrał numer wampirzycy, ale od razu
włączyła się poczta głosowa. Zdenerwowany zacisnął dłoń na
telefonie, jednak opamiętał się nim go roztrzaskał. Zamiast tego,
wyładował swoją złość waląc pięścią w ścianę i przy
okazji robiąc w niej dziurę.
Dlaczego
wyszła nic mu o tym nie mówiąc?
Spróbował
ponownie do niej zadzwonić, jednak znów odezwała się poczta
głosowa.
Wziął
głęboki oddech, próbując się uspokoić i wtedy usłyszał dźwięk
zamykanych drzwi.
W
wampirzym tempie zbiegł na dół, gdzie zastał wampirzycę.
-Gdzie
ty byłaś?! - spytał, podnosząc przy tym ton głosu.
-Z
Eleną – mruknęła, starając się brzmieć obojętnie.
-Dlaczego
nie odbierałaś? - dopytywał, już trochę spokojniej.
-Telefon
mi się rozładował. - Minęła go, chcąc udać się na górę
jednak Pierwotny ją zatrzymał, łapiąc za łokieć.
-Następnym
razem poinformuj mnie gdzie się wybierasz – powiedział, bardziej
zaciskając rękę na jej łokciu.
-Dlaczego
myślisz, że będę ci się tłumaczyć? - fuknęła, wyrywając się
z jego uścisku. - Ty nie raczyłeś mi powiedzieć, gdzie poszedłeś
dziś rano. Poza tym... - zatrzymała się w połowie zdania,
zaciskając usta w cienką kreskę.
Klaus
spojrzał na nią wyczekująco, jednak nic nie wskazywało na to, że
Caroline nie ma zamiar dokończyć swoją wypowiedź.
-Coś
nie tak? - spytał, lekko zaniepokojony. Wiedział, że nie chodzi tu
tylko o ich kłótnię. Coś musiało się stać.
-Caroline
– powiedział srogim tonem, tak jak się to mówi do dziecka, które
nie chce się przyznać do winy.
Dziewczyna
westchnęła głośno.
-Elena
prosiła mnie, żebym wróciła z nią do Mystic Falls – oznajmiła
na jednym tchu.
Na
twarzy Pierwotnego zagościło zdziwienie, pomieszane ze smutkiem.
-Rozumiem
– mruknął, unikając jej wzroku. - Zatem nie będę ci
przeszkadzać. Pewnie musisz się jeszcze spakować...
-Nie
powiedziałam, że pojadę – przerwała mu wampirzyca. - Elena
twierdzi, że to pomoże mi odzyskać pamięć, ale szczerze to sama
nie wiem co o tym sądzić...
-Powinnaś
jechać. - Tym razem to Klaus przerwał jej.
-Co?
- Dziewczyna była zaskoczona. Nie spodziewała się takiej
odpowiedzi, wręcz miała nadzieję, że Pierwotny powie jej, że ma
zostać.
-Pamiętasz
pytanie, które zadałaś mi dziś rano? - spytał odbiegając od
tematu. Caroline spojrzała na niego zdezorientowana. - Spytałaś
mnie, czy bym cię puścił, gdybyś chciała odejść.
-Tak,
ale...
-Odpowiedź
brzmi, tak. Pozwalam ci odejść. - Wpatrywał się jej prosto w
oczy, dlatego też Caroline odniosła wrażenie, że mówi prawdę.
Nieprzyjemne uczucie w klatce piersiowej powróciło.
-To
nie ty o tym zdecydujesz – warknęła, starając się powstrzymać
napływające łzy.
-Chcę,
żebyś wyjechała – powiedział chłodno, a Caroline czuła jak jej serce rozpada się na kawałki. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony, zniknął, zostawiając ją pogrążoną w smutku.
~~~~~
Cześć, czołem, przybywam do was z kolejnym rozdziałem, który niestety nie wyszedł mi tak jak sobie zaplanowałam, no ale nie jest też najgorzej, chociaż ocenianie zostawiam wam ;)
Przepraszam za jakiekolwiek błędy i tego typu, ale ostatnio jestem trochę nieogarnięta :P
Kolejny rozdział pojawi się za jakiś tydzień, albo i wcześniej, zależy jak tam z moją weną będzie :D
To by było na tyle.
Do następnego! ♥
Kolejny rozdział pojawi się za jakiś tydzień, albo i wcześniej, zależy jak tam z moją weną będzie :D
To by było na tyle.
Do następnego! ♥
,,-Chcę, żebyś wyjechała''- co to do kur*y nedzy ma byc?!!! Love Klausa ale teraz mam ochote mu przywalic. I to porzadnie!
OdpowiedzUsuńOgolnie to rozdzial mi sie podobal.
Jak Caro wylaczy przez Klausa czlowieczenstwo to wlasnorecznie wyrwe mu serce :)
Dobra koncze bo sie zaczynam rozkrecac w zlym kierunku :3
Weny zycze i na next czekam ;)
Klaus??? serio? jak mogłeś. !!!!!!!
OdpowiedzUsuńWydaję mi się że Genevieve zmusiła Klausa by ten kazał jej wyjechać. Cieszę się z tego jak piszesz o Klausie i pokazujesz jego postać. On jest taki... taki realistyczny. :D I Like it.! Bad boy :3
Rozdział fantastyczny :D ale nie chce by Caro wyjechała :P
Pozdrawiam i życzę weny :)
Że co? Czemu on...Klaus?!?!?! Ona musi zostać w Nowym Orleanie, nie chcę żeby wracała do przeklętego Mystic Falls ;_; A co do rozdziału, to jak zwykle mi się podobał<3 Tyle, że mam nadzieję, że Car serio zostanie w NO :(:( No i wróci jej pamięć...
OdpowiedzUsuńPoza tym życzę weny i czekam na nowy rozdział<3
LOL. Normalnie pokładam się ze śmiechu. Klaus, ty głupi czerepie. Po co on kłamie? Nie rozumiem. OK. Pewna część mnie, jakoś dziwnie... hm... uśmiechnęła się (?) na to, co Klaus powiedział, ale nie do końca wiem co mi odwaliło? :o Nie wiem. Nie wiem też tego, dlaczego Care zrobiła sobie tak szybko nadzieję. Okej, wiadomo że Klaus przy niej to ideał, no ale...? No nic. Genevce jakoś nie wierzę, więc już wolę żeby Caroline pojechała do Mystic Falls. Może być z Klausem. Chociaz jak teraz tak myślę, to na sto pro Klausio nie da rady puścić Care, choćby nie wiadomo jak się zapierał. Więc ja już nic nie mówię, bo raz mówię tak, a raz tak, hahah. xD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, tak na marginesie. <3
Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka i innych. <3
No tak, Klaus i te jego odtrącanie od siebie ludzi. Szczerze mam nadzieję, że Caro zostanie w NO, bo jak pojedzie do Mistic F to nieprędko wróci, No chyba że Klaus się obudzi, zobaczy, że to co powiedział było największą głupotą i po nią pojedzie.
OdpowiedzUsuńAle to już zależy tylko i wyłącznie od twojej wyobraźni :)
Pozdrawiam i czekam na nn!
zakochałam się *_*
OdpowiedzUsuńDlaczego? Klaus, ty debilu jak mogłeś! Caroline nie może wyjechać, bez niej NO jest taki pusty :( Mam nadzieję, że Klaus się jednak opamięta i Care zostanie.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*