niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 9

Caroline wylegiwała się na leżaku przy basenie, pozwalając, aby słońce rozgrzało jej ciało. Panowała piękna pogoda, szkoda byłoby spędzić dzień w domu. Poza tym postanowiła nie odzywać się do żadnego z braci, dopóki którykolwiek z nich nie zdecyduje się wyjawić jej prawdy. Niestety, jak na razie żaden z nich nie jest chętny do spełnienia jej prośby. Od momentu tej sprawy z tą... wiedźmą, czy o czym tam rozmawiali, wydawało jej się, że obaj ją ignorują, albo co najmniej unikają.
Czy to tak źle, że chciała dostać odpowiedzi na dręczące ją pytania?
Z drugiej strony, nie powinna narzekać, w końcu przyjęli ją, dali dach nad głową, a nawet ich o to nie poprosiła i co, jak co ale dom mieli niesamowity. Było tu może z dwadzieścia pokoi, jak nie więcej, do tego wszystko było urządzone jakby dom pochodził z XVIII wieku, a bracia sami w sobie zachowywali się jak na dżentelmenów przystało.
Przyszło jej nawet na myśl, że może ona i Klaus... ale jeśli byłoby to prawdą to przecież by jej powiedział, nie? Raczej nie ukrywałby tak ważnej sprawy. Chociaż... już sama nie wiedziała co o tym myśleć, dlatego też po prostu zamknęła oczy, starając się zapomnieć o wszelkich troskach i tylko rozkoszować trwającą chwilą. Niestety ktoś musiał jej w tym przeszkodzić.
-Zasłaniasz mi słońce – mruknęła, podejrzewając, że to Klaus, bądź Elijah.
-Och, wybacz nie chciałam ci przeszkadzać – odpowiedział jej kobiecy głos, w którym można było dosłyszeć przesadną ironię.
Caroline uchyliła powieki. Nad nią stała szatynka o ciemniejszej karnacji, która mogła być rok, góra dwa lata starsza od blondynki.
-Przepraszam, myślałam że to ktoś inny – powiedziała, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Ehem – mruknęła, zajmując miejsce obok Caroline. - Jestem Hayley, tak w ogóle.
-Caroline – odpowiedziała, uśmiechając się niepewnie.
-Tak, wiem. Znałyśmy się. - oznajmiła szatynka, odwzajemniając gest.
-Naprawdę? - zdziwiła się. - Trochę mi głupio, bo nic nie pamiętam. - przyznała, drapiąc się nerwowo po karku.
-Nie szkodzi, nasze relacje nie były za specjalnie bliskie – oznajmiła Hayley, przygryzając dolną wargę.
-Brzmiałoby to bardzo pusto, jeśli powiem, że mamy okazje to zmienić? - spytała Caroline, uśmiechając się niepewnie.
-Tylko troszeczkę – odpowiedziała jej szatynka, również się śmiejąc, jednak po chwili zamilkła. - Wiesz, jeśli mam być szczera, to tak naprawdę przyszłam tu w pewnym celu – zaczęła niepewnie.
-Ach tak? - zainteresowała się blondynka.
-Tak, bo widzisz byłam ostatnią osobą, z którą rozmawiałaś przed zaginięciem i Elijah wzbudził we mnie wyrzuty sumienia, dlatego może chciałabyś, no nie wiem iść na zakupy, albo coś? - zaproponowała, znów przygryzając wargę. Caroline stwierdziła, że prawdopodobnie robi tak, gdy jest zdenerwowana.
-W sumie jest coś w czym mogłabyś mi pomóc – powiedziała, wzbudzając zainteresowanie szatynki. - Elijah stwierdził, że kiedy tu przyjechałam musiałam gdzieś zostawić swoje rzeczy, w jakimś hotelu, więc jeśli chcesz mi pomóc to mogłabyś mnie oprowadzić po mieście i pokazać miejsca, w których ewentualnie mogłam się zatrzymać.
-Jasne, kiedy zaczynamy? - spytała z entuzjazmem.
-Właściwie, to chciałabym jak najszybciej i... - zaczęła, ale Hayley jej przerwała.
-Okej, już idziemy tylko powiadomię Elijah – oznajmiła wstając.
Caroline również się podniosła, trochę zdziwiona nagłym przypływem energii szatynki. Jej zdziwienie wzrosło, gdy zauważyła charakterystyczne wybrzuszenie, na jej brzuchy.
Już miała coś powiedzieć, jednak powstrzymała swoją wrodzoną ciekawość i z uśmiechem na twarzy podążyła za dziewczyną.

Kilkanaście minut później spacerowały już po Francuskiej Dzielnicy. Caroline chciała jakoś rozpocząć rozmowę, ale nie potrafiła znaleźć, żadnego odpowiedniego tematu. Luka w głowie zaczynała jej poważnie doskwierać. Hayley wydawała się miła, ale blondynka nie wiedziała co tak naprawdę o tym wszystkim sądzić. Najchętniej porozmawiałaby z kimś kto ją naprawdę zna i kto powie jej prawdę.
-Co cię zadręcza? – spytała Hayley, wyrywając Caroline z zadumy.
-Oprócz tego, że mam pustkę w głowie, to wszystko jest w porządku – mruknęła trochę za bardzo złośliwie.
Szatynka spojrzała na nią ze współczuciem, jednak wyraz jej twarzy szybko się zmienił i posłała Caroline uśmiech.
-Wiesz, czasami bardzo chciałabym zapomnieć o pewnych rzeczach – mruknęła, odruchowo łapiąc się za brzuch. Oczywiście nie uszło to uwadze blondynki.
Już zamierzała coś powiedzieć, jednak Hayley ją uprzedziła.
-Tylko nie pytaj o czym chciałabym zapomnieć. Błagam.
-Jasne. - Na twarzy Caroline zawitał szeroki uśmiech, który szatynka od razu odwzajemniła. Po chwili stanęła w miejscu.
-Idziemy tutaj – powiedziała, wskazując hotel Pelham.
Caroline spojrzała na budynek, a potem na szatynkę.
-Jesteś pewna, że tu się zatrzymałam? Wygląda na całkiem drogi.
-Uwierz mi, to jest całkiem w twoim stylu – oznajmiła, spoglądając na nią znacząco.
-Ty wiesz lepiej – mruknęła Caroline i obie weszli do hotelu.
Jak się można było spodziewać, wnętrze było tak samo bogate jak na zewnątrz.
Hol był wyłożony marmurowymi płytkami, a ściany pokryte białą farbą i malowidłami. Na suficie wisiał kryształowy żyrandol, w kątach stały sofy, które były pozajmowane przez gości, a za ladą, która znajdowała się na końcu pomieszczenia, stała młoda recepcjonistka. Wyglądała na góra 30 lat, miała błękitne oczy i czarne jak smoła włosy, które spięła w wysokiego koka.
-Dzień dobry – przywitała się z wyćwiczonym, szerokim uśmiechem. - W czym mogę pomóc?
Hayley szturchnęła dyskretnie blondynkę.
-Ach, czy... - zaczęła, najwidoczniej nie wiedząc co powiedzieć. Szatynka wywróciła oczami i sama rozpoczęła rozmowę.
-Moja koleżanka zgubiła klucze, moglibyśmy dostać zapasowy? - spytała, posyłając jej wymuszony uśmiech.
-Nazwisko? - spytała recepcjonistka, spoglądając na blondynkę.
-F-Forbes. Caroline Forbes – odpowiedziała, trochę za bardzo nie pewnie.
Czarnowłosa spojrzała podejrzliwie na dziewczyny, jednak po chwili wystukała nazwisko do komputera.
-Pokój numer 16 – oznajmiła, podając im klucze.
Dziewczyny spojrzały po sobie, uśmiechając się porozumiewawczo.  
Podziękowały i szybko udały się do wyznaczonego pokoju.
W pomieszczeniu panował bałagan, w sumie nic dziwnego skoro od kilku dni nikt tu nie zaglądał. Na łóżku, jak i podłodze leżały porozrzucane ubrania, co świadczyło o tym, że ktoś tu czegoś szukał, albo zbierał się w pośpiechu.
-To na pewno mój pokój? - spytała Caroline, rozglądając się z niesmakiem.
-Zaraz się przekonamy – odpowiedziała jej Hayley i zaczęła przekopywać stertę ubrań. Po minucie, może dwóch, zaprzestała czynności i podeszła do blondynki podając jej telefon.
Caroline spróbowała go włączyć, niestety urządzenie było rozładowane.
-Jest tu gdzieś ładowarka? - spytała przeglądając pokój, w poszukiwaniu jakiegoś gniazdka.
-Nie, ale mam coś lepszego – oznajmiła Hayley, trzymając w dłoni prawo jazdy. - Jest twoje.
Caroline wzięła przedmiot do ręki, przyglądając się swojej podobiźnie.
-Kim jesteś? - szepnęła cicho, dotykając twarzy na zdjęciu.
-Mówiłaś coś? - spytała szatynka, na co Caroline pokręciła przecząco głową.
-Muszę to wszystko spakować – mruknęła, wzdychając głośno.
-To na co czekamy? - spytała Hayley, posyłając blondynce uśmiech. Caroline odwzajemniła gest i zaczęły zbierać ubrania z podłogi.
Po kilkunastu minutach sprzątania, Caroline znalazła ładowarkę do telefonu. Szybko podłączyła komórkę, czekając aż się włączy. Minęło trochę czasu zanim w końcu wyświetlacz zmienił kolor z czarnego na biały.
-Wow – mruknęła, spoglądając zdziwiona na telefon.
-Co jest? - spytała zainteresowana Hayley.
-Mam 30 nieodebranych połączeń od mamy i Eleny, 20 od Stefana, 18 od Bonnie i jeszcze 4 od Matt'a – oznajmiła ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. - No i jeszcze 50 wiadomości od wszystkich razem wziętych.
Hayley przez chwilę stała zdezorientowana, po czym powiedziała.
-Twoi przyjaciele, naprawdę się o ciebie martwią.
-Taa – szepnęła nadal, wpatrując się w ekran telefonu.
-Powinnaś do nich zadzwonić, pewnie odchodzą od zmysłów – oznajmiła, wracając do zbierania ubrań.
Caroline, przez moment myślała, że szatynka się obraziła, jednak szybko odrzuciła ten pomysł. Dlaczego miałaby się obrażać, to logiczne, że przyjaciele się martwią.
Szybko wybrała numer Eleny, która zostawiła jej, aż 20 wiadomości głosowych. Dziewczyna odebrała już po pierwszym sygnale
-Caroline? - spytała, najwidoczniej czekając już od jakiegoś czasu na telefon.
-T-tak – odpowiedziała, trochę się jąkając. Nie wiedziała z kim tak naprawdę rozmawia, jednak starał się brzmieć normalnie.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak się o ciebie martwiłam. Wszyscy się martwiliśmy. Dlaczego nie odbierałaś? Coś się stało? Uwierzysz, że już planowałam wyjazd do Nowego Orleanu. Przepraszam, ale musiałam powiedzieć innym gdzie wyjechałaś, mam nadzieję, że nie jesteś zła po prostu się martwiliśmy i nie mogłam tego dłużej ukrywać. - Dziewczyna zasypała blondynkę serią pytań, na które Caroline nie potrafiła odpowiedzieć. Szczerze, to nawet nie wiedziała o czym Elena mówi, pogubiła się po kilku słowach. Posłała Hayley, błagające spojrzenie.
-Pomocy – szepnęła bezgłośnie. Szatynka wywróciła oczami, jednak nakazała blondynce podać telefon. Caroline lekko zdezorientowana, posłusznie wypełniła jej prośbę.
-Elena – zaczęła, a dziewczyna po drugiej stronie słuchawki zamilkła. - Cześć, tu Hayley.
-Gdzie Caroline?
-Jest tuż obok, ale nie za bardzo może rozmawiać – oznajmiła, spoglądając z ukosa na blondynkę.
-Co z nią? - spytała Elena, najwidoczniej zaniepokojona.
-Miała małe problemy i... straciła pamięć.
-Że co?!
-Ale ma się dobrze – dodała szybko, słysząc jej reakcję. - I pomyślałam, że może pomogłoby jej to jeśli tu przyjedziesz.
Caroline spojrzała zaskoczona na szatynkę. Jej mina wyrażała zdziwienie, ale z drugiej strony czuła ulgę. W końcu miałaby okazję poznać kogoś, kto na pewno nie będzie ukrywał przed nią prawdy.
-Nie byłoby lepiej jeśli Caroline wróci do domu? - zasugerowała Elena.
-Problem w tym, że ona nie chce wrócić – oznajmiła Hayley. - Ma się tu całkiem dobrze.
Caroline już miała zamiar wyrwać szatynce komórkę i powiedzieć, że to nie prawda, kiedy zdała sobie sprawę, że faktycznie nie ma ochoty wracać.
Ale dlaczego?” - spytała samą siebie. I wtedy jakiś cichutki głosik, który chował się głęboko w jej głowie, powiedział jedno, wiele znaczące słowo.
Klaus” - szepnął głos, a obraz mężczyzny stanął przed oczami blondynki. Potrząsnęła głową, starając się wyrzucić go ze środka.
-Powinniśmy się z tym pośpieszyć. Twoja przyjaciółka pewnie przyjedzie lada moment – oznajmiła Hayley, oddając blondynce telefon.
-Przyjedzie? - zdziwiła się Caroline.
-Właśnie to powiedziałam. - Hayley przyjrzała się jej uważnie. - W ogóle słuchałaś o czym rozmawiałam z twoją przyjaciółką? - spytała po chwili.
-Szczerze... wyłączyłam się w połowie rozmowy – oznajmiła speszona.
Szatynka przez moment wpatrywała się w Caroline przenikliwym spojrzeniem, jednak po chwili wzruszyła ramionami.
-I dobrze, strasznie przynudzała – mruknęła, wywracając oczami. - To jak zbieramy się?
-Yhym. - Caroline przytaknęła szybko głową i obie wróciły do sprzątania pokoju.

***

Mimo, iż powinien teraz zajmować się milioma rzeczami, odstawił to wszystko na bok i zagłębił się w malowaniu. Starał się uwolnić umysł od wszelkich myśli, niestety one ciągle powracały.
-Niklaus, właśnie otrzymałem wiadomość od Hayley – oznajmił Elijah, wchodząc do pracowni brata.
-I dlaczego mi o tym mówisz? - spytał, wykonując kolejne ruchy pędzlem.
-Ona i Caroline wrócą za jakieś półgodziny – mruknął powoli, zmierzając do wyjścia.
Klaus odłożył pędzel i spojrzał na brata.
-Co Caroline robiła z Hayley? - spytał, odwracając się do Elijahy.
-Nie powiadomiła cię? - Szatyn, udawał zaskoczonego. Klaus posłał mu wrogie spojrzenie, jednak Elijah wydawał się nieurażony. 
-Wyszły na spacer, nie powinna cały dzień przesiadywać w domu - oznajmił po krótkiej chwili. Widząc spojrzenie brata, dodał:
-Na pewno nic jej nie będzie. 
-Tego jestem pewien, Caroline potrafi o siebie zadbać - warknął Klaus, biorąc ponownie do ręki pędzel. - Bardziej martwi mnie to co Hayley może jej powiedzieć. 
-Tym się nie przejmuj - mruknął Elijah, tym samym zwracając uwagę Klausa na siebie. - Po ostatnim incydencie wątpię, aby Hayley powiedziała jej cokolwiek - powiedział, wspominając zajście, które miało miejsce zaledwie dwa dni temu, w chatce na bagnach.
Klaus zacisnął palce na pędzlu i wykonał kilka gwałtownych ruchów.  
-Nie rozumiem twojego podejścia Niklaus – zaczął Elijah, spoglądając z troską na brata. - Widzę, że darzysz tą dziewczynę ogromnym uczuciem i teraz dostałeś szansę, aby zacząć od nowa, a zamiast ją wykorzystać, ty nie robisz nic.
Zapanowała cisza.
Najwidoczniej słowa brata, dały Klausowi do myślenia. Nic dziwnego skoro były szczerą prawdą.
Elijah zaczął zmierzać w kierunku wyjścia, jednak zatrzymał się przed drzwiami.
-Ukrywając przed nią prawdę, nie zdobędziesz jej zaufania. - rzucił, zostawiając Klausa samego.

***

Szatynka wparowała do tymczasowego lokum Marcela. Zastała go jak zwykle przy oknie, wpatrującego się w miasto, które znajdowało się po drugiej stronie Missisipi.
-Mamy problem – oznajmiła, stając z założonymi rękami i wyczekując jakiejkolwiek reakcji ze strony mężczyzny.
-Wiesz mam po dziurki w nosie problemów, dlatego się streszczaj – mruknął, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem.
-Klaus wie, że to nasza sprawka – powiedziała, bez owijania w bawełnę. Marcel odwrócił się w jej stronę, zaskoczony. - I ja w odróżnieniu do ciebie, nie będę się ukrywać – dodała i już miała zamiar iść, jednak ciemnoskóry zagrodził jej drogę.
-Jak to się dowiedział? - spytał, najwidoczniej wytrącony z równowagi.
-Wpadł na mnie i rozpoznał.
Na twarzy mężczyzny zwiało zdziwienie, które szybko zastąpiła złość.
-Jak mogłaś być tak nierozsądna!? - krzyknął zdenerwowany. Mary zacisnęła usta w cienką kreskę, po czym wzięła głęboki oddech.
-Nie mam zamiaru się z tobą kłócić, dlatego teraz wyjdę z tego... - Rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdowali. - ...niby domu i zapomnę, że w ogóle rozmawialiśmy.
Marcel chciał coś powiedzieć, jednak czarownica nie dopuściła go do słowa.
-Nie martw się, obiecałam ci pomóc i dotrzymam słowa. Odzyskasz Nowy Orlean, a Klaus dostanie to na co zasłużył, masz moje słowo. 

~~~~~ 

Wiem, rozdział do bani, ale nie potrafiłam za nic znaleźć weny :( Te upały wręcz mnie dobijają i nie potrafię zebrać myśli, no ale wolę to, niż ciągłe ulewy więc nie powinnam narzekać :P 

Przepraszam, że tak mało Klaroline, ale obiecuję, że w kolejnym rozdziale postaram się skupić głównie na nich ;)

Mam też do was maleńką prośbę... czy każdy kto to przeczyta mógłby zostawić, chociażby krótki komentarz. Chciałabym wiedzieć ile osób tak naprawdę czyta moje wypociny. 
Z góry serdecznie dziękuję :) 
To by było na tyle.

Do następnego! ♥

6 komentarzy:

  1. Rozdział mega! *o* Ogółem Caroline straciła pamięć :o xD Hmm... Zastanowiło mnie to, bo one po prostu weszły do hotelu powiedziały nazwisko i dostały klucz? Trochę nieodpowiedzialny hotel :/ Ale e tam xD Bardzo spodobało mi się to, że Elijah w końcu wygadał Klausowi! <3
    Czekam na następny rozdział i weny życzę ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny.
    Caroline zagubiona, nic nie pamięta.
    Szkoda mi jej.
    Hayley... Może zaprzyjaźń się z Caroline?!
    Elenka się pojawi jak fajnie. Bardzo ją lubię. Jeszcze z nią Stefan i będzie idealnie XD
    Masz talent wielki.
    Czekam na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam
    Anahi

    P.S. Zapraszam do sb dodałam nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest mega dobry! Ba! Nawet fantastyczny. Długi i efektywny. Dużo się działo. Podobała mi się Hayley w tym rozdziale. Liczę że Caroline szybko odzyska pamięć, a Klaus zbliży się do niej ;) Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle świetny!
    Podoba mi się relacja Caroline-Hayley :D Fajnie jakby się zaprzyjaźniły.
    Elijah wygarnął Klausowi i dobrze! Może w końcu zrobi jakiś krok naprzód.
    Pozdrawiam i życzę weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdzial bardzo fajny;) cos nie wierze w uczciwosc i bezinteresownosc Hayley
    ..
    www.czarnekrolestwo.blog.pl

    OdpowiedzUsuń