piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 13

Uśmiech nie schodził z twarzy Mary odkąd opuściła bar. Zdobyła coś co pozwoliło jej namierzyć Caroline. Jeden włos w odcieniu blondu. Niby nic wielkiego, ale dla niej było to coś bardzo wartościowe. Co ją jednak w tym momencie zastanawiało był fakt, że razem z wampirzycą była jej przyjaciółka z Mystic Falls, Elena Gilbert. Czyżby Klaus zadzwonił po jej znajomych, myśląc że w ten sposób Caroline odzyska pamięć? Chyba nie był, aż tak naiwny. Wspominanie starych czasów nie złamie rzuconego przez nią zaklęcia. Tylko ona może je odwołać, a jak na razie się jej nie spieszy, aby to uczynić.
Pospiesznie udała się do wynajmowanego przez nią mieszkania, które znajdowało się przy Royal Street.
-Dobry wieczór pani Dupont – przywitała się ze starszą sąsiadką, która wyglądała zza drzwi.
-Och Mary złotko, widzę że wracasz dziś wcześniej – oznajmiła wychodząc na korytarz z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Tak, miałam ciężki dzień – odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech.
-Och nie wątpię – przytaknęła, kiwając głową. - Mam nadzieję, że udało ci się osiągnąć twój cel – dodała, spoglądając na nią z tajemniczym uśmiechem.
Na twarzy szatynki wymalowało się zdziwienie. Florence Dupont była chyba jedną z najstarszych osób żyjących w Nowym Orleanie, przynajmniej tak wydawało się czarownicy. Ta kobieta wiedziała wszystko o wszystkim, dosłownie. Mary mogłaby przysiąc, że nie jest ona zwyczajną staruszką. Ten fakt ją w pewnym stopniu przerażał, ale i wzbudzał ciekawość.
-Każdy dzień niesie ze sobą jakiś cel, mój nie był wyjątkowy – odpowiedziała w końcu, uśmiechając się nieśmiało.
Kobieta westchnęła cicho i podeszła do czarownicy, obejmując jej twarzy, pokrytymi zmarszczkami rękoma i zmusiła ją, aby spojrzała jej prosto w oczy.
-Wyznaczyłaś sobie cel, który jest trudny do osiągnięcia, dlatego pamiętaj, aby kierować się rozumem nie emocjami.
Nim Mary zdążyła cokolwiek powiedzieć, kobieta udała się z powrotem do mieszkania.
Szatynka wpatrywała się przez dłuższą chwilę w drzwi za którymi zniknęła jej sąsiadka.
Co to miało być?” - spytała samą siebie zaskoczona zaistniałą sytuacją. 
Pokręciła głową i udała się do swojego mieszkania.
Czekało ją sporo pracy.

***

Caroline spędziła kolejną noc, rozmyślając nad wszystkim co miało miejsce minionego dnia. Począwszy od wypicia pierwszej torebki krwi, przynajmniej tej którą pamiętała, a skończywszy na kłótni z Klausem i decyzją, że zostawi go za sobą. Lecz teraz, kiedy pozostały zaledwie godziny do jej wyjazdu, zaczęła mieć wątpliwości. Elena w pewien sposób uświadomiła ją, że nie jest ona całkiem obojętna Klausowi, jak jej się na początku wydawało. Ale przecież nie może teraz iść do Pierwotnego i... jak teraz o tym myśli to nawet nie ma pojęcia co by mu powiedziała.
Westchnęła głośna i przewróciła się na drugi bok. Jej oczom ukazała się burza kasztanowych włosów przyjaciółki. Elena była pogrążona we śnie. Niewiarygodne, że wyglądała tak normalnie. Nigdy nie przypuszczałaby, że jej przyjaciółka, czy nawet ona sama są wampirami. To wszystko było jeszcze dla niej takie nowe.
-Elena – szepnęła, szturchając szatynkę. Ta poruszyła się niespokojnie, mrużąc oczy. Spojrzała zaspanym wzrokiem na przyjaciółkę.
-Och, hej Care – powiedziała, ziewając. - Która godzina?
-W pół do piątej – odpowiedziała blondynka, spoglądając na zegar w komórce.
-Co?! - zdziwiła się Elena. - Dlaczego budzisz mnie tak wcześnie? - Spojrzała na Caroline z miną zranionego szczeniaczka.
-Przepraszam, ale nie potrafię spać – przyznała lekko zażenowana, że z tak błahego powodu zakłóca sen przyjaciółki.
-Stało się coś? - spytała, przecierając zaspane oczy.
-Mam za dużo myśli w głowie – powiedziała, rozczesując włosy dłonią. - I jestem trochę głodna – dodała zawstydzona.
-W lodówce są woreczki – oznajmiła brązowooka, kierując palec w stronę kuchni, gdzie Caroline od razu się udała. - Możesz mi też przynieść – zawołała za nią. Po chwili niebieskooka wróciła z dwoma torebkami z krwią.
-Dzięki – mruknęła Elena, rozrywając woreczek. Blondynka przypatrywała się jej ze zdziwieniem.
U niej to wszystko wyglądało tak naturalnie” - pomyślała i sama z o wiele mniejszą pewnością, niż przyjaciółka zabrała się za posiłek.
-No więc – zaczęła Elena, gniotąc pusty woreczek. - Co ci chodzi po głowie?
-To samo co wcześniej – mruknęła Caroline, sięgając bo torebkę przyjaciółki i wyrzuciła obie do kosza.
-Klaus – zgadła szatynka, na co niebieskooka przytaknęła głową.
-Po prostu nie chce wyjść z mojej głowy. To naprawdę frustrujące – szepnęła, wzdychając głośno.
-Wiesz dlaczego w ogóle przyjechałaś do Nowego Orleanu? - spytała szatynka, zmieniając temat.
-Niestety nikt nie był na tyle łaskawy, aby mi to wyjaśnić - mruknęła trochę bardziej złośliwie, niż by chciała.
-No to pozwól, że ci to wytłumaczę. - Na twarzy brązowookiej zagościł uśmiech.
-Zamieniam się w słuch – mruknęła blondynka, również się uśmiechając.
-Zanim w ogóle wyjechałaś do Nowego Orleanu, miałaś... wypadek. Ugryzł cię wilkołak – oznajmiła, a na twarzy Caroline wymalowało się zdziwienie. Już miała coś powiedzieć, jednak Elena nie pozwoliła dojść jej do słowa.
-Jak już ci wcześniej mówiłam, ugryzienie wilkołaka jest zabójcze dla wampira, a jedynym lekarstwem jest krew Klausa. Niestety on był wtedy poza miastem. Ty, jako że jesteś strasznie uparta, nie chciałaś, aby Klaus przyjeżdżał, a ja, jako że jestem o wiele bardzie uparta niż ty i do tego rozsądniejsza nie posłuchałam cię i wezwałam go do Mystic Falls.
-I przyjechał? - przerwała jej, zdziwiona z takiego obrotu sprawy.
-Oczywiście, że przyjechał i cię uratował, ale potem od razu wyjechał. Byłaś trochę zawiedziona więc podsunęłam ci pomysł, żebyś do niego pojechała, aby przekonać się co tak na prawdę do niego czujesz.
-Więc to wszystko było twoim pomysłem? - spytała zaskoczona.
-Jeśli mam być szczera to sama nie wiem dlaczego ci to podsunęłam – przyznała zażenowana.
-Czyli tak naprawdę nie popierasz moich uczuć...
-Chcę żebyś była szczęśliwa – przerwała jej, podnosząc przy tym głos. - Ale nie uważam, że Klaus ci je zapewni.
Caroline wpatrywała się w nią zdziwiona z lekko otwartymi ustami, które po chwili zacisnęła w cienką kreskę.
-Rozumiem – powiedziała praktycznie bezgłośnie.
-Caroline, nie chciałam sprawić ci przykrości, ale sama spójrz. - Elena wyglądała na zmartwioną. - Wyjeżdżasz do Klausa, a kilka dni później tracisz wszystkie wspomnienia i Bóg wie co się przez ten czas jeszcze działo.
-Jestem tego świadoma, Eleno, ale... – Blondynka zagryzła wargi, powstrzymując napływające łzy.
-Hej, to nie jest powód do płaczu - powiedziała Elena, tuląc przyjaciółkę do siebie. - Wszystko będzie dobrze.  
Caroline pokiwała głową na znak, że się z nią zgadza. 
-Dusisz mnie – wyjąkała blondynka na co obie głośno się roześmiały, ponieważ były świadome, że to nie prawda. 
-Wrócimy do Mystic Falls i wszystko wróci do normy, zobaczysz - oznajmiła szatynka, uśmiechając się do przyjaciółki.  
Caroline odwzajemniła gest i w pewnym sensie wiedziała, że tak będzie. Uda jej się odzyskać dawne życie, ale najpierw musi zakończy to co rozpoczęła w Nowym Orleanie.

***

Promienie słoneczne wpadały do pracowni Pierwotnego, który już od dłuższego czasu wpatrywał się w puste płótno. Nie pamiętał kiedy ostatnio miał blokadę w malowaniu, jednak teraz kiedy próbował namalować cokolwiek, jedyne co mu przychodziło do głowy był obraz blond włosej wampirzycy. Niestety to co się tworzyło w jego głowie, nie była Caroline którą zazwyczaj pamiętał. Nie była roześmiana, poważna, zła, nie. Ta Caroline była smutna, wręcz zdruzgotana, a to wszystko przez niego. Świadomość, że doprowadził swoją blond anielicę do płaczu, była najgorszą karą. Nawet gdyby chciał, choćby nie wiadomo jak próbował, nie potrafił stłumić uczucia, którym ją darzył. Pierwszy raz od dłuższego czasu czuł się naprawdę bezsilny.
Westchnął głośno i odłożył pędzel, na którym nie znajdowało się ani grama farby.
W jednej chwili poczuł, że ogarnia go pragnienie. Zdał sobie sprawę, że od kilku dni nie miał w ustach świeżej krwi. Cóż, trzeba to zmienić. Może poranne „śniadanie” przywróci jego myśli na właściwy tor.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, w wampirzym tempie wybiegł z rezydencji i popędził w stronę lasu. Mógłby się spokojnie udać do miasta, gdzie znajdują się tłumy zwiedzających turystów, jednak on wolał uwolnić swoją naturę. Chciał poczuć się jak drapieżnik, którym był.
Po niespełna kilku minutach do jego uszy dobiegł dźwięk przypominający czyjś śmiech, a może płacz. W każdy razie odgłos należał do człowieka, co zadowoliło Klausa. Pobiegł do miejsca skąd dochodził i jego oczom ukazało się dwoje osób, kobieta i mężczyzna. Ich wygląd wskazywał na to, że byli to prawdopodobnie turyści.
Hybryda obserwował ich przez dłuższy czas zza drzew, jak drapieżnik wyczekujący na swoją ofiarę. Kiedy byli już wystarczająco blisko, w biegu złapał mężczyznę i uciekł z nim w miejsce, które było poza zasięgiem wzroku, jego towarzyszki. Szybko się z nim rozprawił i już po kilku minutach wrócił do kobiety, która desperacko szukała swojego przyjaciela.
-Charlie! - wołała w kółko, jednak ciągle odpowiadała jej cisza. Nagle ni stąd ni zowąd przed nią pojawił się mężczyzna. Z jej ust wydobył się cichy krzyk.
-Wystraszył mnie pan – oznajmiła, przyglądając się Pierwotnemu, nieświadoma tego jak wielkie niebezpieczeństwo jej grozi.
-Proszę mi wybaczyć. Nie takie były moje zamiary – odparł, uśmiechając się nonszalancko.
-Nie szkodzi – powiedziała, niepewnie odwzajemniając gest. - Nie widział pan może mężczyzny, około metr osiemdziesiąt, brunet, brązowe oczy? - spytała, spoglądając na niego z nadzieją.
-Teraz jak o tym mówisz, to faktycznie wydaje mi się, że kogoś takiego widziałem – oznajmił Pierwotny, ciągle się uśmiechając.
-Ach tak? Gdzie? - Kobieta odetchnęła z ulgą.
Klaus przekrzywił lekko głowę, a jego twarz momentalnie się zmieniła. Wokół oczu pojawiły się ciemne żyłki, a tęczówki nabrały złotego odcieniu. Kiedy ukazał zęby w uśmiechu, kobieta krzyknęła wystraszona, widząc zaostrzone kły. Przerażona zaczęła się cofać i już po chwili rzuciła się biegiem w głąb lasu. Niestety Pierwotny był szybszy i w mgnieniu oka ją dopadł, wbijając się w jej tętnicę. Kobieta zaczęła się szarpać na wszystkie strony, jednak nic to nie dało. Już po kilku minutach leżała bezwładnie w ramionach Pierwotnego, który wysysał z niej resztki życia. Kiedy skończył posiłek, rzucił jej martwe ciało na ściółkę i zaczął zmierzać w kierunku rezydencji.
Jak wielkie było jego zdziwienie, kiedy na miejscu spotkał osobę, która od samego rana urządza sobie spacer po jego głowie.
-Caroline – szepnął zaskoczony jej widokiem.
-Elijah powiedział, że wyszedłeś, postanowiłam zaczekać – oznajmiła, szukając wzrokiem jego oczu, jednak on ich unikał.
-Miałaś wyjechać – powiedział oskarżającym tonem.
-Taki miałam zamiar – przyznała i otworzyła usta jakby chciała jeszcze coś powiedzieć, jednak po chwili się rozmyśliła.
-Więc co tu robisz? - spytał z wyrzutem. Caroline wzdrygnęła się słysząc chłód w jego głosie. Czuła jak jej podbródek drży, jednak ze wszystkich sił starała się nie dać tego po sobie poznać.
-Miałeś rację – oznajmiła, na co Klaus spojrzał na nią zdezorientowany.
-Rację w czym?
-Kiedy twierdziłeś, że przyjechałam tu do ciebie.
-Przypomniałaś sobie? - spytał zdziwiony.
-Elena mi powiedziała. To ona podsunęła mi pomysł, żebym przyjechała do Nowego Orleanu bo... - Wzięła głęboki wdech. - Bo tak naprawdę powinnam to zrobić dawno temu, ale nie miałam odwagi.
Przez twarz Pierwotnego przemknął cień radości, jednak zniknął tak szybko jak się pojawił.
-To wszystko? - spytał obojętnie. Caroline przymknęła oczy i przytaknęła twierdząco głową.
Hybryda minął ją i zaczął zmierzać w wyznaczonym przez siebie kierunku.
Wampirzyca spodziewała się takiego obrotu spraw, jednak mimo wszystko, zabolało.
Nie możesz mu pozwolić tak łatwo odejść” - szepnął głos głęboko w jej podświadomości.
-Czekaj! - zawołała, powodując że Pierwotny stanął w miejscu. Powoli odwrócił się w jej stronę, aż w końcu ich oczy się spotkały.
Caroline w mgnieniu oka podbiegła do niego i złożyła na jego ustach subtelny pocałunek.
-Chcę pamiętać chociaż to – szepnęła, a na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech. Odeszła kilka kroków w tył, posyłając mu ostatnie spojrzenie i zniknęła pozostawiając go samego. Nie było mu dane zobaczyć jej łez. 

~~~~~

Wracam do was po dłuższej przerwie i mimo tego, że wakacje były fantastyczne (dosłownie zakochałam się w Mielnie!) to tęskniłam za pisaniem i oczywiście za wami :)
Rozdział nie wyszedł mi całkiem tak jak sobie wyobrażałam i jest dość krótki, w porównaniu do innych, no ale ocenianie zostawiam wam ;)
Długo się zastanawiałam nad tym czy wprowadzić ten pocałunek, czy nie no ale w końcu się przełamałam i jednak zostawiłam :P  
No cóż to by było na tyle i od razu zabieram się za nadrabianie waszych opowiadań, bo trochę tego mam ;) 
Do następnego! ♥ 

7 komentarzy:

  1. Hej! Dawno nie komentowałam, za co przepraszam :c rozdział boski, a najlepszy pocałunek. Mam nadzieję, że po tym Caroline nie wyjedzie ;-; Wkurza mnie ta cała Mary! Wydaje się jej, że jak jest potężną czarownicą to jest święta ;-; Niech ją pogrzebią xD Chociaż w sumie chyba nie jest zła. Chyba. Denerwuje mnie też Elena! Zawsze mnie denerwuje. Ogółem jej nie lubię xD Dziwne? Czekam na następnym ;3
    Weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Lalalalal jestem w świetnym humorze dzięki Tobie. Ten pocałunek to ahhh strzał w 10! :D
    Jestem pewna że Klaus szybko się przełamie i Klaroline powróci :3 <3 Tak abrdzo na to czekam :P Rozdział fantastyczny :P
    Fajnie że wakacje ci się udały. Jeśli mam być szczera to jeszcze nie byłam w Mielnie .... Jak dla mnie za szybko minęły. NIE CHCE WRACAĆ DO SZKOŁY!!! :( Szczególnie że mojej najlepszej przyjaciółki dzięki której tam wytrzymywałam już nie będzie. :( Ehh nie będę przynudzać :) Pozdrawiam cię serdecznie :P Dużo weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ja Ci mogę powiedzieć? Rozdział świetny. Tak. To ci powiedziałam! :o A tak serio, to naprawdę był cudowny. No. Mary jest super postacią! Zawsze nie mogę się doczekać jej scen. Ta babcia troszeczkę mnie przeraża. Ciekawa jestem co sobie wymyśliła i co tak naprawdę wie? Ale w sumie podoba mi się to, że poradziła Mary. To takie głupie, że się z tego cieszę, ale to było miłe ze strony Pani Dupont! :D No nie powiesz, że nie! :p
    Nie chcę nic mówić, ale i tak to powiem. Jestem mega zadowolona z tego pocałunku (a czasami rzadko kiedy jestem z tego powodu szczęśliwa). Szczególnie sposób w jaki go wprowadziłaś. Nie jakieś tam smere bere "chcę zobaczyć czy cię kocham", tylko piękne słowa (które zacytuję, bo się na nich wzruszyłam) "chcę pamiętać chociaż to". *o* Nie wiem, czy to moja wina, że mnie tak łatwo wzruszyć, ale podobało mi się to jak cholercia no! <3
    I cieszę się, że Ci wakacje minęły tak super i w ogóle! :D Skoro tak pięknie w Mielnie, to w następne wakacje tam jadę, aco! :D I fajnie, że wróciłaś. <3
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka i wspaniałych ostatnich chwil. Ale nie myśl o tym! :D <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Dawno mnie tu nie było przepraszam.
    Wakacje no i cóż... Nie miałam czasu.
    Nadrobilam rozdziały. Masz wielki talent.
    Elenka szkoda, że chce wyjechać. No i Caroline. Nie jestem pewna czy ona też wyjedzie.
    One we dwie są przyjaciółkami. Takimi dobranymi.
    Klaus... ach. Zranił moją kochaną blondynke.
    W jakimś sensie go rozumiem, ale i tak mi szkoda Caroline. W sumie jego też.
    Jestem ciekawa czy Caroline wyjedzie. No, a może bohaterzy z TVD przyjadą do Nowego Orleanu? To byłoby fajne.
    Przepraszam za taki krótki komentarz, ale mam mało czasu i nw kiedy uda mi się zostawić coś dłuższego. Wszystko czytam.
    Życzę weny i miłego spędzenia tych ostatnich dni wakacji.

    Pozdrawiam
    Anahi

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawędrowałam tu przypadkiem i jak tylko zobaczyłam ten nagłowek wiedziałam, że to opowiadanie będzie cudowne. Wcale się nie pomyliłam. Twoje opowiadanie to majstersztyk ! Będę wpadać tu częściej a przy okazji zapraszam do siebie na opowiadanie o Ian`ie :)
    http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl Proszę o Twoją opinie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na 6 rozdział "Idź spać Vic, bredzisz". Zapraszam do czytania i komentowania, pozdrawiam :) Victoria G.

    http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na 7 rozdział "Ja. Nebraska. Piękne niebo.". Zapraszam do czytania i komentowania, pozdrawiam :) Victoria G.

    http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń