Ostatnie promienie zachodzącego słońca
wpadały przez okno, oświetlając śpiące twarze osób znajdujących się w
pomieszczeniu. Viviane wpatrywała się w nie z rozbawioną miną. Na samą myśl
o tym z jaką łatwością je podeszła i unieruchomiła, chciało jej się śmiać.
Westchnęła i usadowiła się w fotelu
wyglądając przez okno. Może i mieszkanie jej siostry nie było idealnym miejscem
do przechowywania więźniów, ale lepsze to niż cmentarz, czy stary magazyn.
Leżąca na ziemi ciemnoskóra dziewczyna
poruszyła się, a jej powieki zadrżały. Otworzyła oczy i ze zdziwieniem
zauważyła obecność czarownicy.
- Patrzcie kto się obudził – rzuciła Vive.
- Gdzie jestem? – spytała ta druga,
rozglądając się po pomieszczeniu. Dopiero teraz zauważyła swoją przyjaciółkę,
leżącą nieruchomo, jakby bez życia.
- Spokojnie, jest tylko nieprzytomna –
oznajmiła czarownica, wyprzedzając jej pytanie.
- Czego od nas chcesz? – warknęła
brunetka, próbując wstać jednak nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
- Czy uwierzysz mi, jeśli ci powiem, że
krew z rodu Bennett jest nam potrzebna?
- A już myślałam, że chodzi o coś nowego –
prychnęła Bonnie, co wywołało uśmiech na twarzy Viviane.
- Jesteś zadziorna – stwierdziła. –
Zaczynam cię lubić.
- Nie zależy mi na twojej aprobacie –
odpowiedziała brunetka, krzyżując ramiona. Vive posłała Bonnie wyzywające
spojrzenie, które ona podtrzymała.
Ich „wojnę” wzrokową, przerwała Elena,
która gwałtownie się podniosła, łapiąc powietrze.
- Wszystko w porządku? – spytała brunetka,
pochylając się nad przyjaciółką.
- Gdzie jesteśmy? – odpowiedziała pytaniem wampirzyca,
rozglądając się po pokoju, aż jej spojrzenie zatrzymało się na czarownicy. –
Kto to?
- Sama chciałabym wiedzieć – mruknęła Bonnie,
spoglądając wyczekująco na wiedźmę.
Była średniego wzrostu, mniej więcej w ich wieku.
Kasztanowe włosy i wielkie brązowe oczy.
Uśmiech zszedł z twarzy Vive, gdy
zauważyła, że się jej przyglądają.
- Co się tak gapicie? – warknęła,
odwracając się do nich tyłem.
Bonnie spojrzała na Elenę, dając jej znak,
aby zaatakowała. Wampirzyca podniosła się i w odpowiednim dla siebie tempie
pobiegła do szatynki, jednak zaraz jej głowę przeszył niewyobrażalny ból.
- AAA! – krzyknęła, trzymając się za
głowę.
- Przestań! – zawołała Bonnie, podbiegając
do przyjaciółki. Viviane jednak stała tylko ze znudzonym wyrazem twarzy,
patrząc jak wampirzyca zwija się z bólu.
- Viviane, przestań – odezwał się głos za
nimi. Czarownica odwróciła wzrok, a krzyki Eleny przeszły w
głębokie oddechy.
- Próbowała mnie zaatakować – oznajmiła
Vive, na swoją obronę.
- Nie wątpię. Bez powodu byś jej przecież
nie zrobiła krzywdy – rzuciła z uśmiechem nowo przybyła.
- Możemy w końcu zaczynać? – spytała
czarownica, ignorując jej zaczepki.
- Jasne – mruknęła Mary, podchodząc do
niewielkiego stołu. Z szafki wyciągnęła kilka świeczek i srebrny nóż.
- Podejdź – rzuciła, spoglądając na
Bonnie. Mulatka spojrzała na przyjaciółkę, która wyglądała na tak samą
zmieszaną jak ona. Powoli podeszła do czarownicy, która w międzyczasie wyryła
coś w stole za pomocą noża.
- Ręka – mruknęła, odwracając się do
ciemnoskórej. Bonnie posłusznie podała jej dłoń, na której Mary zrobiła
niewielkie nacięcie ostrzem. Odłożyła narzędzie i szarpnięciem przyciągnęła rękę
mulatki nad stół.
Kiedy jej krew spływała na drewno, Bonnie
zdążyła się przyjrzeć wyrytym znakom i ze zdziwieniem spojrzała na czarownicę.
Mary uchwyciła jej wzrok i prawie niezauważalnie pokręciła głową. Bonnie
zrozumiała aluzję i zabrała rękę, wiedząc że jej krew i tak się na nic nie
przyda.
- Już? – spytała Viviane, powoli do nich
podchodząc.
- Tak – odpowiedziała Mary, dyskretnie
zasłaniając stół.
- Świetnie. – Na twarzy czarownicy zawitał
uśmiech. Spojrzała na Bonnie, a później na jej rozciętą dłoń. – Pomóc ci? –
spytała, a jej uśmiech zrobił się fałszywie szeroki.
- Nie trzeba – rzuciła brunetka i podeszła
do Eleny. Spojrzała na Mary, która jak gdyby nigdy nic wpatrywała się przed siebie.
Nagle utkwiła wzrok w siostrze.
- Podasz mi grimuar? Leży na szafce nocnej
– poprosiła, uśmiechając się słodko. Viviane posłała jej przenikliwe spojrzenie.
- Myślałam, że znasz już zaklęcie na
pamięć – rzuciła, ruszając w stronę szafki.
Gdy tylko odwróciła się do nich plecami,
Mary spojrzała na Bonnie i Elenę.
- Uciekajcie – powiedziała bezgłośnie.
Elena wyglądała na zdezorientowaną, jednak Bonnie szybko przejęła inicjatywę i
dała przyjaciółce znać, że droga jest wolna.
Kiedy Viviane się odwróciła, ich już nie
było.
- Co… - zaczęła, spoglądając
zdezorientowana na siostrę. – Pozwoliłaś im uciec?
Mary nie odpowiedziała. Stała cicho,
wpatrując się w podłogę.
- Co z tobą?! – warknęła Viviane,
gwałtownie łapiąc siostrę za ramiona.
- Wiesz co właśnie zrobiłam? – spytała
Mary, spoglądając jej w oczy. - Pozwoliłam Klausowi myśleć, że jego ukochana
Caroline nie żyje i wiesz co poczułam? Nic! Kompletna pustka, żadnej satysfakcji. Nawet zrobiło mi się go żal. Więc powiedz mi, czy to wszystko ma sens skoro widok zdruzgotanego Pierwotnego,
w ogóle mnie nie rusza.
- Mam ci przypomnieć co on zrobił?! –
warknęła Vivanne, tracąc resztki cierpliwości. - Zabił Daniela, zasztyletował
Kola i zostawił ciebie na pastwę czarownic, prawdopodobnie byś już dawno nie
żyła, gdyby tamta wiedźma cię nie wypuściła – wyliczała szatynka, a z każdym
słowem jej gniew wzrastał. – No i nie zapominajmy, że praktycznie przez ostatni
wiek nie marzyłaś o niczym innym jak o zemście, a teraz chcesz mu to wszystko
puścić płazem?
- Myślałam, że kiedy zobaczę jak on cierpi
to poczuję się lepiej, ale się myliłam – szepnęła Mary, nie zważając na słowa
siostry.
- Nie wierzę, że tak łatwo się poddajesz –
szepnęła Vive, głosem przepełnionym goryczą i rozczarowaniem.
- Spróbuj postawić się w mojej sytuacji.
Przez ostatnie 100 lat, złamałam wszelkie możliwe zasady, którymi kiedykolwiek
się kierowałam. Mam na sumieniu życie niewinnych osób, w tym twoje. Gdyby nie
ja mogłabyś prowadzić normalne życie, mieć męża, dzieci, wszystko o czym
marzyłaś, ale ci to odebrałam. – Z oczu czarownicy popłynęły łzy. – Nawet sobie
nie wyobrażasz, jak bardzo tego żałuję.
- Nie żałuj tego, że podarowałaś mi
nieśmiertelność. Powinnaś żałować, że mnie zawodzisz, ponownie.
- Zemsta na Klausie była wystarczająco
długo moim zmartwieniem i nigdy nie powinna zostać twoim.
- Mogłaś pomyśleć o tym zanim mnie w to
wszystko wplątałaś – warknęła Viviane, odwracając się plecami do siostry. Mary
westchnęła cicho i podeszła do siostry. Wzięła jej twarz w dłonie i zmusiła,
aby na nią spojrzała.
- Przepraszam za bycie najgorszą siostrą
na świecie – powiedziała, na co Vive odpowiedziała jej cichym prychnięciem.
- Wybacz mi – poprosiła, a oczy jej
siostry złagodniały.
- Oczywiście, że ci wybaczam – powiedziała
i przytuliła do siebie szatynkę.
- Dziękuję i jeszcze raz przepraszam –
powiedziała Mary i zaczęła szeptać coś pod nosem. Viviane odsunęła ją na
odległość ramion, jednak nim zdążyła się zorientować co jej siostra robi,
straciła przytomność.
Mary ułożyła ją delikatnie na podłodze,
uśmiechając się smutno.
- Żegnaj siostro – szepnęła, chociaż
wiedziała że Vivianne i tak jej nie usłyszy.
***
Caroline znajdowała się dokładnie tam,
gdzie zapowiedziała Mary. Pierwotny nadal nie mógł uwierzyć, że czarownica tak
łatwo się poddała, dlatego nie był pewny co zobaczy w owej uliczce. Odetchnął
jednak z ulgą widząc blond wampirzycę w jednym kawałku.
Kiedy ją znalazł była już przytomna.
Siedziała oparta o mur, wpatrując się przed siebie. Nawet nie zareagowała,
kiedy Klaus do niej podszedł i przykucnął naprzeciwko.
- W porządku? – spytał, nie do końca
wiedząc co powinien powiedzieć.
- Ona miała rację – szepnęła, łamiącym się
głosem. Klaus przyglądał się jej zdezorientowany, a w jego spojrzeniu kryła się
nuta błagania o wyjaśnienie.
- Moje człowieczeństwo, ja… - Spojrzała na
niego z bólem wypisanym na twarzy. – Zabiłam kogoś. Niewinną osobę i porzuciłam
jego ciało w takiej uliczce. I skrzywdziłam ciebie. Elena, Bonnie one się o mnie
martwiły, a ja… - Jej głos przerodził się w łkanie.
- Ciii… - szpnął Pierwotny, biorąc ją w
ramiona, a ona z wdzięcznością do niego przyległa, szlochając.
- Przepraszam – szepnęła, kiedy już się w
miarę uspokoiła.
- W porządku. Nic się nie stało – odparł
Pierwotny. – Wracajmy już – dodał i wziął ją na ręce. Wampirzyca nie
protestowała, ale wtuliła się w niego mocniej, wiedząc że przy nim jest
bezpieczna.
~~~~~
Hej, hej! Wiem, że dość długo nic się tu nie pojawiało i nie mam niczego co mogłoby to usprawiedliwić, jednak obiecuję że kolejne rozdziały pojawią się znacznie szybciej :)
Jako iż jest to mój pierwszy post w tym jakże pięknym okresie, dlatego też chciałabym życzyć wam wszystkim udanych i niezapomnianych wakacji! :*
Prawdopodobnie z końcem wakacji, zakończę także to opowiadanie i jestem jakby z tego powodu dumna bo naprawdę nie spodziewałam się, że uda mi się doprowadzić to do końca. No ale o tym trochę później :P
Do następnego! ♥
Pierwsza ! :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, szkoda tylko że tak długo trzeba było na niego czekać :c
Wątek Klaroline <3 I oczywiście Bonnie Bennett, czasem mi się wydaje, że jej krew jest cenniejsza od krwi sobowtóra.
Czekam na next ^^
Pozdrawiam i również życzę udanych wakacji ;)
Aaaa Klaroline <3
OdpowiedzUsuńBonnie taka zaradna ;)
Rozdział świetny i zniecierpliwością czekam na następny :')
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejny rozdział :)
Rozdział cuudny ! :D
OdpowiedzUsuńTroszkę długo kazałaś nam czekać, ale na pewno miałaś swoje powody ! :D
Klaroline - Ten uścisk !! ;* Kocham Cię za to ! ;*
Mam nadzieje, że rozdział pojawi się szybko ! ^^
Życzę weny :-P
<3
Świetny rozdział i fragment z Caroline i Klausem, o rety *.*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :
thatawkwardmoments.blogspot.com