sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 22

Ostatnie promienie zachodzącego słońca wpadały przez okno, oświetlając śpiące twarze osób znajdujących się w pomieszczeniu. Viviane wpatrywała się w nie z rozbawioną miną. Na samą myśl o tym z jaką łatwością je podeszła i unieruchomiła, chciało jej się śmiać.
Westchnęła i usadowiła się w fotelu wyglądając przez okno. Może i mieszkanie jej siostry nie było idealnym miejscem do przechowywania więźniów, ale lepsze to niż cmentarz, czy stary magazyn.
Leżąca na ziemi ciemnoskóra dziewczyna poruszyła się, a jej powieki zadrżały. Otworzyła oczy i ze zdziwieniem zauważyła obecność czarownicy.
- Patrzcie kto się obudził – rzuciła Vive.
- Gdzie jestem? – spytała ta druga, rozglądając się po pomieszczeniu. Dopiero teraz zauważyła swoją przyjaciółkę, leżącą nieruchomo, jakby bez życia. 
- Spokojnie, jest tylko nieprzytomna – oznajmiła czarownica, wyprzedzając jej pytanie.
- Czego od nas chcesz? – warknęła brunetka, próbując wstać jednak nogi odmówiły jej posłuszeństwa.  
- Czy uwierzysz mi, jeśli ci powiem, że krew z rodu Bennett jest nam potrzebna?
- A już myślałam, że chodzi o coś nowego – prychnęła Bonnie, co wywołało uśmiech na twarzy Viviane.
- Jesteś zadziorna – stwierdziła. – Zaczynam cię lubić.
- Nie zależy mi na twojej aprobacie – odpowiedziała brunetka, krzyżując ramiona. Vive posłała Bonnie wyzywające spojrzenie, które ona podtrzymała.
Ich „wojnę” wzrokową, przerwała Elena, która gwałtownie się podniosła, łapiąc powietrze.
- Wszystko w porządku? – spytała brunetka, pochylając się nad przyjaciółką.
- Gdzie jesteśmy? – odpowiedziała pytaniem wampirzyca, rozglądając się po pokoju, aż jej spojrzenie zatrzymało się na czarownicy. – Kto to?
- Sama chciałabym wiedzieć – mruknęła Bonnie, spoglądając wyczekująco na wiedźmę.
- Viviane Castellano – odpowiedziała, teatralnie przed nimi dygając.
Była średniego wzrostu, mniej więcej w ich wieku. Kasztanowe włosy i wielkie brązowe oczy.
Uśmiech zszedł z twarzy Vive, gdy zauważyła, że się jej przyglądają. 
- Co się tak gapicie? – warknęła, odwracając się do nich tyłem.
Bonnie spojrzała na Elenę, dając jej znak, aby zaatakowała. Wampirzyca podniosła się i w odpowiednim dla siebie tempie pobiegła do szatynki, jednak zaraz jej głowę przeszył niewyobrażalny ból.
- AAA! – krzyknęła, trzymając się za głowę.
- Przestań! – zawołała Bonnie, podbiegając do przyjaciółki. Viviane jednak stała tylko ze znudzonym wyrazem twarzy, patrząc jak wampirzyca zwija się z bólu.
- Viviane, przestań – odezwał się głos za nimi. Czarownica odwróciła wzrok, a krzyki Eleny przeszły w głębokie oddechy.
- Próbowała mnie zaatakować – oznajmiła Vive, na swoją obronę.
- Nie wątpię. Bez powodu byś jej przecież nie zrobiła krzywdy – rzuciła z uśmiechem nowo przybyła. 
- Możemy w końcu zaczynać? – spytała czarownica, ignorując jej zaczepki.
- Jasne – mruknęła Mary, podchodząc do niewielkiego stołu. Z szafki wyciągnęła kilka świeczek i srebrny nóż.
- Podejdź – rzuciła, spoglądając na Bonnie. Mulatka spojrzała na przyjaciółkę, która wyglądała na tak samą zmieszaną jak ona. Powoli podeszła do czarownicy, która w międzyczasie wyryła coś w stole za pomocą noża.
- Ręka – mruknęła, odwracając się do ciemnoskórej. Bonnie posłusznie podała jej dłoń, na której Mary zrobiła niewielkie nacięcie ostrzem. Odłożyła narzędzie i szarpnięciem przyciągnęła rękę mulatki nad stół.
Kiedy jej krew spływała na drewno, Bonnie zdążyła się przyjrzeć wyrytym znakom i ze zdziwieniem spojrzała na czarownicę. Mary uchwyciła jej wzrok i prawie niezauważalnie pokręciła głową. Bonnie zrozumiała aluzję i zabrała rękę, wiedząc że jej krew i tak się na nic nie przyda.
- Już? – spytała Viviane, powoli do nich podchodząc.
- Tak – odpowiedziała Mary, dyskretnie zasłaniając stół.
- Świetnie. – Na twarzy czarownicy zawitał uśmiech. Spojrzała na Bonnie, a później na jej rozciętą dłoń. – Pomóc ci? – spytała, a jej uśmiech zrobił się fałszywie szeroki.
- Nie trzeba – rzuciła brunetka i podeszła do Eleny. Spojrzała na Mary, która jak gdyby nigdy nic wpatrywała się przed siebie.
Nagle utkwiła wzrok w siostrze.
- Podasz mi grimuar? Leży na szafce nocnej – poprosiła, uśmiechając się słodko. Viviane posłała jej przenikliwe spojrzenie.
- Myślałam, że znasz już zaklęcie na pamięć – rzuciła, ruszając w stronę szafki.
Gdy tylko odwróciła się do nich plecami, Mary spojrzała na Bonnie i Elenę.
- Uciekajcie – powiedziała bezgłośnie. 
Elena wyglądała na zdezorientowaną, jednak Bonnie szybko przejęła inicjatywę i dała przyjaciółce znać, że droga jest wolna.
Kiedy Viviane się odwróciła, ich już nie było.
- Co… - zaczęła, spoglądając zdezorientowana na siostrę. – Pozwoliłaś im uciec?
Mary nie odpowiedziała. Stała cicho, wpatrując się w podłogę.
- Co z tobą?! – warknęła Viviane, gwałtownie łapiąc siostrę za ramiona.
- Wiesz co właśnie zrobiłam? – spytała Mary, spoglądając jej w oczy. - Pozwoliłam Klausowi myśleć, że jego ukochana Caroline nie żyje i wiesz co poczułam? Nic! Kompletna pustka, żadnej satysfakcji. Nawet zrobiło mi się go żal. Więc powiedz mi, czy to wszystko ma sens skoro widok zdruzgotanego Pierwotnego, w ogóle mnie nie rusza.
- Mam ci przypomnieć co on zrobił?! – warknęła Vivanne, tracąc resztki cierpliwości. - Zabił Daniela, zasztyletował Kola i zostawił ciebie na pastwę czarownic, prawdopodobnie byś już dawno nie żyła, gdyby tamta wiedźma cię nie wypuściła – wyliczała szatynka, a z każdym słowem jej gniew wzrastał. – No i nie zapominajmy, że praktycznie przez ostatni wiek nie marzyłaś o niczym innym jak o zemście, a teraz chcesz mu to wszystko puścić płazem?  
- Myślałam, że kiedy zobaczę jak on cierpi to poczuję się lepiej, ale się myliłam – szepnęła Mary, nie zważając na słowa siostry.
- Nie wierzę, że tak łatwo się poddajesz – szepnęła Vive, głosem przepełnionym goryczą i rozczarowaniem.
- Spróbuj postawić się w mojej sytuacji. Przez ostatnie 100 lat, złamałam wszelkie możliwe zasady, którymi kiedykolwiek się kierowałam. Mam na sumieniu życie niewinnych osób, w tym twoje. Gdyby nie ja mogłabyś prowadzić normalne życie, mieć męża, dzieci, wszystko o czym marzyłaś, ale ci to odebrałam. – Z oczu czarownicy popłynęły łzy. – Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo tego żałuję.
- Nie żałuj tego, że podarowałaś mi nieśmiertelność. Powinnaś żałować, że mnie zawodzisz, ponownie.
- Zemsta na Klausie była wystarczająco długo moim zmartwieniem i nigdy nie powinna zostać twoim.
- Mogłaś pomyśleć o tym zanim mnie w to wszystko wplątałaś – warknęła Viviane, odwracając się plecami do siostry. Mary westchnęła cicho i podeszła do siostry. Wzięła jej twarz w dłonie i zmusiła, aby na nią spojrzała.
- Przepraszam za bycie najgorszą siostrą na świecie – powiedziała, na co Vive odpowiedziała jej cichym prychnięciem.
- Wybacz mi – poprosiła, a oczy jej siostry złagodniały.
- Oczywiście, że ci wybaczam – powiedziała i przytuliła do siebie szatynkę.
- Dziękuję i jeszcze raz przepraszam – powiedziała Mary i zaczęła szeptać coś pod nosem. Viviane odsunęła ją na odległość ramion, jednak nim zdążyła się zorientować co jej siostra robi, straciła przytomność.
Mary ułożyła ją delikatnie na podłodze, uśmiechając się smutno.
- Żegnaj siostro – szepnęła, chociaż wiedziała że Vivianne i tak jej nie usłyszy.

***

Caroline znajdowała się dokładnie tam, gdzie zapowiedziała Mary. Pierwotny nadal nie mógł uwierzyć, że czarownica tak łatwo się poddała, dlatego nie był pewny co zobaczy w owej uliczce. Odetchnął jednak z ulgą widząc blond wampirzycę w jednym kawałku.
Kiedy ją znalazł była już przytomna. Siedziała oparta o mur, wpatrując się przed siebie. Nawet nie zareagowała, kiedy Klaus do niej podszedł i przykucnął naprzeciwko.
- W porządku? – spytał, nie do końca wiedząc co powinien powiedzieć.
- Ona miała rację – szepnęła, łamiącym się głosem. Klaus przyglądał się jej zdezorientowany, a w jego spojrzeniu kryła się nuta błagania o wyjaśnienie.
- Moje człowieczeństwo, ja… - Spojrzała na niego z bólem wypisanym na twarzy. – Zabiłam kogoś. Niewinną osobę i porzuciłam jego ciało w takiej uliczce. I skrzywdziłam ciebie. Elena, Bonnie one się o mnie martwiły, a ja… - Jej głos przerodził się w łkanie.
- Ciii… - szpnął Pierwotny, biorąc ją w ramiona, a ona z wdzięcznością do niego przyległa, szlochając.
- Przepraszam – szepnęła, kiedy już się w miarę uspokoiła.

- W porządku. Nic się nie stało – odparł Pierwotny. – Wracajmy już – dodał i wziął ją na ręce. Wampirzyca nie protestowała, ale wtuliła się w niego mocniej, wiedząc że przy nim jest bezpieczna. 

~~~~~

Hej, hej! Wiem, że dość długo nic się tu nie pojawiało i nie mam niczego co mogłoby to usprawiedliwić, jednak obiecuję że kolejne rozdziały pojawią się znacznie szybciej :) 
Jako iż jest to mój pierwszy post w tym jakże pięknym okresie, dlatego też chciałabym życzyć wam wszystkim udanych i niezapomnianych wakacji! :* 
Prawdopodobnie z końcem wakacji, zakończę także to opowiadanie i jestem jakby z tego powodu dumna bo naprawdę nie spodziewałam się, że uda mi się doprowadzić to do końca. No ale o tym trochę później :P 
Do następnego! ♥

6 komentarzy:

  1. Pierwsza ! :D
    Super rozdział, szkoda tylko że tak długo trzeba było na niego czekać :c
    Wątek Klaroline <3 I oczywiście Bonnie Bennett, czasem mi się wydaje, że jej krew jest cenniejsza od krwi sobowtóra.
    Czekam na next ^^
    Pozdrawiam i również życzę udanych wakacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa Klaroline <3
    Bonnie taka zaradna ;)
    Rozdział świetny i zniecierpliwością czekam na następny :')

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział jak zawsze <3
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział cuudny ! :D
    Troszkę długo kazałaś nam czekać, ale na pewno miałaś swoje powody ! :D
    Klaroline - Ten uścisk !! ;* Kocham Cię za to ! ;*
    Mam nadzieje, że rozdział pojawi się szybko ! ^^
    Życzę weny :-P
    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział i fragment z Caroline i Klausem, o rety *.*
    Zapraszam do siebie :
    thatawkwardmoments.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń