niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 11

Kolejny słoneczny dzień zapowiadał się nad Nowym Orleanie.
Caroline nie spała już od kilku dobrych godzin, jednak zamiast wstać i stawić czoła nowemu dniu, ona wolała leżeć w łóżku i rozmyślać nad wszystkim o czym się wczoraj dowiedziała, a było tego sporo. Elena spędziła praktycznie całą noc na opowiadaniu jej o niej samej i jeśli ma być szczera to nie spodziewała się tego, że jej życie tak wyglądało. Jasne, żyła jak każda normalna dziewczyna, była jedynaczką, jej rodzice byli rozwiedzeni, miała dwie najlepsze przyjaciółki, Elenę i Bonnie, jej życie było przeciętne, przynajmniej do momentu przemiany. Wtedy wszystko wywróciło się o 180 stopni.
Stała się wampirem i poczuła prawdziwą ulgę, kiedy dowiedziała się, że nie pożywia się na ludziach, ale krwią z torebek. Nie była potworem, za którego się miała i z tego chyba cieszyła się najbardziej.
Po kilku minutach ciągłego leżenia, w końcu stwierdziła, że czas już wstać. Wygramoliła się z łóżka i podeszła do walizki, która nadal stała nierozpakowana przy szafie. Jako, że dzień zapowiadał się pogodnie, wybrała jasną sukienkę w kwiatki, a do tego jeansową katanę.
Kiedy już załatwiła poranną toaletę, udała się na dół, mając nadzieję, że spotka któregoś z braci, chociaż w głębi duszy miała nadzieję, że nie będzie to Klaus. Było jej naprawdę głupio, że tak się przy nim rozkleiła, a w rzeczywistości nie miała o co płakać. Była świadoma tego, że w końcu będzie musiała z nim porozmawiać, ale jak na razie się jej nie spieszyło.
Weszła do salonu, oddychając z ulgą, że zastała tam Elijahę.
-Dzień dobry – przywitała się, posyłając Pierwotnemu szczery uśmiech.
-Witaj Caroline – odpowiedział, odkładając książkę, którą aktualnie czytał. - Dobrze spałaś? Widziałem, że Elena całkiem późno wyszła.
-Tak, mieliśmy sobie dużo do opowiedzenia – oznajmiła, siadając naprzeciwko niego.
-Nie wątpię – mruknął, uśmiechając się do niej.
Zapanowała cisza. Caroline zastanawiała się jak zadać pytanie, które chciała wypowiedzieć.
-Eh... czy... - zaczęła, zwracając na siebie uwagę szatyna.
-Tak?
-Jestem głodna – oznajmiła zażenowana. - Czy macie może krew w torebkach?
Elijah spojrzał na nią lekko zaskoczony.
-Oczywiście, przyniosę ci – powiedział, wstając, jednak Caroline go zatrzymała.
-Sama mogę iść – powiedziała szybko, również się podnosząc..
-Caroline, jesteś naszym gościem, dlatego nie mogę pozwolić, abyś robiła wszystko sama – oznajmił, uśmiechając się do niej.
-Wiem, ale...
-Nie ma żadnego ale, usiądź sobie wygodnie i czekaj, za moment wrócę – powiedział i nim Caroline zdążyła coś powiedzieć już go nie było.
To pewnie jedna z tych sztuczek wampirów, pomyślała i ponownie usiadła. Rozejrzała się po salonie, który bez nakrytego stołu i setek świeczek, wyglądał całkiem zwyczajnie. Pomijając fakt, że był urządzony jak na XVIII wieczną rezydencje przystało.
Z zainteresowanie wzięła do ręki książkę, chociaż lepiej było powiedzieć księgę, którą chwilę temu przeglądał Elijah. Wyglądała na bardzo starą, oprawiona w brązową okładkę z pożółkłymi kartkami. Zaciekawiona otworzyła ją i ze zdziwieniem musiała stwierdzić, że jej strony są zapisane w nieznanym jej języku, prawdopodobnie w łacinie.
-To grimuar mojej matki – oznajmił Elijah, który zjawił się znikąd. - Znane też jako księga zaklęć.
-Elena wspomniała, że wasza matka była czarownicą – oznajmiła, odkładając księgę. Pierwotny tylko przytaknął głową. Podszedł do niej, wręczając torebkę z krwią.
-Dziękuję – szepnęła Caroline, wpatrując się w jej „jedzenie”. Gdy tylko poczuła metaliczną woń ogarnęło ją dziwne pragnienie. Jej gardło zapiekło, a kły się wydłużyły.
-Częstuj się, ja nie będę przeszkadzał – oznajmił Elijah, biorąc książkę i opuścił salon.
Gdy tylko została sama, nie czekając, ani chwili dłużej rozerwała woreczek i opróżniła do ostatniej kropli. Mimo iż nie zrobiła nic złego, to czuła się okropnie. Nie potrafiła uwierzyć, że jej życie tak wyglądało, a tym bardziej, że to zaakceptowała. Będzie musiała ponownie się do tego przyzwyczaić.
Spojrzała na pustą torebkę, po czym szybko ją zgniotła i udała się do kuchni, wyrzucając ją do kosza. Nadal czuła w ustach metaliczny smak krwi. Zrobiła zniesmaczoną minę, po czym nalała wody do szklanki i wypłukała jamę ustną.
-Zwykłą wodą nie pozbędziesz się smaku – oznajmił głos z brytyjskim akcentem, który spowodował dreszcz na ciele blondynki.
-Masz na to lepszy sposób? - spytała, spoglądając na niego kątem oka.
-Kochana, mam tysiąc lat, oczywiście że znam lepszy sposób – powiedział, rozkładając ręce z szerokim uśmiechem na twarzy. - Jednak nie rozumiem, dlaczego chcesz zaprzeczać swojej prawdziwej naturze.
-Powiedzmy, że moja natura do mnie nie przemawia – mruknęła, odkładając szklankę na bok. - Zdradzisz mi ten sposób? - spytała, odwracając się twarzą do niego, jednak starała się unikać jego spojrzenia.
Z ust hybrydy wydobyło się ciche westchnięcia po czym opuścił kuchnię. Caroline, niepewnie podążyła za nim i jak się okazało, zmierzał do barku w salonie. Nalał do szklanki whiskey i podał wampirzycy.
-Nie za wcześnie na alkohol? - spytała, podnosząc wysoko brwi.
-Alkohol gasi pragnienie i pomaga pozbyć się smaku krwi – mruknął, nie zwracając na nią większej uwagi.
-Rozumiem – odparła, biorąc od niego szklankę. Faktycznie alkohol pomógł, nie czuła już takiego pragnienia i znikł metaliczny posmak.
-Dzięki – mruknęła, uśmiechając się do niego, jednak Klaus nie zwracał na nią uwagi.
Poczuła niemiłe ukłucie w okolicach klatki piersiowej, jednak nie miała zamiaru się tak łatwo poddać.
-Dlaczego wczoraj tak szybko wyszedłeś? - spytała niby od niechcenia, jednak prawdą było, że to pytanie prześladowało ją od wczorajszego wieczoru.
-Musiałem coś załatwić – mruknął, nawet na nią nie spoglądając. Ból w jej klatce piersiowej, zaczynał przeistaczać się w złość.
-Kiedy wczoraj trzymałeś mnie w swoich objęciach, nie spieszyło ci się za bardzo – fuknęła, zakładając ręce na piersi. Miała nadzieję, że Klaus na nią spojrzy, jednak on wydawał się nic z tego nie robić.
-O co ci chodzi? - spytała, nie wytrzymując jego ciągłej obojętności.
-Dziwie się, że w ogóle chcesz ze mną rozmawiać – mruknął cicho. Caroline spojrzała na niego zaskoczona i już miała spytać „Dlaczego?”, jednak on mówił dalej. - Twoja przyjaciółka zapewne zdradziła ci wszystkie moje grzech. Spodziewałem się ciebie już więcej nie zobaczyć – oznajmił i po raz pierwszy tego dnia spojrzał jej prosto w oczy. Caroline dostrzegła w nich smutek, ale i rozczarowanie. Wzięła głęboki wdech, po czym zaczęła mówić:
-Elena wspomniała, że nie należysz do tych dobrych, ale to nie ma dla mnie znaczenia. Zdążyłam cię poznać od tej drugiej strony, od tej dobrej i jeśli myślisz, że będę się wzorować czyjąś opinią to znasz mnie gorzej, niż ja siebie – powiedziała, śmiejąc się cicho, jednak zaraz spoważniała. - A nawet jeśli bym chciała odejść... puściłbyś mnie? - spytała, spoglądając mu prosto w oczy.
Zapanowała cisza. Wpatrywali się w siebie, tak jak dzień wcześniej, tylko że teraz panowała między nimi większa odległość.
Klaus w końcu postanowił przerwać tą niezręczną cisze i już otworzył usta, aby coś powiedzieć, gdy zadzwonił telefon. Pierwotny spojrzał na wyświetlacz, po czym szybko wyszedł z salonu zostawiając Caroline samą. Dziewczyna stała w otępieniu, które minęło dopiero, gdy usłyszała trzaśnięcie drzwi.
Wyszedł. Tak po prostu. Znowu zostawił ją samą, bez słowa wyjaśnienia.
Zamknęła oczy, starając się powstrzymać łzy, jednak wiedziała, że to na nic. Już po chwili jej policzki były mokre. Wbiegła szybko na górę i gdy tylko znalazła się w swoim pokoju, rzuciła się na łóżko.
Początkowo cichy szloch, przerodził się w głośne łkanie.
Była głupia myśląc, że Pierwotny coś do niej czuje, przynajmniej to sobie wmawiała.
To, że był dla ciebie miły, nie znaczy, że cię lubi, pomyślała, łkając.
Jej użalanie się nad sobą, przerwał dźwięk przychodzącego SMS'a. Wzięła do ręki telefon, który leżał obok poduszki i otworzyła wiadomość od Eleny.
Co ty na to, żeby wybrać się na zakupy?
Caroline wytarła łzy wierzchem dłoni. Nie miała za specjalnie ochoty iść gdziekolwiek, jednak wiedziała, że nie wytrzyma, ani chwili dłużej w tym domu, dlatego też nie zwlekając, ani chwili dłużej odpisała:
Chętnie! Spotkajmy się za pół godziny pod hotelem Pelham.
Ledwo co wysłała wiadomość, już otrzymała odpowiedź:
Będę czekać!
Blondynka uśmiechnęła się lekko i udała do łazienki, żeby się ogarnąć. Musiała przyznać, że wyglądała okropnie. Na policzkach miała czarne smugi po tuszu do rzęs, a oczy były opuchnięte. Szybko zmyła resztki makijażu i wykonała go na nowo.
Po 15 minutach, była już gotowa. Zeszła na dół, jednak nikogo nie zastała. Przez moment w jej głowie zawitała myśl, żeby zostawić jakąś wiadomość, jednak szybko się rozmyśliła. Nie miała zamiaru się nikomu tłumaczyć, a już zwłaszcza Klausowi.
Szybko opuściła posiadłość i udała się do Francuskiej Dzielnicy.

***

-Może wejdziemy na kawę? - spytała Elena, wskazując na kawiarenkę i uśmiechając się przy tym zachęcająco.
-Czy MY w ogóle pijemy kawę? - odpowiedziała pytaniem Caroline, na co szatynka się zaśmiała.
-To, że jesteśmy wampirami nie oznacza, że nie możemy prowadzić normalnego życia.
-Ty wiesz lepiej – mruknęła Caroline i obie weszły do kawiarni.
W środku było pusto. Najwidoczniej kafejka nie należała do popularnych, chociaż wyglądała całkiem przytulnie.
Zamówiły po kawie i zajęły stolik.
-No więc – zaczęła Elena, kiedy otrzymały zamówienie. - Dowiem się dlaczego jesteś taka przygnębiona?
Blondynka spojrzała na nią zaskoczona. Nie miała pojęcia, że aż tak bardzo to widać mimo iż starał się udawać, że wszystko jest w porządku. Nie chciała o tym rozmawiać, zwłaszcza, że wiedział iż Elena nie przepada za Klausem, ale teraz już nie wymiga się od tego, chociaż...
-Niby już wiem o sobie więcej, ale jednak ta osoba, o której mi wczoraj opowiadałaś jest mi obca – wyznała, co po części było też prawdą.
-Spodziewałam się takiej odpowiedzi – oznajmiła szatynka, popijając kawę.
-Ach tak? - zdziwiła się Caroline.
-Nie do końca takiej, ale wiedziałam, że chodzi o twoją amnezję – powiedziała, uśmiechając się. - Dlatego mam dla ciebie propozycję.
-Jaką? - spytała zainteresowana blondynka.
-Wróć ze mną do Mystic Falls – powiedziała, patrząc jej prosto w oczy, a Caroline zrobiła zaskoczoną minę. Już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, jednak Elena jej przerwała.
-Wiem, że to może niespodziewane, ale Mystic Falls to twój dom. Tam masz rodzinę, przyjaciół. Jeśli wrócisz, zobaczysz miejsca, w których dorastałaś istnieje możliwość, że twoja pamięć powróci.
Blondynka wpatrywała się w nią zdziwiona. Wiedziała, że szatynka ma rację, jednak nie była pewna czy naprawdę chce wrócić.
-Planowałam wyjeżdżać już jutro – mówiła dalej. - Nawet jakbym chciała, nie mogę zostać tu na długo. Cieszyłabym się bardzo, gdybyś pojechała ze mną. Co ty na to?

***

Po spotkaniu z Genevieve, Klaus szybko udał się z powrotem do domu. Dowiedział się od czarownicy, że istnieje zaklęcie, które mogłoby pomóc Caroline, jednak do tego będzie mu potrzebny grimuar Esther. Nie był do końca przekonany czy może wierzyć wiedźmie, jednak nic innego mu nie pozostało.
Wparował do rezydencji i już wiedział, że coś jest nie tak. W wampirzym tempie wbiegł do pokoju Caroline, jednak nikogo w nim nie znalazł. Szybko wyciągnął komórkę i wybrał numer wampirzycy, ale od razu włączyła się poczta głosowa. Zdenerwowany zacisnął dłoń na telefonie, jednak opamiętał się nim go roztrzaskał. Zamiast tego, wyładował swoją złość waląc pięścią w ścianę i przy okazji robiąc w niej dziurę.
Dlaczego wyszła nic mu o tym nie mówiąc?
Spróbował ponownie do niej zadzwonić, jednak znów odezwała się poczta głosowa.
Wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić i wtedy usłyszał dźwięk zamykanych drzwi.
W wampirzym tempie zbiegł na dół, gdzie zastał wampirzycę.
-Gdzie ty byłaś?! - spytał, podnosząc przy tym ton głosu.
-Z Eleną – mruknęła, starając się brzmieć obojętnie.
-Dlaczego nie odbierałaś? - dopytywał, już trochę spokojniej.
-Telefon mi się rozładował. - Minęła go, chcąc udać się na górę jednak Pierwotny ją zatrzymał, łapiąc za łokieć.
-Następnym razem poinformuj mnie gdzie się wybierasz – powiedział, bardziej zaciskając rękę na jej łokciu.
-Dlaczego myślisz, że będę ci się tłumaczyć? - fuknęła, wyrywając się z jego uścisku. - Ty nie raczyłeś mi powiedzieć, gdzie poszedłeś dziś rano. Poza tym... - zatrzymała się w połowie zdania, zaciskając usta w cienką kreskę.
Klaus spojrzał na nią wyczekująco, jednak nic nie wskazywało na to, że Caroline nie ma zamiar dokończyć swoją wypowiedź.
-Coś nie tak? - spytał, lekko zaniepokojony. Wiedział, że nie chodzi tu tylko o ich kłótnię. Coś musiało się stać.
-Caroline – powiedział srogim tonem, tak jak się to mówi do dziecka, które nie chce się przyznać do winy.
Dziewczyna westchnęła głośno.
-Elena prosiła mnie, żebym wróciła z nią do Mystic Falls – oznajmiła na jednym tchu.
Na twarzy Pierwotnego zagościło zdziwienie, pomieszane ze smutkiem.
-Rozumiem – mruknął, unikając jej wzroku. - Zatem nie będę ci przeszkadzać. Pewnie musisz się jeszcze spakować...
-Nie powiedziałam, że pojadę – przerwała mu wampirzyca. - Elena twierdzi, że to pomoże mi odzyskać pamięć, ale szczerze to sama nie wiem co o tym sądzić...
-Powinnaś jechać. - Tym razem to Klaus przerwał jej.
-Co? - Dziewczyna była zaskoczona. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi, wręcz miała nadzieję, że Pierwotny powie jej, że ma zostać.
-Pamiętasz pytanie, które zadałaś mi dziś rano? - spytał odbiegając od tematu. Caroline spojrzała na niego zdezorientowana. - Spytałaś mnie, czy bym cię puścił, gdybyś chciała odejść.
-Tak, ale...
-Odpowiedź brzmi, tak. Pozwalam ci odejść. - Wpatrywał się jej prosto w oczy, dlatego też Caroline odniosła wrażenie, że mówi prawdę. Nieprzyjemne uczucie w klatce piersiowej powróciło.
-To nie ty o tym zdecydujesz – warknęła, starając się powstrzymać napływające łzy.
-Chcę, żebyś wyjechała – powiedział chłodno, a Caroline czuła jak jej serce rozpada się na kawałki. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony, zniknął, zostawiając ją pogrążoną w smutku.

 



~~~~~

Cześć, czołem, przybywam do was z kolejnym rozdziałem, który niestety nie wyszedł mi tak jak sobie zaplanowałam, no ale nie jest też najgorzej, chociaż ocenianie zostawiam wam ;)
Przepraszam za jakiekolwiek błędy i tego typu, ale ostatnio jestem trochę nieogarnięta :P
Kolejny rozdział pojawi się za jakiś tydzień, albo i wcześniej, zależy jak tam z moją weną będzie :D
To by było na tyle.
Do następnego! ♥

7 komentarzy:

  1. ,,-Chcę, żebyś wyjechała''- co to do kur*y nedzy ma byc?!!! Love Klausa ale teraz mam ochote mu przywalic. I to porzadnie!
    Ogolnie to rozdzial mi sie podobal.
    Jak Caro wylaczy przez Klausa czlowieczenstwo to wlasnorecznie wyrwe mu serce :)
    Dobra koncze bo sie zaczynam rozkrecac w zlym kierunku :3
    Weny zycze i na next czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Klaus??? serio? jak mogłeś. !!!!!!!
    Wydaję mi się że Genevieve zmusiła Klausa by ten kazał jej wyjechać. Cieszę się z tego jak piszesz o Klausie i pokazujesz jego postać. On jest taki... taki realistyczny. :D I Like it.! Bad boy :3
    Rozdział fantastyczny :D ale nie chce by Caro wyjechała :P
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Że co? Czemu on...Klaus?!?!?! Ona musi zostać w Nowym Orleanie, nie chcę żeby wracała do przeklętego Mystic Falls ;_; A co do rozdziału, to jak zwykle mi się podobał<3 Tyle, że mam nadzieję, że Car serio zostanie w NO :(:( No i wróci jej pamięć...
    Poza tym życzę weny i czekam na nowy rozdział<3

    OdpowiedzUsuń
  4. LOL. Normalnie pokładam się ze śmiechu. Klaus, ty głupi czerepie. Po co on kłamie? Nie rozumiem. OK. Pewna część mnie, jakoś dziwnie... hm... uśmiechnęła się (?) na to, co Klaus powiedział, ale nie do końca wiem co mi odwaliło? :o Nie wiem. Nie wiem też tego, dlaczego Care zrobiła sobie tak szybko nadzieję. Okej, wiadomo że Klaus przy niej to ideał, no ale...? No nic. Genevce jakoś nie wierzę, więc już wolę żeby Caroline pojechała do Mystic Falls. Może być z Klausem. Chociaz jak teraz tak myślę, to na sto pro Klausio nie da rady puścić Care, choćby nie wiadomo jak się zapierał. Więc ja już nic nie mówię, bo raz mówię tak, a raz tak, hahah. xD
    Świetny rozdział, tak na marginesie. <3
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka i innych. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak, Klaus i te jego odtrącanie od siebie ludzi. Szczerze mam nadzieję, że Caro zostanie w NO, bo jak pojedzie do Mistic F to nieprędko wróci, No chyba że Klaus się obudzi, zobaczy, że to co powiedział było największą głupotą i po nią pojedzie.
    Ale to już zależy tylko i wyłącznie od twojej wyobraźni :)

    Pozdrawiam i czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego? Klaus, ty debilu jak mogłeś! Caroline nie może wyjechać, bez niej NO jest taki pusty :( Mam nadzieję, że Klaus się jednak opamięta i Care zostanie.
    Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń